Uśmiechnęła się pod nosem, gdy opuściła obóz, drepcząc spokojnie po trawie, która przyjemnie szeleściła. Wiatr obijał się o góry, szumiąc cicho. Słońce natomiast grzało w grzbiet, dodając kotce tylko energii. Myślami była przy swoim ostatnim spotkaniu z Wróbelkiem, co jakiś czas tęsknym wzrokiem szukała go przy granicy jednak na próżno, była pp części zła na burego kocura, jednak miała świadomość, że jako lider nie może sobie iść w każdej chwili, by się z nią spotkać. Niby rozumiała, jednak czuła rozczarowanie i złość za każdym razem, gdy nie udało jej się dostrzec tej kupy futra. Teraz nie miała jednak czasu na wypatrywanie wilczaka, dwa wschody słońca temu Lwia Grzywa zwrócił jej uwagę, że coś zbyt często czuje jej zapach wzdłuż granicy. Wtedy powiedziała mu, że to jej ulubione miejsce do polowań, jednakże wolała nie nadużywać wyrozumiałości rudego kocura.
Dlatego też swoje łapy skierowała do podnóża góry. Podczas treningów z Lisią Gwiazdą czasem przychodzili tutaj, by zapolować na gniazdujące ptaki, ich pisklęta czy jaja. Oblizała pyszczek, smakując powietrze. Stanęła na tylnych łapach, chcąc wspiąć się na kawał skały, gdy zatrzymał ją znajomy głos. Zdziwiona wpatrywała się w kwiatki, które leżały u jej łap oraz w swojego ojca, na którego pysku gościł radosny uśmiech.
— Cześć Iskrzący Kroku! — zaczął wesoło, owijając ogonem swoje przednie łapy — Zobacz, zerwałem dla ciebie kwiaty, podobają ci się? Słyszałem, że kotki w twoim wieku takie lubią.
Nim zdążyła coś odpowiedzieć, Barwinek kontynuował. Iskrzący Krok obserwowała go w rozbawieniu, chichocząc pod nosem, gdy kocur niemalże się zapowietrzał, nawijając i nawijając.
— Zasłyszałem też, że ostatnio modne są kwiaty w futrze. Może spróbujesz też? — zaproponował. Calico zamyśliła się. Może Wróbelkowi by się w nich spodobała? Taką stokrotkę by za ucho wplotła a w ogon kilka margaretek? Zamruczała z aprobatą na własny pomysł — Na pewno Ci będzie do twarzy! O, a wiedziałaś, że Srebrna Grzywa kręci z Muchomorową Cętką? Oh, a chciałabyś zjeść ze mną później obiad?
Zaśmiała się głośno, gdy wojownik wziął głęboki wdech, wywalając język z pyska.
— Chętnie, tato — miauknęła radośnie, pusząc futerko z ekscytacji — Tylko najpierw trzeba ten obiad złapać. Tam siedzi — wyjaśniła, głową wskazując na skalną półkę, która znajdowała się dosyć wysoko. Barwinek skinął jej głową, po czym oboje zaczęli się wspinać.
* * *
Wyprzedziła wracających ze zgromadzenia klifiaków, po drodze łapiąc nieuważną mysz, po czym ze zdobyczą usiadła w wejściu do obozu, czekając na powrót Berberysowej Gwiazdy. W duchu modliła się do klanu gwiazdy, by ten pepla jej jeszcze nie sypnął. Szylkretowa liderka uśmiechnęła się do niej ciepło, zaś Iskrząca skinęła jej głową z szacunkiem. Czyli jej futro jeszcze było całe, najwidoczniej Berberys była zbyt zajęta, by ten maminsynek zdołał na nią nakablować.
— Chciałabym porozmawiać z tobą, Berberysowa Gwiazdo — miauknęła hardo, zaś widząc zmieszanie na mordce kotki, ponownie otworzyła pyszczek — Teraz. To ważne.
— Cóż, w takim razie chodź za mną.
Kocica machnęła ogonem, prowadząc młodą wojowniczkę pod pień drzewa, na którym znajdowało się jej legowisko. Niebieska szylkretka usiadła, opierając się o nie lekko barkiem, po czym skinęła głową, zachęcając Iskrzącą do rozmowy.
— Bo ja... chciałam przeprosić — miauknęła cicho, kładąc u jej łap mysz. Zdziwiona liderka zdążyła jedynie bąknąć cicho "Za co niby?" — Złamałam twój zakaz. Poszłam na zgromadzenie, mimo iż nie zostałam na nie wybrana. Wybacz mi, Berberysowa Gwiazdo — pochyliła nisko głowę, chcąc okazać jej należyty szacunek. W żółtych ślepiach kocicy odbijała się złość, nim jednak zdążyła cokolwiek powiedzieć, Iskrzący Krok kontynuowała — Na swoją obronę chcę tylko powiedzieć, że martwiłam się o przyjaciela, Królicze Serce z klanu nocy. Dawno go nie widziałam, myślałam, że zginął. Po prostu wolałam się upewnić, że nic mu nie jest.
— Wiesz, że nie powinnaś nawiązywać zbyt bliskich stosunków z kotami z obcych klanów? Co będzie podczas wojny!?
— Podczas wojny będę walczyć dla klanu klifu. To mój dom — skłamała gładko, zaś starsza kocica łyknęła fałsz jak kocię miód — Możesz przyjaźnić się z członkami innych klanów, ale twoja lojalność musi pozostać przy twoim klanie, kiedy pewnego dnia staniesz przeciw nim w bitwie. Nie robię nic złego, mając znajomych w innych klanach, skoro moja lojalność należy tylko dla klanu klifu — zarecytowała perfekcyjnie formułkę kodeksu. Berberys pokiwała z zadumie głową na jej słowa, wzdychając ciężko.
— No dobrze, nie rób tego następnym razem, bo nie będę taka łagodna. Do odwołania masz pomagać medykom oraz spełniać wszystkie prośby królowych oraz Sokolego Skrzydła — czarno-ruda skinęła jej głową, czując jednocześnie jak cały stres z niej znika. Zanim jeszcze odeszła, otworzyła mordkę tej ostatni raz.
— Jeszcze jedno, Berberysowa Gwiazdo. Mogłabyś zapanować nad swoim synem? Nie życzę sobie oskarżania mnie, że niby zdradzam klan i chodzę w krzaki z tymi kocurami, bo tak jak wspomniała, kodeks wojownika nie zabrania mieć znajomych w innych klanach. Dodatkowo prawie pobił się z liderem klanu wilka, Wróblową Gwiazdą — miauknęła spokojnie, odchodząc. Swoje łapy skierowała w stronę ojca, który wylizywał swoje futerko przed legowiskiem wojowników. Kątem oka widziała, jak lidera przywołuje do siebie swojego syna, zaś po jej mimice i ruchach było widać, że Szczawiowy Liść zbiera konkretny opierdol.
— Zgadnij kto ma przesrane, tatku — zachichotała, ruchem głowy wskazując opieprzanego właśnie liliowego kocura. Napuszyła futro z dumy, uśmiechając się szeroko.
— No dobrze, nie rób tego następnym razem, bo nie będę taka łagodna. Do odwołania masz pomagać medykom oraz spełniać wszystkie prośby królowych oraz Sokolego Skrzydła — czarno-ruda skinęła jej głową, czując jednocześnie jak cały stres z niej znika. Zanim jeszcze odeszła, otworzyła mordkę tej ostatni raz.
— Jeszcze jedno, Berberysowa Gwiazdo. Mogłabyś zapanować nad swoim synem? Nie życzę sobie oskarżania mnie, że niby zdradzam klan i chodzę w krzaki z tymi kocurami, bo tak jak wspomniała, kodeks wojownika nie zabrania mieć znajomych w innych klanach. Dodatkowo prawie pobił się z liderem klanu wilka, Wróblową Gwiazdą — miauknęła spokojnie, odchodząc. Swoje łapy skierowała w stronę ojca, który wylizywał swoje futerko przed legowiskiem wojowników. Kątem oka widziała, jak lidera przywołuje do siebie swojego syna, zaś po jej mimice i ruchach było widać, że Szczawiowy Liść zbiera konkretny opierdol.
— Zgadnij kto ma przesrane, tatku — zachichotała, ruchem głowy wskazując opieprzanego właśnie liliowego kocura. Napuszyła futro z dumy, uśmiechając się szeroko.
< Barwinku? >
I kto tu jest skarżypytą
OdpowiedzUsuńRękawica rzucona. Pora na wojnę
UsuńBiedny Barwin ;;
Usuń