Kiedy kocur bez większego namysłu kazał jej przeszukać las w poszukiwaniu wymyślonej sarny, wręcz oniemiała. Chciała wyrazić sprzeciw, lecz ten odbiegł szybciej, niż zdążyła z oburzeniem machnąć ogonem. Otworzyła pysk z niedowierzania i stała tam niczym skamieniała przez kilka dłuższych chwil. Nie bardzo wiedziała, co ze sobą począć. Jej wiara w występowanie tych mitycznych stworzeń na terenach klanu była dosyć nikła. Mimo to w końcu zrobiła krok za siebie i powoli zaczęła przeczesywać każdy skrawek krzaczka, z nadzieją na znalezienie dowodu, iż to było całkowicie inne stworzenie niż jakaś tam sarna. Łapami z trudem przedzierała się przez grubą warstwę śniegu. Niby Pora Nagich Drzew dobiegała końca, a ona wciąż topiła się w tym białym puchu.
W pewnym momencie już nawet zapomniała, po co w ogóle jest w tym lesie. Skupiała się na innych rzeczach, niż powinna. Co rusz zawieszała wzrok na wszelkich okazach flory, a w głowie układała wiele domysłów na temat pochodzenia danej roślinki. Była bowiem znudzona powierzonym jej zadaniem i szukała ciekawszych rzeczy.
Kręciła się bez większego celu po okolicy, dopóki po lesie nie rozległ się wrzask znajomego jej kota. Zaciekawiona obróciła łebek w tamtym kierunku. Wpatrywała się chwilę w przerwę między drzewami, po czym ruszyła szybkim tempem ku źródła dźwięku. Ni stąd, ni zowąd, wpadł na nią Zimorodkowy Blask, przez co upadła w zimny śnieg. Ledwo się otrzepała, a kocur zaczął ją popędzać, zrywając się na równe łapy.
- Wstawaj, bo będzie po nas! Dzik nas zje! - powiedział, popychając ją nosem, aby ta ratowała swoje życie. Spojrzała na niego z niezrozumieniem w oczach. Nagle coś poruszyło się za nim, a ona wręcz oniemiała. Widziała wysokie, brązowe stworzenie i wbite w nią puste spojrzenie. Niebieski zaczął miauczeć coś o swojej wiewiórce.
- Zimorodku, ale… to nie jest dzik.. – wyszeptała tylko, podnosząc się z ziemi i robiąc kilka kroków w tył. Ciągle wpatrywała się w sarnę, którą wręcz uznawała za mityczne i nie istniejące w tym lesie zwierzę – Albo mam omamy.. – dodała tylko, gdyż stwór stał w bezruchu.
Kocur uchylił pysk ze zdumienia, kiedy spostrzegł „bestię”. Żadne z nich nie wiedziało co robić i przez bardzo długą chwilę cała trójka się nie ruszała.
- Um... Co teraz? – zapytała niespodziewanie kotka.
- No…Nie wiem – odparł.
- Będziesz na nią polował? Wydaje się niegroźna… - ledwo to powiedziała, a brązowy stwór odskoczył do tyłu, pochylił łeb i pacnął nim zwłoki wiewiórki. Zguba czekała, aż otworzy swą paszczę i pożre pomarańczową istotę, jednak nic takiego nie miało miejsca. Nagle zza drzew dobiegł odgłos łamanej gałęzi, a sarna wyprostowała się, po czym spłoszona zaczęła uciekać. Jako, iż szylkretka w tym momencie sama zainteresowała się zwierzęciem, bez wahania ruszyła za nim.
- Dokąd idziesz? – miauknął zdumiony Zimorodek.
- No… ona jest chyba całkiem miła. Nie możemy spróbować się z nią zaprzyjaźnić, zamiast ją zabijać? Ja wiem, że próbowała ci ukraść zdobycz, no ale… Można zobaczyć, czy ma gdzieś jakieś swoje legowisko. Jak okaże się niebezpieczna, to można spróbować ją upolować – oświadczyła. – Poza tym, wciąż uważasz, że dasz sobie sam radę z takim wielkoludem? – mruknęła zaciekawiona.
<Zimorodkowy Blasku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz