Tulił się do Brzoskwiniowej Bryzy, która również trwała w milczeniu. Strata dziecka była potworna. Pocieszała ich tylko myśl, że w Klanie Gwiazdy jest bezpieczny i już spotkał się ze swoją rodziną.
On czekał również na ten dzień, gdy zazna spokoju. Był coraz starszy i ruch nie sprawiał już takiej przyjemności jak dawniej. Pojawiały się powoli pierwsze siwe włoski, przez co naprawdę zaczynał być niczym dziadek. Brzoskwinice jednak to nie groziło. Cała w bieli, z niewielką ilością kremowego, była wiecznie młoda. Jedynie jej wzrok ukazywał prawdziwy wiek. - Pamiętasz jak łapaliśmy ryby? - wspominała dawne czasy.
Pokiwał głową. Pamięć miał jeszcze sprawną, a przeszłość nawiedzała go dość często. We snach widział Malinową Łapę, brata, który rozpoczął szkolenie u medyka. Jak śnieżyca zwaliła czekoladowemu na łeb śnieg, a bury zaczął panikować...
Spotkanie z Brzoskwinką też było piękne. Nadal nie mógł uwierzyć, że już tyle księżyców ze sobą żyli. Tak naprawdę te koty co znał, już odeszły. Został z nią najstarszym członkiem, który pamiętał atak Lisiej Gwiazdy na obóz Klanu Nocy i porwanie kociąt. Czas pędził, a niedługo sprawi, że jego historia na tej ziemi, w Klanie Nocy dobiegnie końca.
- Bieg został Pędzącą Łapą - ponownie partnerka starała się zacząć rozmowę.
Wiedział, że chciała, aby przestał się obwiniać za śmierć kremowego... ale to było takie trudne. Mógł go zatrzymać... być szybszy... jak kiedyś w młodości.
- Widziałem... - westchnął.
- Przypomina mi ciebie. - Zwrócił na nią wzrok. - Nieposkromiona energia, optymizm...
- Oby przeżył to życie lepiej ode mnie... i nie cierpiał - miauknął.
- A Brokuł wdała się chyba w matkę.
- Sądzę, że bardziej w ciebie. Ona jest bardziej rozsądna, mimo że rozrabiania z bratem.
- Ja rozrabiałam w jej wieku? - Spojrzała na niego zdziwiona.
Uśmiechnął się. Tak wiele się zapomina, gdy już się jest na skraju życia. Przeszłość się powoli zaciera, zostają tylko we wspomnieniach najważniejsze chwilę. Czy Brzoskwinka rozrabiała? Pewnie tak, każdy kociak miał w swoim życiu taki moment. Ile to razy jego matka była zła na niego, gdy był mały.
- Przejdziemy się? - zaproponowała, kiedy ten posłał jej tylko uśmiech na zadane pytanie.
- Możemy wybrać się na ryby, o ile burza nas oszczędzi - zaproponował.
Kremowa vanka zgodziła się, wstając z lekkim trudem. Udali się w stronę wyjścia z obozu, obiecując Niezapominajkowemu Snu, że niedługo wrócą. Ten czas chcieli spędzić samotnie, tak jak za dawnych księżyców.
Duchota jaka panowała sprawiła, że zatrzymali się bliżej rzeki, która obniżyła swój poziom. Napili się z niej świeżej wody, a nawet pokusili się o zamoczenie łap. I tak zaraz były suche, gdy tylko je wynurzyli.
- Zostańmy tu do zachodu słońca - tym razem to on zaproponował. Kotka pokiwała głową, opierając ją o jego bark.
- Zróbym to... póki mam jeszcze na coś ochotę - poprosiła.
Zaskoczony wbił w nią wzrok. Bał się, że znów ją skrzywdzi. Ostatnim razem to nie skończyło się dobrze. Nie mógł jej jednak odmówić, nie teraz, gdy ich dni były coraz bardziej policzone.
*szykuje miot staruszków*
OdpowiedzUsuń