*też dawno;;*
Chociaż Różana Słodycz straciła kocięta, przynajmniej jej życie udało się uratować. Oboje medyków mogło nareszcie odetchnąć z ulgą, gdy po paru dniach obserwacji doszli do wniosku, że wojowniczce nic nie będzie. Fasolowa Łodyga była jednak zaniepokojona reakcją Potrójnego Kroku na odkrycie, że istnieją zioła, dzięki któremu kotka może poronić. Owszem, uratowali tak już jedno życie, jednak z jaką startą...
— A ty dokąd? — miauknął cętkowany kocur, widząc jak Fasolowa Łodyga ostrożnie kieruje się ku wyjściu z legowiska. Potrzebowała odpocząć po tym wszystkim. Musiała z kimś porozmawiać o tym, co się stało, a Potrójny Krok tego by nie zrozumiał.
— Ochłonąć. Muszę się przejść. — westchnęła pointka. Na pysk liliowego wkradł się nieprzekonany grymas, jednak po chwili puścił medyczkę bez słowa. Fasola w paru susach znalazła się przy wyjściu z obozu i nim się spostrzegła, łapy same prowadziły ją ku polance, gdzie czekał na nią Huragan.
***
Po rozmowie z Iglastą Gwiazdą nie miała czasu, by odetchnąć. Owszem, Huragan zostanie przyjęty do klanu, a ona nie będzie musiała opuszczać rodzinnego domu, jednak wiedziała, że teraz czekało ją coś znacznie trudniejszego od tamtej rozmowy. Potrójny Krok... kocur, który nauczał ją od młodosći, tak bardzo przekonany do zasad, niemalże zakochany w ideach Klanu Gwiazdy, drogi przyjaciel... jak miała mu powiedzieć, że zrobiła coś, przed czym zawsze ją przestrzegał? Że złamała kodeks medyka i spodziewa się kociąt? Bała się jego reakcji, tak cholernie się bała. Jednak nie było teraz powrotu. Dobrze przecież wiedziała, że w końcu coś takiego się wydarzy. Nie miała zamiaru patrzeć, jak kolejni medycy po niej tracą życie tak samo bezsensownie jak Strzyżykowa Pręga, nawet jeśli ruch, jaki miała wykonać miał się skończyć śmiercią. Chciała pokazać Klanu Gwiazdy i innym, że ich zasady nie są nieomylne i medycy nie są bezradnymi wrakami, co przez całe życie muszą jedynie siedzieć przy ziołach. Że posiadanie rodziny i bycie medykiem można ze sobą pogodzić, bez potrzeby porzucania jednego z nich na rzecz drugiego.
— Potrójny Kroku? — rzuciła drżącym głosem w głąb legowiska uzdrowicieli Klanu Wilka.
— O co chodzi? — mruknął kocur, wyłaniając łeb zza skalnej ściany. Fasola zacisnęła zęby i próbując opanować drżenie łap, wzięła głęboki wdech. Uniosła wysoko łeb i spojrzała morskimi, przeszklonymi od łez strachu i buzujących w niej emocji ślepiami prosto w oczy Potrójnego Kroku.
— J-ja... jestem w ciąży.
< Potrójny Kroku? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz