Leżał, grzejąc się w cieple promieni słonecznych. Po obozie rozchodziły się krzyki i różnego rodzaju bluzgi, lecz Aroniowa Gwiazda starał się nie zwracać na nie uwagi. Był już stary. Drzemka była ważniejsza niż pouczanie młodzieży o niewyparzonym języku. Ziewnął leniwie. Gdyby nie te krzyki to naprawdę byłoby przyjemnie. Słońce przyjemnie grzało w grzbiet, a wiatr lekko kołysał gałęziami wierzby. Pora Nowych Liści była niczym ze snu. Nic złego się nie działo. Żadnej powodzi, czy tragicznych śmierci ani wojen. Słysząc zbliżające się kroki, otworzył niechętnie ślipia. Brązowa sylwetka nie zaskoczyła go. Niebieskie ślipia bacznie go obserwowały.
— Ostatnio dużo sypiasz. — stwierdził Jesionowy Wicher, dosiadając się.
— Stary jestem. — mruknął lider.
Ilość księżyców coraz bardziej mu dokuczała. Podobnie jak stawy. Westchnął. Tęsknił za młodością. Za beztroską bycia wojownikiem. Za rodziną. Przed Aronią i Jesionem przebiegli roześmiani Węgorzy Wąs i Jesiotrowa Łuska. Wojownicy wskoczyli z pluskiem do jeziora i kontynuowali ściganie się w wodzie. Byli na tyle chaotyczni w swej zabawie, że parę postronnych wojowników musiało oddalić się od brzegu, by także nie zostać całkowicie przemoczonym.
— Chyba masz okazję zostać niedługo dziadkiem. — mruknął do zastępcy.
Jesion położył uszy.
— Oby nie. Jeszcze nie jestem aż tak stary.
— Patrząc na Wrzosową Polanę i Śnieżną Chmurę mogę tylko ci życzyć, żebyś miał rację.
Położył łeb na łapach. Senność znów go dopadła. Ziewnął leniwie, by zwinąć się w kłębek.
— Też lepiej odpocznij póki jest cicho. Znając twoje kociaki zaraz znów się w coś wpakują. — burknął pod nosem.
Zastępca westchnął. Aronia nie dziwił się mu. Dwójce z jego pociech raczej mało który kot by sprostał. Patrząc na to, że czekoladowy podołał wychowaniu ich jakoś, udowadniało, że radę poprowadzić klan. Poza tym, gdyby nie Ognista Łapa i kręcący się przy nim Borsuczy Warkot, w klanie było dość spokojnie. Ich sąsiedzi też nie dawali niepokojących znaków. Miła sielanka była czymś niepokojącym. Klan Gwiazd ostatnio rzadko był tak łaskawy. A szczególnie w ostatnich czasach. Sierść mimowolnie mu się zjeżyła na wspomnienie o zniknięciu słońca. Albo opętanie uczennicy medyka Klanu Wilka. Ta chwilowa przerwa katastrof musiała być ciszą przed burzą.
— Zamierzam się wybrać do Księżycowego Kamienia. — mruknął do Jesionowego Wichru.
Też zdziwiony uniósł ogon.
— Coś cię niepokoi? — w jego głosie było słychać zmartwienie.
— Może dadzą nam pozwolenie by wywalić Ognistą Łapę. — mruknął z uśmiechem.
Jesionowy Wicher spojrzał na niebo.
— Oby! Z każdym wschodem słońca jest jeszcze bardziej wkurzający. — burknął.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz