Ruszyła na polowanie. Wraz z Dymnym Niebem oraz Huraganową Łapą. Kocury szły cicho niedaleko siebie, jedynie ona wybyła na sam początek. Węszyła czule, szukając zwierzyny. Żadna jednak nie zamierzała zostać jej obiadem.
Truchtała dość szybko, przez co brat i samotnik nie mogli jej dogonić.
- P-Płomień! - Usłyszała ciche wołanie brata.
Odwróciła się z grymasem. Uderzyła ogonem o ziemię, czekając niecierpliwie, aż Dym do niej podszedł.
- Czego? - Burknęła.
- Z-za s-sz-ybko - wydyszał.
Nie była zadowolona, że ją zatrzymywał. Mimo tego postanowiła zwolnić, kiedy ruszą ponownie.
- Lepiej zacznij węszyć, a nie się o mnie martwisz. - Rzuciła oschle, ruszając powoli.
Dym dołączył do niej nieśmiało. Jego krótka, rzadka sierść wyglądała biednie przy bujnym futrze siostry. Patrzył na nią chwilę.
- M-martwię s-się - mruknął cichutko. - o c-ciebie.
Płomień nie słyszała. Jedynie jakieś pomruki.
- Co ty tam szepczesz? - Zapytała zniecierpliwiona. Chciała już coś upolować, by móc wrócić, odłożyć zdobycz i wyjść z obozu ponownie.
- Że s-się m-martwię... - Miauknął nieco głośniej.
- Niby o co? - Burknęła. - Nic tu nie ma!
Zresztą, nawet jeśli coś by ich zaakatowalo, ruda by stanęła w obronie brata. Wiedziała, że ten by się prędzej posikał, aniżeli cokolwiek zrobił. Jakim cudem został wojownikiem? Może umiał dobrze polować? Bo walki to się po nim nie spodziewała.
- O ciebie - szepnął, kuląc się pod tonem siostry.
Płomień zastrzygła uchem. Nie lubiła takich sytuacji. Co miała zrobić? Powiedzieć mu coś? Odejść? Dać w pysk?
Czuła bałagan w umyśle. Dopiero niedawno zaczęła zauważać rudego bardziej. I dopiero parę dni temu dostrzegła, że nie chciałaby, by marzł w nocy, albo żeby mu ktoś dokuczał. Oczywiście, hipokryzja nadal pozostawała w Płomień, gdyż sama podcinała mu łapy, czy zmuszała do czegoś.
Uderzyła zirytowana ogonem o ziemię. Spojrzała zdenerwowana na brata.
- Nie musisz! - Krzyknęła. - Martw się o siebie! Z naszej dwójki to ty potrzebujesz ochrony!
Po czym tupnęła łapą, odchodząc w krzewy. Nie słuchała dalej brata, który szepnął pod nosem ciche "zawsze będę się martwić". Dym zwyczajnie widział, jak Płomień igra z ogniem. Wiedział, że szła do samego lidera wygarnąć mu parę rzeczy, oraz, że spędzała czas z kociętami zastępczyni. Smucił go fakt, iż jego siostra jest nielubiana, oraz każdemu robi na złość. Sam bardzo ją kochał, ale nie potrafił jej obronić, kiedy szedł z innymi i słyszał pod jej adresem obelgi. Próbował jednak. Często szeptał pod nosem "nie prawda!", kiedy wojownicy obgadywali rudą.
Bhko mu też smutno, że Płomień tego nie zauważała. Jednak... Przyzwyczaił się już.
Szylkretka biegła powoli między wysokimi drzewami. Podążała za tropem, który doprowadził ją do kilku ptaków. Ugiela łapy. Przyczaiła się, bardzo powoli, oraz spokojnie. Na polowaniach była zupełnie inna. Skupiona, cicha, cierpliwa. W obozie czy na patrolu wracała do swojej pierwotnej wersji wiecznego wkurwiasa, który szuka guza.
Zdołała upolować drozda. Chciała już wrócić, więc po odnalezieniu brata i oznajmieniu mu, że wraca, tak zrobiła.
Przekroczyła próg obozu z ptakiem w pysku. Odłożyła go na stos, pysk nadal mając w krwi. Ruszyła przez centrum obozu, słysząc ruch niedaleko siebie. Odwracając głowę, dostrzegła czarną kulę futra.
<Skała? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz