Złapał królika, wbijając z zadowoleniem swoje kły w jego kark. Ciepła krew trysnęła na ziemię. Cudownie! Wybrał się na polowanie, ponieważ nie miał ochoty siedzieć w obozie. Ostatnio długo tam przebywał. Mokra Gwiazda nie zabierał go na zgromadzenia, przez co strasznie się nudził. Jedyne co mógł więc robić to polować. Chociaż i to powoli zaczęło go męczyć. No bo ile można siedzieć na zewnątrz w poszukiwaniu posiłku, kiedy stos uginał się od świeżych piszczek? Nawet nie miał z kim pogadać, nie licząc siebie.
Ruszył więc z powrotem do obozu, kiedy to na coś nadepnął. Skrzywił się i spojrzał na swoją łapę. Widząc, co tam mu się wbiło, zamarł. Pamiętał bardzo dobrze ten przezroczysty materiał...
Biegł za królikiem. Usłyszał trzask i odgłos upadającego ciała. Tata! Leżał z rozoraną szyją, wykrwawiając się. Szkło. Wszędzie szkło i krew.
Złapał oddech, wypuszczając zdobycz z pyska. Nie... Nie... Dlaczego tu zawędrował? Czemu... to musiało do niego powrócić?
Nie. Musiał z tym walczyć. Musiał zepchnąć wspomnienie na samo dno świadomości. To była przeszłość. Nie powinien do niej powracać. Podniósł posiłek i skierował kroki w stronę obozu. Szkło w łapie bardzo mu w tym przeszkadzało. Zaczął kuleć, próbując ignorować ból i zapach krwi. Nie wiedział ile to trwało, ale udało mu się wrócić i rzucić zdobycz na stos. Od razu udał się do wujka, aby ten pomógł mu na ten wynalazek Dwunożnych.
Tak jak się spodziewał, wujek przyjął go z uśmiechem na pyszczku i wyciągnął drobinki, smarując ranę jakąś papką. Od razu było lepiej. Jednak do czegoś kocur się przydaje! Pożegnał się z nim i wyszedł na zewnątrz. Chyba był to błąd, bo już za chwilę przed nim stanęło to małe coś, co było jego dzieckiem. Chociaż nie jego... On nigdy nie pozwoliłby na takie wykorzystanie się!
Ale to była mimo wszystko jego córka. Wspomnienie wujka, który mówił mu o nim i ojcu w kontekście jego i Płacz sprawił, że zawahał się nad odejściem. Nie chciał być złym ojcem... Ale też nie chciał w ogóle nim być. Te dwa sprzeczne ze sobą uczucia, obijały się o jego głowę, przez co naprawdę trudno mu było zadecydować. Dopiero pacnięcie w jego łapę, zepchnęło myśli na samo dno. Spojrzał na córkę, która wpatrywała się w niego wyczekująco. Ale co miał niby zrobić? Nie znał się na dzieciach.
- Czego? - fuknął.
- Znaczy chciałem powiedzieć cześć? - dodało jego łagodniejsze ja.
Powinni chyba się określić, kiedy który mówił. Nie dość, że oboje sobie zaprzeczali, to wywoływali dezorientację u innych.
Drżący nie miał za bardzo ochoty na taką szybką konfrontację z Płacz. Może i Jeżowa Ścieżka ruszył jego sumienie, ale dla niego to było po prostu za wcześnie. Nie chciał przypadkiem zrobić coś nie tak. Ścieżka miał o tym inne zdanie. Jak dla niego mógł wykorzystać dzieciaka, skoro już go ma. Oboje bili się z myślami co robić, kiedy to mały głosik znów się odezwał.
- Cześć! - Te oczy... Pełne radości kociaka, coś w nim rozczuliły.
- Dlaczego wyszłaś ze żłobka? Nie jest to miejsce dla kociąt - fuknął.
No i tyle było z tego rozczulania się. Jeżeli chciał spędzić czas z córką, to mógł się odezwać. A jak nie... To nie. Nie będzie przecież na siebie naciskał.
Naglę złapał go strach, a łapy zaczęły drżeć. No dobra, nie spodziewał się, że kociak może wywołać w nim taki strach. Z jednej strony chciał uciec, ale z drugiej Ścieżka mocno trzymał go przy ziemi. On nie miał zamiaru dawać nogi przed takim glutem.
- No już. Spadaj do siebie - powiedział popychając ją łapą w stronę żłobka.
- M-może mniej tak agresywnie? - pisnął do siebie.
- Nie odzywaj się. Ja to coś wychowuje - warknął do tej tchórzliwej jednostki.
Płacz słysząc wymianę słów ojca z... właściwie z samym sobą, otworzyła tylko pyszczek. Nie chcąc słuchać od niej żadnych pytań, szybko zatkał go swoim ogonem,
- Nie. Wolno. Pytać - zaakcentował słowa, aby zostały odebrane jak coś, z czym nie można się kłócić.
<Płacz?>
Wyleczony: Drżąca Ścieżka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz