Kotka przeciągle ziewnęła, opierając łebek o bok swojej matki. Pomimo młodego wieku, coraz bardziej czuła się przytłoczona ciągłym siedzeniem w żłóbku. Przecież na zewnątrz działo się tyle niesamowitych rzeczy, a ona musiała tkwić tu w bezczynności. Wszystko zaczynało ją tu nudzić, a ona nienawidziła tego stanu. Nerwowo kołysała się na boki, mrucząc pod nosem losowe słowa, z pełnym oburzeniem. Ilekroć chciała opuścić to miejsce, była siłą zatrzymywana i zmuszana do siedzenia w kącie na swoich czterech literach. Borsuczy Krok uznała to za najbardziej stosowną karę. Zapewne nie spodziewała się, iż macierzyństwo może być aż tak upierdliwe, szczególnie przy Skale i jej ambitnych na życie planach, które nie pozwalały jej tkwić bezczynnie w jednym miejscu.
Spojrzała na Jastrzębia, a następnie przysunęła się do niego i z całych sił pacnęła łapą w grzbiet. Kocurek wydał z siebie ciche i znudzone prychnięcie. Skała już zdążyła zauważyć, iż przestał reagować na jej zaczepki. A przecież tylko starała się zachęcić go do wspólnych treningów, aby przygotować się na bycie kiedyś uczniem. Słyszała, iż ma na to 6 księżyców. Nie rozumiała jednak, jak działa czas i nie bardzo wiedziała, kiedy ten wyjątkowy dzień mianowania na wyższą rangę nastąpi. Zapobiegawczo starała się przystąpić już do jakiegoś działania, bowiem w każdej chwili mogło wydarzyć się coś niespotykanego. Próbowała pozaczepiać chwilę burasa, lecz bez oczekiwanego skutku. Zrezygnowana obróciła się i spostrzegła ruch przy wyjściu. W przejściu stanął dorosły kocur, blokując swym cielskiem dostęp światła. Momentalnie zrobiło się ciemno, na co czarna nastroszyła futerko i machnęła ogonem.
Wtedy dopiero zdała sobie sprawę, iż ten jegomość pojawiał się tu częściej. Był to przecież jej i Jastrzębia wujek, a także lider tego całego klanu.
Kocur wydawał się czymś przejętym, a jej matka jak zwykle siedziała z obojętnym wyrazem pyska, odpowiadając mu co jakiś czas na zadane pytania. Młoda starała się przypomnieć, jak brzmiało jego imię. Kojarzyło jej się to z tymi wszelkimi ptaszyskami, które latają po niebie, srają na wszystko, a na koniec stają się posiłkiem dla kotów.
Widząc, jak ten wstaje i kieruje się do wyjścia, bez wahania zerwała się na cztery łapy i popędziła, stając przed nim. Kocur spojrzał na nią ze zdziwieniem, a potem obrócił pysk w stronę Borsuk, która niezbyt zainteresowana tą sytuacją, pilnowała tylko, by kocię nie wybiegło ze żłobka i nie dało się pożreć jakiemuś pierwszemu lepszemu drapieżnikowi.
- Gdzcie pian jidzje? – spytała najbardziej poważnym głosem, jakim była w stanie się odezwać. Dlaczego dorośli od tak mogą chodzić wszędzie, a ona była zmuszona spędzać tyle czasu w tym miejscu, w którym nie była nawet w stanie robić zbyt wielu pożytecznych rzeczy.
- No cóż, wychodzę stąd – odparł, lekko zmieszany postawą małej, napuszonej kulki.
- A dliaciego jia nie mogię? – miauknęła z oburzeniem, czując na sobie srogi wzrok rodzicielki – Mamia miówi, źie jesśtiem zia miała, abi wichodzić. Ale czi ti ni jiesteiś zia diuźy, abi tu być? – dopytywała uporczywie. W końcu, wydawało się to bardzo niesprawiedliwe. Kocur westchnął.
- To tak nie działa, a twoja... matka – zawahał się, jakby nie dowierzał, iż ktoś taki jak Borsuczy Krok może mieć kociaki. – Kiedyś podrośniesz i zatęsknisz za żłóbkiem. – zmienił nagle temat.
- Nie plawdia! – rzuciłą ostro w odpowiedzi – Tiu ni mia cio lobić! A tiam mioźna pszeciesz poszytecznie wykioszystiwać czas! – dodała, machając ze zdenerwowania ogonem. Stojąc w przejściu czuła się w zwycięskiej pozycji. Bo to wcale nie tak, że jakby kocur chciał, to mógłby prześlizgnąć się obok niej i ją olać. Jej dziecięcy móżdżek jeszcze nie opanował tego rodzaju logiki.
- Tu też możesz robić wiele pożytecznych rzeczy – lider starał się prawdopodobnie odciągnąć Skałę od chęci wyjścia, aczkolwiek wzrok siostry na grzbiecie mu nie pomagał.
- Ni! Ni dia się tiu nić lobić! Jusz wsistko co mogiłam, to lobiłam i tieraz chcie iść. – kontynuowała zaciekle. Skoro on tu władał, musiał być niezwykle silnym wojownikiem, bo przecież byle komu tej roli się nie daje.
Skała póki co odbierała trochę inne wrażenie, ale to głównie kwestia jej focha.
- Skorio jiestieś tiu lidelem, to powinieneś cioś lobić pozityeczniego, a ni tiu siedzieć i blokiować mi przejście!
- Ale to ty mi je blokujesz… - mruknął cicho. Skała spojrzała za siebie. Rzeczywiście, przecież to ona nie pozwalała mu stąd wyjść. Wzięła głęboki wdech, ale nie ruszyła się z miejsca.
- Nio i? – miauknęła, odbiegając od tematu, w którym zwyczajnie się pogubiła – Tio piwenie ti tiak ustialiłeś, zi nie miogę stiąd wijść! – mruknęła i bez namysłu skoczyła do przodu i pacnęla go z całej siły łapą w jego przednią kończynę. Zawsze, kiedy coś jej się nie podobało, zaczynała wszystkich bić.
<Wróblowa Gwiazdo?>
Lider Klanu Wilka pobity przez dziecko swojej siostry! Zobacz jak! xDDD
OdpowiedzUsuń