Jabłuszko został zwalony z nóg przez Kurkę.
- Mam cię, przebiegły wojowniku Klanu Klifu! - wrzasnął rudy kociak, skacząc na niego z położonego wyżej korzenia. Jabłuszko pisnął, przetaczając się na grzbiet i odpychając arlekina.
- Oberwę ci wąsy, Kurkowy Pazurze! - syknął liliowy, a w jego niebieskich oczach zatańczyła radość. Szybko podniósł się i nastroszył półdługie futerko.
- Chyba śnisz, Jabłkowe Serce! - krzyknął „wojownik”, ponownie skacząc na starszego. Kocięta poturlały się przez trawę, piszcząc z radości. Jabłuszko strząsnął z siebie Kurkę i podniósł się, dysząc ze zmęczenia. Rudzielec wykonał przysiad, wydając z siebie groźny pomruk.
Mimo że cała walka była tylko częścią zabawy, point z łatwością potrafił wyobrazić sobie otaczające ich pole bitwy. Im bardziej zaprzyjaźniał się z Kurką i Orzeszką, tym lepiej rozumiał osoby twierdzące, że spędzanie czasu z innymi sprawia dużo więcej frajdy niż siedzenie samotnie. Szczerze mówiąc, żałował, że niedługo będzie musiał opuścić przyjaciół - na szczęście, ta perspektywa wydawała się na tyle daleka, więc…
I w tamtej chwili Aroniowa Gwiazda zwołał zebranie Klanu.
„No chyba nie” zdążył tylko pomyśleć Jabłuszko, zanim zauważył oddalającego się od niego Kurkę. „Nawet on mnie zostawił!” jęknął w myślach, czując, jak ze stresu futro staje mu dęba. Nieśmiałym krokiem ruszył w stronę zbiorowiska kotów, gdy ktoś chwycił go za kark i przyciągnął do siebie.
- Masz mech w sierści - stwierdziła Rzeczna Bryza, szybkimi ruchami języka doprowadzając syna do ładu. Jabłuszko poczuł wstyd, gdy zauważył skierowany na niego wzrok Aroniowej Gwiazdy. Czuł się źle z tym że cały Klan na niego czeka, a myśl o dziesiątkach wlepiających się w niego spojrzeniach napełniła go przerażeniem. Czy mógł się teraz wycofać? - Powodzenia - szepnęła matka, delikatnie popychając go w stronę tłumu.
Point poczuł ogarniający go strach. Z każdej strony otaczały go wpatrujące się w niego koty - jedyną pociechą byli kibicujący mu spod żłobka Orzeszka i Kurka. Kocurek wziął głęboki oddech i rzucił ostatnie spojrzenie w stronę Rzecznej Bryzy, której oczy były wypełnione dumą. Pochylając głowę, wyszedł przed szereg.
- Jabłuszko, ukończyłeś sześć księżyców i nadszedł czas, abyś został uczniem. Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika będziesz się nazywać Jabłkowa Łapa - rozpoczął Aroniowa Gwiazda, a liliowy poczuł ciepło rozpływające się po jego sercu. Szczerze mówiąc, aż do tej chwili nie myślał poważnie o swojej przyszłości jako wojownik, jednak teraz ta wizja wydała się niezwykle mu bliska. - Twoim mentorem będzie Oszronione Futro. Mam nadzieję, że przekaże ci on całą swoją wiedzę - ogłosił lider, a Jabłkowa Łapa nagle poczuł, jak serce podchodzi mu do gardła.
Nie chodziło o to, że nie lubił Oszronionego Futra. Clou problemu była aparycja wojownika.
Oszronione Futro w porównaniu do drobnego Jabłkowej Łapy był GIGANTYCZNY.
Jedynym powodem wcześniejszego niezauważenia niebieskiego kocura było prawdopodobnie przerażenie pointa. Teraz Jabłuszko dostrzegał go od razu - siedział z przodu, wysunięty z tłumu, prawdopodobnie wiedząc od dawna, że dostanie nowego ucznia. Nie czekając na sygnał Aroniowej Gwiazdy, wojownik wstał i podszedł do Jabłkowej Łapy.
- Oszronione Futro, jesteś gotów do szkolenia kolejnego ucznia. Otrzymałeś od swojego mentora, Jaskrowego Pyłu doskonałe szkolenie i pokazałeś swoje umiejętności podczas szkolenia Pierwszego Deszczu. Będziesz mentorem Jabłkowej Łapy, mam nadzieję, że przekażesz mu całą swoją wiedzę - zakończył uroczyście lider, a świeżo mianowany uczeń spojrzał z nieufnością na mentora.
- Musimy zetknąć się nosami - podpowiedział Oszronione Futro, a point miał ochotę parsknąć. Gdyby to było takie proste…
Rytualne zetknięcie się w wykonaniu pary wyglądało dosyć niezdarnie - aby dostać do pyska mentora, Jabłuszko musiał maksymalnie wyciągnąć szyję. Niestety w tym samym momencie wojownik wpadł na pomysł nagłego schylenia się, przez co para zderzyła się nosami.
- D-dam z siebie wszystko - obiecał cicho uczeń, na co Oszronione Futro wydał z siebie pełen zadowolenia pomruk i przyjacielsko polizał go po głowie.
- Nie wątpię – potwierdził, częściowo zagłuszony przez skandujący imię Jabłkowej Łapy tłum. Liliowy był lekko zawstydzony poświęcaną mu w tej chwili uwagą, szczególnie w momencie, gdy praktycznie nieznajome koty zaczęły podchodzić, aby mu pogratulować. Wcale nie chciał rozmawiać z obcymi, więc z zniecierpliwieniem czekał na przybycie matki lub przyjaciół.
- Jestem z ciebie dumna - wymruczała Rzeczna Bryza, ocierając się o jego bok. Jabłkowa Łapa zamruczał głośno, przykładając łebek do piersi matki. Siedzący niedaleko Oszronione Futro podniósł się i spojrzał na ucznia z zainteresowaniem.
- Kiedy skończycie, pójdziemy zobaczyć terytorium – poinformował go i odszedł na bok, dając możliwość podejścia bliskim terminatora.
- Jabłkowa Łapo! - zawołała Orzeszka, podbiegając do liliowego, który poczuł się strasznie dziwnie, słysząc, jak przyjaciółka woła go nowym imieniem. - Mam coś dla ciebie - oznajmiła kotka, a Jabłuszko zauważył trzymany przez nią pęk kwiatów.
- Dziękuję - wymruczał z zakłopotaniem, czując rozchodzące się pod futrem ciepło.
Ugiął łapy, pozwalając młodszej kotce wpleść kwiaty w jego półdługie futro. Szylkretowa zamruczała z zadowoleniem, a Jabłkowa Łapa uśmiechnął się nieśmiało.
- To bardzo miłe, że… - zaczął uczeń, lecz jego wypowiedź została przerwana przez pełen wściekłości wrzask.
- TY GŁUPIA KUPO FUTRA!
Jabłkowa Łapa nie musiał się odwracać, by wiedzieć, kto krzyczy. Ze żłobka wypadł Kurka, a jego spojrzenie wypełniała złość. Liliowy od razu zauważył, co jest powodem jego wzburzenia - rudzielec niósł w pysku kilka jaskrów. Jabłuszko struchlał, w myślach przeklinając swój los.
- M-mogę nosić kwiaty od was o-obojga – pisnął szybko, modląc się o niewszczęcie bójki przez Kurkę. Czemu przyjaźń musiała być taka trudna?!
***
Jabłkowa Łapa ulotnił się spod żłobka, zanim Kurka i Orzeszka zaczęli na siebie wrzeszczeć, czyli mówiąc innymi słowy - zwiał w tempie ekspresowym.
- Co ci się stało? - zapytał Oszronione Futro, a jego wąsy zadrżały z rozbawienia. Point westchnął wymownie, spoglądając na wplecione w futro kwiaty. Niebieski kocur strzepnął uszami i uśmiechnął się przyjaźnie. - Chodź, pokażę ci nasze terytorium – oznajmił, szybkim krokiem oddalając się od obozu. Jabłkowa Łapa niepewnie podążył za nim, chcąc uciec jak najdalej od ciągłych kłótni.
W tamtej chwili był praktycznie pewny, że przyjaźń między Kurką i Orzeszką była rzeczą niemożliwą.
< Orzeszko? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz