— ŻAŁUJĘ KAŻDEGO ZASRANEGO UDERZENIA SERCA, KTÓRE Z TOBĄ SPĘDZIŁAM! Z NAMI KONIEC! — dały się nieść krzyki.
Jesionowy Wicher od razu zrozumiał co się dzieję. W końcu wyszło na jaw, że Żytnie Pole wcale nie była wierna Zbożowemu Kłosowi. Mógł spodziewać się afery, ale łapoczynów? Na dodatek cały klan się zebrał, wpatrując w dwie krzykaczki. Jako zastępca musiał więc interweniować, zanim dojdzie do tragedii. Nie chciał później czuć się winny, że przez jego bierność kotki się wzajemnie skrzywdziły.
Zbożowy Kłos zamachnęła się, chcąc wymierzyć cios swojej dawnej partnerce. Tylko... zamiast w obiekt swojej nienawiści uderzyła prosto w pysk Jesionowego Wichru, który wpadł między kotki, chcąc je rozdzielić. Spanikowana odepchnęła z całej siły Żyto, podbiegając do kocura, który tamował własną łapą krwawienie.
— W-wujku? Nic ci nie jest? Ja przepraszam! Nie chciałam-! — miauknęła przestraszona, dotykając nosem jego zakrwawionego policzka.
Skrzywił się, bo tego to się nie spodziewał. Dostać za próbę uratowania tych dwóch od wyrwania sobie kłaków.
- Nic... nic się nie stało - miauknął tylko, krzywiąc się z bólu.
Pierwszy raz dostał lepe na pysk. Musiał przyznać, że nie było to miłe uczucie.
- No i widzisz co zrobiłaś?! - Zbożowy Kłos wydarła się na Żytnie Pole.
Westchnął. Otoczył zbulwersowaną wojowniczkę ogonem, po czym zaczął kierować w stronę leża medyków. Oni powinni zająć się jego raną, a przy okazji mogli zająć się też kotką. Przydałoby się jej coś na uspokojenie. Jakieś ziarna maku na przykład.
- Boli bardzo? - miauknął z troską, powoli uspokajając się.
- Przeżyje. Jestem w końcu duży - Uśmiechnął się do niej, udowadniając, że wszystko było z nim w porządku.
Kiedy znaleźli się w leżu medyków, musiał znieść zabiegi Mglistego Snu, która marudziła coś na głupotę zastępcy. No może postąpił lekkomyślnie, ale nie mógł o tak stać i na to patrzeć. Jego moralność nie pozwalała mu na to. Kątem oka zerknął na Zbożowy Kłos, która ze zwieszoną głową wpatrywała się w mech. Kiedy pajęczyna została przymocowana do rany, podszedł do niej, trącając ją w bark.
- Nie zasługiwała na ciebie. - miauknął. - Wierzę, że jeszcze znajdziesz kogoś, kto pokocha cię szczerze. I może nie chcesz moich rad, bo są zbyt zwykłe i nie wnoszące nic nowego, to wiedz, że dla mnie jesteś naprawdę dobrą wojowniczką o szlachetnym sercu. - miauknął.
Widząc jednak, że był do kitu w pocieszaniu, trącił ją ponownie.
- Będziesz mi coś winna za tą ranę. - To sprawiło, że uszy kotki zaczęły uważniej słuchać. - Zawody w łowieniu ryb. Co ty na to? I nie przyjmuję żadnych odmów.
<Zboże?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz