- Tak! Jest bardzo cierpliwy oraz ma bardzo dużo do przekazania! – odpowiedział jej radośnie kocur, uśmiechając się przez pozytywne wspomnienia pierwszych treningów. – Czuję, że razem z nim wiele się nauczę – przyznał, patrząc pogodnie na matkę.
Niebieska odwzajemniła jego gest, potakując ze zrozumieniem głową.
- Cieszę się, że ci się spodobał. To ważne, aby dobrze się dogadywać ze swoim mentorem, lepiej wam się będzie współpracować – stwierdziła, zaledwie po chwili namysłu.
Mleczowa Łapa nie mógł już się doczekać kolejnych nauk z Leszczynową Bryzą. Już sama myśl o tym, że będą wspólnie skradali się po lesie i polować, poznając przy tym wszelkie skuteczne taktyki, budziło w nim ogromne podekscytowanie. Liliowy oparł swoją głowę o miękkie futro na piesi rodzica, znajdując tam spokój oraz bezpieczeństwo. Musiał dać z siebie wszystko i pokazać jej, że wyrośnie na silnego i dobrego wojownika, z którego będzie mogła być dumna.
***
Po śmierci siostry nie okazywał publicznie swojego smutku, tylko dusił go w sobie. Przynajmniej stwierdzić można, że się chociaż starał, bo czasem samotna łza spływała mu z kącika oka. Obraz zabijanej Lodowatki przez Klan Gwiazd pozostanie mu do końca życia w pamięci.
Westchnął głośno, czując pieczenie w ślepiach. Nie myślał zbyt długo – od razu pobiegł do swojej matki, która akurat znajdowała się w obozie. Szukał jej wzrokiem i wkrótce zauważył Jastrzębi Podmuch rozmawiającą z innymi kotami. Wydawała się inna od czasu straty córki, jakby smutek był jedyną emocją, jaka jej pozostała.
Podbiegł do niej, chcąc się wyżalić komukolwiek bliskiemu. Przy niebieskiej przychodziło mu to najłatwiej, ciągle odbierał wrażenie, że nigdy go nie wyśmieje i zawsze prawidłowo oceni.
- Mamo? Możemy chwilę porozmawiać? – zapytał cicho, gdy znalazł się tuż przy niej.
- Jasne – odparła spokojnie i udali się na bok, z dala od innych członków klanu. – Co cię trapi?
Mleczowa Łapa przybrał maskę opanowanego. Matka znała go aż za dobrze i dziwne było, że jeszcze nie zdążyła przejrzeć go na wylot.
- Po prostu… - zaczął niepewnie - chciałem omówić z tobą kwestię Lodowatki - uciął, widząc kątem oka, jak sierść kotki się najeża. Dla niej strata własnego dziecka musiała być bardziej bolesna, niż dla niego utrata siostry. Czemu w ogóle nie wziął tego pod uwagę? Skarcił siebie w myślach za swoją głupotę. Nie chciał później zobaczyć rodzicielki przygnębionej przez to, że sam nie potrafi poradzić sobie z własnymi emocjami.
- Wiem, że jest ci ciężko po stracie siostry. - Jej głos był bardzo cichy, pełen bólu. – Mi też jej brakuje – dodała, opuszczając wzrok na ziemię.
Mleczowa Łapa nie wiedział co odpowiedzieć. Pozostało mu jedynie pocieszyć matkę, innej opcji w tej sytuacji nie widział.
- Też za nią tęsknię – pojedyncze łzy kapały z jego pomarańczowych ślepi prosto na glebę. – Ale mamy przecież siebie oraz Rozkwitający Pąk. Musimy.. Dać radę – nie brzmiał tak pewnie jak przedtem i czuł rozdzierający go od środka ból. –Przepraszam, że o niej wspomniałem, kiedy jest to jeszcze tak niedawne wspomnienie.
- Nic się nie stało – Głos Jastrzębiego Podmuchu drżał. Sama drżała – Wszystko jeszcze się ułoży. Mam jeszcze was, jak już wspomniałeś i nie pozwolę, aby moje kolejne dzieci zostały mi odebrane.
Liliowy polizał matkę po futerku na klatce piersiowej, dając jej znać, iż wspiera ją na każdym kroku. W głębi serca radował się, iż taka odważna i niepokonana kotka jest częścią jego rodziny. Nigdy się nie poddawała i zawsze była do ich dyspozycji, nawet mimo gorszych dni. Miał nadzieję, że zawsze taka zostanie i żadne wydarzenie nie wpłynie na zmianę jej zachowania.
***
Z każdym mijającym księżycem obserwował jak Jastrzębi Podmuch zmienia się. Ostatnimi czasy wydarzyło się w Klanie Wilka wiele tragicznych zdarzeń – między innymi epidemia czerwonego kaszlu, która pozbawiła życia jego kochanego mentora. Kolejna bliska osoba została mu zabrana. Błagał, aby Klan Gwiazdy przyjął go do siebie, bo Leszczynowa Bryza na to zasłużył.
Wydawało mu się, że z każdym dniem jego relacja z matką staje się coraz bardziej odległa. Wyglądało to trochę tak, jakby jego matka oszalała, ale nie chciał dopuścić do siebie takiej okrutnej myśli. Niestety jej działania na to wskazywały i Mleczowemu Pyłowi robiło się z tego powodu przykro. Łamał mu to bardziej i tak już złamane serce. Przyglądał się matce z daleka, bojąc się do niej nawet zagadać.
Gdzie podziała się ta miła oraz zawsze wspierająca niebieska? Teraz zatraciła się w wierze w Klan Gwiazdy. Sam mocno ufał przodkom, ale żeby na prawie każdym kroku twierdzić, iż wszystko to tylko ich jeden plan? Według kocura było to lekka przesada i zamartwiał się o swoją rodzicielkę. Słuchał jej rad, które mu udzielała, gdy miała lepszy humor, ale uczucie niepokoju wzrastało z każdym następnym wschodem słońca.
Stała się bardzo ostrożna i bała się o pręgowanego i jego siostrę. Wszędzie widziała zagrożenie. Po części podzielał jej zmartwienia, w końcu aktualna sytuacja w klanie Wilka nie wyglądała zbyt optymistycznie. Jego przyszłe losy pozostawały pod znakiem zapytania. Ale uważał, że Jastrzębi Podmuch jest aż nazbyt opiekuńcza. Rozumiał jej obawy przed stratą kolejnego dziecka, ale w końcu był już wojownikiem i w razie niebezpieczeństwa potrafił sobie poradzić.
Czasami nawet czuł się samotny. Brakowało mu bliskości matki i jej ciepłego, uspokajającego głosu, którym zawsze do niego przemawiała. Zauważył również, że niebieska coraz częściej modli się do Klanu Gwiazdy i pokłada w nim całą nadzieję przetrwania klanu. Rozumiał, że wiara mogła być tak silna, ale czy do takiego stopnia, aby zniszczyć więzi ze swoją rodziną i dać się pochłonąć jakieś obsesji?
Mleczowy Pył ze smutkiem obserwował, jak Jastrzębi Podmuch coraz bardziej się zatraca. Najgorsza była jednak jego bezradność, nawet jeśli chciał, to nie mógł jej pomóc. Nie potrafił przemówić własnej matce do rozumu. Przez to czuł się gorzej z samym sobą. Ostatnia sytuacja, w której musiał zapewnić kotce, że wyjście na patrol z innym wojownikiem jest bezpiecznie, tylko potwierdziło jego obawy. Mimo iż Jastrzębi Podmuch przebywała razem z nimi, nie odczuwał tej samej relacji co wcześniej. Jakby ktoś przeciął między nimi magiczną więź porozumienia i stali się nawet dla siebie trochę sobie obcy. Doceniał jej troski o jego bezpieczeństwo, ale był już dużym kotem. Da radę.
Parę następnych dni minęło mu w niepokoju. Przeczucie, że stanie się coś złego nie chciało opuścić Mleczowy Pył miał tego dosyć, aż w końcu nastała tragedia, która sprawiła, że po raz trzeci stracił jedną z najważniejszych kotów w jego dosyć krótkim życiu. Nie rozumiał, dlaczego tak bardzo musi cierpieć. Czy to uczucie nie mogło w końcu raz na zawsze zniknąć? Wolał już nie odczuwać nic, niż ciągłą rozpacz po stracie bliskich.
Słysząc szepty pozostałych członków obozu zaniepokoił się. Widząc, jak jego matka rzuca wyzwanie liderce, zamarł w bezruchu. Do reszty oszalała!- pomyślał rozpaczliwie, rzucając się już do biegu, aby przemówić jej do rozsądku. Nie zdążył jednak nawet się ruszyć ze swojego miejsca, bowiem mordercza walka właśnie się zaczęła. Obserwował każdy atak, zaciekłe ruchy Jastrzębiego Podmuchu, licząc, że wygra tę bitwę.
Niestety. Nie miał racji.
Pojedynek trwał zaledwie chwilę. Następnie usłyszał przeraźliwy odgłos łamanych kości. Kości jego matki. Parę sekund potem kotka leżała bez ruchu. Była martwa, a jej ślepia puste. Tak samo, jak jego serce.
Nie mógł w to uwierzyć. Przeszywający go ból był tak silny, że aż cały się zgiął do nienaturalnej pozycji. To wyglądało tak, jakby śnił, tylko trafił mu się najgorszy koszmar, z najbardziej pesymistycznym zakończeniem.
Jego ciało zaczęło się niekontrolowanie trząść. Głos utknął mu w gardle, nie zdołał nawet wypowiedzieć żadnego słowa. Potoki łez skapywały na ziemię, zostawiając na niej mokre plamy.
Jego matka nie żyła. Wyzionęła ducha w walce o lepszą przyszłość klanu.
Nie udało się to jej i naraz odczuł złość. Dwie różne skrajne emocje krążyły w nim. Sam już nie wiedział, co tak naprawdę odczuwa. Chciał stąd uciec jak najdalej, zaszyć się w jakimś kącie i w samotności pocierpieć. Nie przy wszystkich. Opanował swoje łzy, dusząc w sobie eksplodujące przygnębienie wymieszanie z odrobiną gniewu na liderkę. Nie było mu dane nawet ruszyć łapą, gdy spostrzegł, jak tym razem Skalny Szczyt rzuca się na Kroczącą Gwiazdę.
Serce stanęło mu na moment. Nie wytrzymałby już także śmierci jego przyjaciółki. Zamknął na chwilę oczy, starając się myśleć optymistycznie. Skała jest silną wojowniczką, Pokona osłabioną przez jego matkę liderkę. Da radę. Musi dać radę, inaczej nic nie będzie go trzymać w tym klanie. Albo i nawet przy życiu.
Uchylił jedną powiekę, oglądając tocząca się między nimi walkę. Z całych sił kibicował Skalnemu Szczytowi i modlił się do Klanu Gwiazdy, aby ten jej pomógł zwyciężyć. Widok walczącej kotki przerażał go. Bał się, że spotka ją taki sam los, co Jastrzębi Podmuch.
Mleczowy Pył odetchnął z ulgą, gdy czarna zadała obecnej liderce ostateczny cios. Skrzywił się, widząc te bardziej drastyczne sceny. Bura zasłużyła na to. Nie było mu jej żal, wręcz przeciwnie- poczuł nawet radość, widząc ją nieżywą. Ona zamordowała mu matkę i sama zasłużyła na taki sam los. Oby nigdy nie spotkały się w zaświatach.
W końcu mógł stąd odejść, jednak nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Po paru chwilach szybkim biegiem rzucił się w ustronne miejsce, aby tam móc się wypłakać. Znalazł je obok paru krzaków. Usiadł pod nimi, głośno szlochając. Nareszcie z jego gardła wydobył się przeraźliwy krzyk rozpaczy.
To wszystko go przytłaczało. Nie radził sobie z tyloma śmierciami. Przed oczami mignęło mu martwe i zakrwawione ciało matki. Wzdrygnął się i potrząsnął mocno głową, chcąc pozbyć się tego strasznego widoku. Wiedział, że najpewniej dziś nie zaśnie, a jeśli nawet mu to się uda, to będzie noc pełna koszmarów.
- Pa, mamo - wyszeptał cicho, spoglądając w niebo, skąd był w stanie wyczuć jej obecność. Trafiła w lepsze miejsce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz