- Na pewno musisz z nim iść? Powiedz, że boli cię brzuch, Potrójny Krok…
- Mamo…
- Albo po prostu nie idź, poradzą sobie bez ciebie. Ostatnio coś…
- Mamo!
- I ten Huraganowe Wzgórze… Wiesz, co zrobił. Na twoim miejscu…
- MAMO!
Jastrzębi Podmuch spojrzała na syna z zaskoczeniem, wyrwana ze swoich myśli. Futro Mleczowego Pyłu było zjeżone, a on sam patrzył na nią błagalnie. Sprzed legowiska dotarł do nich cichy chichot. Umilkł, gdy niebieska warknęła w tamtą stronę.
- Nic mi nie będzie, to tylko patrol.
- Wiem, ale…
- Idzie z nami Gepardzia Cętka.
- Ale…
Westchnął zmęczony.
- Klan Gwiazdy na pewno nie pozwoli, żeby coś nam się stało.
Ten argument ostatecznie zamknął wojowniczce pysk. Mruknęła tylko cicho coś w rodzaju życzeń powodzenia i zanim się obejrzała, jej syn był już poza legowiskiem, z dala od wzroku nadopiekuńczej matki. Westchnęła. Poczuła się nagle niesamowicie staro.
Skoro syn od niej uciekł, spróbowała poszukać córki. Niebiesko-biały ogon mignął jej gdzieś w okolicy legowiska uczniów. Podeszła bliżej.
- Rozkwit?
- …i nie sprawiałam żadnych kłopotów, w przeciwieństwie do nich.
- T-to wspaniale, p-prawda?
- Ej! Słyszałem, że Cisowa Kołysanka skarżyła się…
- Nieprawda! Sam powiedziałeś Wydrzemu Lasowi, że…
Kłótnia uczniów trwała w najlepsze. Dymne Niebo starał się nad nimi zapanować, posyłając błagalne spojrzenia swojej partnerce. Jej córce. Roześmianej i zapatrzonej w swoją rodzinę.
Wycofała się chyłkiem, zanim ją zauważyli.
Kątem oka dostrzegła Dębową Pierś. Od podejścia do niego powstrzymała ją sylwetka siedzącego obok kocura. Padający Deszcz wyglądał jak kopia swojego ojca. Obaj wpatrywali się w las przed sobą. Z oddali dobiegały śmiechy Świetlistej Duszy bawiącej się z kociętami.
Rozejrzała się za Gepardzią Cętką i dopiero po chwili przypomniała sobie, że jest na patrolu. Spuściła uszy. Skoro tak, może mogłaby…
Tuż obok rozległy się kroki. Wiśniowy Świt. Cicha wojowniczka o magnetyzującym spojrzeniu migdałowych oczu. Niebieską przeszedł dreszcz.
- Widziałaś Jastrzębiego Cienia?
- Rozmawiał ze Skalnym Szczytem - odparła liliowa melodyjnym głosem. Przez chwilę mierzyła ją spojrzeniem.
Jastrzębi Podmuch spuściła wzrok. Zamachała wściekle ogonem i bez słowa podziękowania minęła wojowniczkę.
Dobrze. Nie potrzebowała ich. To nawet lepiej. Pójdzie się modlić. Sama.
Jej wzrok mimowolnie powędrował w stronę legowiska liderki.
Było jej dobrze samej. W końcu miała spokój. Przecież nie będzie się nikomu narzucać. Świetnie radziła sobie bez nich. Nie potrzebowała ich towarzystwa. Zresztą, nigdy nie była sama. Miała Klan Gwiazdy. Oni ją rozumieli. Doceniali. Tak, pójdzie się pomodlić.
Wojowniczka weszła cicho do legowiska medyka i przeszła do pomieszczenia z Kamieniem. Nie rozumiała dlaczego jej gardło ścisnęło się boleśnie. Przecież było jej dobrze. Samej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz