Opatulona własnym ogonem i wtulona w bok matki, śniła o swej jakże to ambitnej przyszłości najlepszej wojowniczki. Nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo przecenia swe możliwości, jednak nie przejmowała się tym. Miała ten swój cel i się go zawzięcie trzymała. Nic nie było w stanie jej zniechęcić, nawet nieskończona ilość sensownych argumentów nie dałaby rady z jej upartym podejściem do tej sprawy.
Obudziwszy się, rozejrzała się po żłóbku i leniwie ziewnęła. Widząc śpiącego jeszcze obok niej Jastrzębia, pacnęła go łapą, czekając, aż i on wstanie, by spędzać z nią w pożyteczny sposób czas. Jako wspaniała siostra uwielbiała uderzać w niego swoją przednią kończyną. W ten sposób ćwiczyła siłę do przyszłych walk z napastnikami.
Ten tylko mruknął coś na nią i odsunął się dalej. Skała przekręciła znużona oczami i przysiadła bliżej Borsuczego Kroku, w celu wyeliminowania nieprzyjemnego burczenia z brzuszka. Była głodna, więc łapczywie skonsumowała swoje śniadanie, rozkoszując się przyjemnym smakiem mleka. Po posiłku oblizała swój pyszczek i zaczęła kręcić się po żłóbku, zręcznie omijając budzące się królowe i ich pociechy. Nie była nawet samej sobie w stanie przyznać, że się nudzi. Brzmiało to niezwykle żałośnie, więc odrzuciła tę myśl i chodziła w kółko, próbując sobie wmówić, iż w ten sposób ćwiczy swą wytrzymałość i będzie silniejsza. Zagapiona w ziemię niespodziewanie wpadła w innego kociaka. Od razu po zderzeniu odskoczyła w tył, lekko się chwiejąc. Na szczęście nie przewróciła się i nie doznała upokorzenia. Wiedziała, iż to zderzenie to jej wina, bo to ona nie zwracała uwagi na środowisko, ale czy zamierzała się do tego przyznać? Oczywiście, że nie. Chciała cicho prychnąć, lecz istota przed nią tylko się otrzepała i spojrzała na nią spokojnie.
- Przepraszam – miauknął ze skruchą kocurek. Lekko osłupiała, skrzywiła się. Nie spodziewała się takiego obrotu sytuacji. Totalnie ją zagiął. Nie miała już co na niego fukać, więc tylko napuszona cicho mruknęła. Dopiero po tym zdecydowała się podnieść wzrok i przyjrzeć swojemu rozmówcy. Zdziwiła się, gdyż był niezwykle wysoki, przez co nie czuła się taka duża jak zwykle. Nastroszyła sierść bardziej i wyprostowała się, by sprawiać wrażenie większej. Kocur miał półdługą sierść o ciekawym umaszczeniu, które Skała natychmiastowo uznała za ładne, a jej pospolite, czarne futerko od razu jej się znudziło. Poza tym, wydawał się muskularny. Kotka uznała, że będzie z niego niezły wojownik.
- Skała – miauknęła nagle, bo w końcu to kulturalne, tak przedstawić się na początku – Tiak miam nia imie – dodała.
- Poksywek jeśtem – odparł wesoło. Samiczkę zastanawiało to, dlaczego niektórzy zawsze są tacy radośni. Uważała to jednak za lepszy stan od bycia wiecznie smutnym, więc nie irytowała się optymizmem innych. Kotka skierowała wzrok na jego oczy. O ile prawe wyglądało dosyć normalnie, będąc zwykłej, pomarańczowej barwie, tak kolor w lewym był bardziej wygasły. Jako, iż nie potrafiła trzymać języka za ząbkami, to chciała już o nie zapytać, kiedy to stojąc w bezruchu, niespodziewanie potknęła się o własne kończyny. Cicho warknęła na samą siebie za swą nieporadność. Sprawnie wstała, nim kocurek najwyraźniej rozbawiony jej niestabilnością, zdążyłby skomentować to zajście.
- Ciemu tio oko – podniosła przednią łapę i wskazała lewą stronę – jeśt innie od tiamtiego? – spytała.
<Pokrzywku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz