Pogratulował mu mianowania dzieci. Biały uśmiechnął się nieśmiałe, poruszając w rytm bijącego serca. Spokojnie i miarowo. Niedawno sam był kociakiem, który z ciekawością, ale też i przerażeniem wkraczał w dorosły świat.
Oddał resztę nornicy medykowi.
- Jedz. Przydadzą ci się siły do leczenia chorych - powiedział do czekoladowego medyka.
- Na pewno? - Jeżowa Ścieżka zmarszczył brwi, przyglądając się bacznie synowi Ostrzenia i Koniczynki.
Biały tylko pokiwał głową i oddalił się od miejsca posiłku. Po prostu.... Przestał czuć się glodny i zechciał pobyć sam ze sobą, jeden na jeden.
***
Leżeli oboje w praktycznie pustym legowisku medyków. Milczeli, wpatrzeni pusto jakiś punkt przed ich oczami. W powietrzu unosił się słabnący już zapach Konwaliowego Serca, lecz wciąż intensywny Stokrotkowej Łapy.
Oboje utracili bliskie sobie osoby. Wojownik córkę, a medyk własną uczennicę. Niby kolejną z rzędu, lecz zawsze podopieczna.
Tkwili razem, w milczeniu, wspierając siebie nawzajem własną obecnością. Jak prawdziwi przyjaciele, próbował się tak przekonywać Orlik w myślach. Nadal uwielbiał czekoladowego, lecz czy Jeżowa Ścieżka nadal widział i chciał widzieć w niebieskookim przyjaciela?
- Dawno... Nie było tu tak cicho - przerwał milczenie wyższy rangą.
- Tak... Zgadzam się... Bardzo, bardzo cicho... Cisza wylewa mi się uszami i... No, tyłem... - miauknął Orlikowy Szept, zmuszając się do wypowiedzenia każdego słowa. Jak miał się odzywać, skoro zawiódł własne dziecko? Najpierw Ciernista Łapa, której nie próbował odwieść od pomysłu biegnięcia z nim, potem Konwaliowe Serce, bo jej nie upilnował... Potem Drżąca Ścieżka, bo nie potrafił mu pomóc, na końcu Tuptająca Łapa. Cholera, mógł zareagować normalnie na wieść jej orientacji! Mógł, ale oczywiście nie mógł! Był paskudnym ojcem! Najgorszym na świecie! Jednym, wielkim gó...
"Przestań. Przestań, ale to już" - powiedział do siebie w myślach. To nie czas na umartwianie się. Obok leżał równie strapiony Jeżowa Ścieżka. Musiał go wesprzeć, chociaż jego nie zawieść.
- Ja... Wiem, że nie zrobię zbyt wiele, by ci pomóc, ale.. Wiedz.... Twoja obecność blisko mnie mi pomaga i... Proszę, chociaż raz zjedzmy razem kocimiętkę i wyluzujmy - zaproponował biały.
Oddał resztę nornicy medykowi.
- Jedz. Przydadzą ci się siły do leczenia chorych - powiedział do czekoladowego medyka.
- Na pewno? - Jeżowa Ścieżka zmarszczył brwi, przyglądając się bacznie synowi Ostrzenia i Koniczynki.
Biały tylko pokiwał głową i oddalił się od miejsca posiłku. Po prostu.... Przestał czuć się glodny i zechciał pobyć sam ze sobą, jeden na jeden.
***
Leżeli oboje w praktycznie pustym legowisku medyków. Milczeli, wpatrzeni pusto jakiś punkt przed ich oczami. W powietrzu unosił się słabnący już zapach Konwaliowego Serca, lecz wciąż intensywny Stokrotkowej Łapy.
Oboje utracili bliskie sobie osoby. Wojownik córkę, a medyk własną uczennicę. Niby kolejną z rzędu, lecz zawsze podopieczna.
Tkwili razem, w milczeniu, wspierając siebie nawzajem własną obecnością. Jak prawdziwi przyjaciele, próbował się tak przekonywać Orlik w myślach. Nadal uwielbiał czekoladowego, lecz czy Jeżowa Ścieżka nadal widział i chciał widzieć w niebieskookim przyjaciela?
- Dawno... Nie było tu tak cicho - przerwał milczenie wyższy rangą.
- Tak... Zgadzam się... Bardzo, bardzo cicho... Cisza wylewa mi się uszami i... No, tyłem... - miauknął Orlikowy Szept, zmuszając się do wypowiedzenia każdego słowa. Jak miał się odzywać, skoro zawiódł własne dziecko? Najpierw Ciernista Łapa, której nie próbował odwieść od pomysłu biegnięcia z nim, potem Konwaliowe Serce, bo jej nie upilnował... Potem Drżąca Ścieżka, bo nie potrafił mu pomóc, na końcu Tuptająca Łapa. Cholera, mógł zareagować normalnie na wieść jej orientacji! Mógł, ale oczywiście nie mógł! Był paskudnym ojcem! Najgorszym na świecie! Jednym, wielkim gó...
"Przestań. Przestań, ale to już" - powiedział do siebie w myślach. To nie czas na umartwianie się. Obok leżał równie strapiony Jeżowa Ścieżka. Musiał go wesprzeć, chociaż jego nie zawieść.
- Ja... Wiem, że nie zrobię zbyt wiele, by ci pomóc, ale.. Wiedz.... Twoja obecność blisko mnie mi pomaga i... Proszę, chociaż raz zjedzmy razem kocimiętkę i wyluzujmy - zaproponował biały.
<Jeżyku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz