Wylazł na świat, wyciągnięty przez trójnogą marudę. Wtedy jeszcze tego nie wiedział. Liczył się fakt zimna, głosów i ciemności. Ten okres chciał jak najszybciej wyrzucić z pamięci. To było takie słabe i upokarzające. Nie mógł nawet porządnie się ruszyć, bo krótkie łapki nie znały pojęcia ruchu. Oznaczało, że musiał się mocno wysilić, aby zostać niezależnym i unieść się sam, bez pomocy innych. Tak też minęły pierwsze tygodnie. Spanie, jedzenie i próba wstania. To ostatnie było jednak za bardzo męczące, przez co kilka razy przyłapał się na drzemce. Gdzieś przy uchu słyszał popiskiwanie siostry, która jak i on, musiała znosić tą niemoc. Dopiero kiedy udało mu się otworzyć oczy, mógł ruszyć dalej. Chociaż pyski kotek innych od matki były bardzo... dziwne. Nie rozumiał po co tu siedziały i zabierały przestrzeń. No i jeszcze były te inne kociaki. Zaglądały zaciekawione, wtykając pysk prawie w jego futerko. Jakby nie mogły zrozumieć, że nie chciał ich obok siebie. Widział, że mamie też się to nie podobało. Pewnie również nie lubiła takiego braku dystansu. Nic jednak robi na te akty "przemocy", ponieważ ledwo co stał na łapach, a co dopiero przylać lub odpowiedzieć na zaczepki. Wstydził się nieco tego jak mówił. Tak... słabo, sepleniąc. Dlatego jego życie pozostawało nudne i mdłe. No chyba, że mama komuś groziła. Wtedy to było można odczuć jej moc i to coś co sprawia, aby z nią nie zadzierać. Nie bał się jednak jej, raczej darzył podziwem, co widać było w jego pomarańczowych oczach.
- Kto to? - Usłyszał głos siostry.
Zerknął w tamtym kierunku dostrzegając obcego. Zapach jednak kojarzył. Chyba bywał tu od czasu do czasu, kiedy ten jeszcze nie widział kompletnie niczego. Usiadł prosto na łapkach, patrząc na niego z zaciekawieniem. Od razu podszedł do nich. Czy to był ich tata? Miał podobny kolor sierści no i odwiedzał mamę. Skała od razu przybrała swoją "kamienną minę", a on no po prostu siedział i patrzył w oczy kocura.
- Cześć - miauknął na powitanie, po czym jego wzrok przeniósł się na kociaki, które teraz wpatrywały się w niego jak zaklęte.
- Ty jesteś nasym tatą? - zapytał, przekrzywiając łepek.
Kocur od razu jakby się zmieszał, co nie uszło jego uwadze. Gdyby nie miał sierści pewnie spaliłby buraka. Czy powiedział coś nie tak?
- Ja...Ja nie... Jestem... bratem waszej mamy. Borsuczy Krok to moja siostra.... - wytłumaczył maluchom.
Siostra... Czyli tak jak Skała była dla niego, tak on dla mamy? To gdzie był ich tata? Czemu nie on przyszedł, a ten "brat mamy"? Już otwierał pyszczek, aby wylać z siebie swoje niezadowolenie, kiedy to na jego ciałko opadł futrzasty ogon mamy. Zakrył on prawie w całości kocurka, który zaczął wypluwać sierść z swojego pyszczka.
- To nie tylko mój brat, ale i lider klanu. Należy mu się szacunek. - odpowiedziała rzucając Jastrzębowi spojrzenie.
Wygramolił się spod jej ogona, otrzepując puchatą sierść. A skąd miał wiedzieć, że to pan lider? No i co to znaczyło? Mama coś tam mówiła, ale ciekawsze było obserwowanie jak Deszczyk z Pokrzywkiem odprawiają małpi cyrk.
- Lidelem? - Oczy Skały zalśniły. - Jak to jest być lidelem?
Na to pytanie również zwrócił pyszczek na wujka. To było bardzo ciekawe pytanie!
- Jak nim zostales? Pokonales wilka? - zapytał zaciekawiony.
<Wujaszku?>
To nie jest tak, że dobrze, albo że niedobrze
OdpowiedzUsuń