Jego matka zdechła. Ponoć ktoś znalazł ją sztywną i zimną o porze wschodzącego słońca. Mały czuł się... dziwnie. Co prawda przez ostatnie dziesięć księżyców, może mniej, może więcej, unikał rodzicielki. Coś słyszał, że ponoć chorowała i miała problemy z pamięcią, jednak średnio w to wierzył. Przecież mama zawsze była mamą i jakaś zafajdana choroba by jej nie ruszyła. Nie ją.
No a jednak nie dała rady. Teraz po burej, wielkiej i wściekłej wojowniczce pozostał tylko żałosny kopczyk. Mały Wilk położył po sobie uszy, widząc, że jego durny brat siedzi nad grobem matki. Średnio miał ochotę na konfrontacje z zastępcą, jednak coś go tchnęło i nim zdążył zawrócić, wykonał krok w przód, później kolejny i kolejny. Machnął ogonem, kładąc kwiatek na udeptanym piachu, po czym usiadł obok.
— Przepraszam. Za wszystko — mina Wróbla wyrażała wszystkie znane mu emocje. Od dziwienia, po przerażenie aż po "Bracie, nie pierdol, co brałeś?". Mały warknął rozdrażniony. Robił tylko to, co matka chciała - godził się z tym zapchlonym kłakiem ze skunksiej dupy. Nie miał zamiarów wysłuchiwać jojczenia swojej matuli, która przylezie do niego zza światów we śnie, że jest be i fuj bo z braciszkiem nie spijają sobie z dziubków. Oblizał pysk. No i też było mu głupio za jego własne humorki. No ale tylko trochę.
— Mama by nie chciała, żebyśmy żyli w niezgodzie — miauknął mimowolnie buras, niebieskie ślepia wbijając w kwiatek, który przywlekł jego brat. Czarny wojownik poruszył się nerwowo, atmosfera tak zgęstniała, że spokojnie mógł ją pazurem kroić — Jak tam ze Śnieżką? Mama wcześniej pytała o was — pręgus uśmiechnął się trochę pod nosem — Chciała wiedzieć, czy może nazywać ją synową, czy jednak nie.
No cóż. To został wbity w ziemię. Brązowooki milczał, co rusz otwierając pysk, jednak jakimś cudem nie potrafił znaleźć odpowiednich słów, by wyrazić to, co kłębiło mu się w głowie. W błogiej ciszy minęło kilkanaście uderzeń księżyca.
— Cóż... do dupy — skwitował krótko, nie mając zielonego pojęcia jak to inaczej wyjaśnić tak, by ten to zrozumiał — Nie jesteśmy razem.
— Ojej... Szkoda, wiesz?
— Mhm
— To... jesteście przyjaciółmi?
— A cholera wie — wzruszył barkami, prychając pod nosem. Ponownie zamilkł, szykując się na wyznanie, które miało zwalić jego z brata z łap wprost na pysk — Ej, Wróbel?
— Tak?
— Wujkiem będziesz. Chyba. Bo najpewniej żeśmy kociaki zmajstrowali. Więc szykuj się na niańczenie gówniaków.
Odpowiedziała mu długa, błoga cisza przerywana jedynie krakaniem wrony.
— Przepraszam. Za wszystko — mina Wróbla wyrażała wszystkie znane mu emocje. Od dziwienia, po przerażenie aż po "Bracie, nie pierdol, co brałeś?". Mały warknął rozdrażniony. Robił tylko to, co matka chciała - godził się z tym zapchlonym kłakiem ze skunksiej dupy. Nie miał zamiarów wysłuchiwać jojczenia swojej matuli, która przylezie do niego zza światów we śnie, że jest be i fuj bo z braciszkiem nie spijają sobie z dziubków. Oblizał pysk. No i też było mu głupio za jego własne humorki. No ale tylko trochę.
— Mama by nie chciała, żebyśmy żyli w niezgodzie — miauknął mimowolnie buras, niebieskie ślepia wbijając w kwiatek, który przywlekł jego brat. Czarny wojownik poruszył się nerwowo, atmosfera tak zgęstniała, że spokojnie mógł ją pazurem kroić — Jak tam ze Śnieżką? Mama wcześniej pytała o was — pręgus uśmiechnął się trochę pod nosem — Chciała wiedzieć, czy może nazywać ją synową, czy jednak nie.
No cóż. To został wbity w ziemię. Brązowooki milczał, co rusz otwierając pysk, jednak jakimś cudem nie potrafił znaleźć odpowiednich słów, by wyrazić to, co kłębiło mu się w głowie. W błogiej ciszy minęło kilkanaście uderzeń księżyca.
— Cóż... do dupy — skwitował krótko, nie mając zielonego pojęcia jak to inaczej wyjaśnić tak, by ten to zrozumiał — Nie jesteśmy razem.
— Ojej... Szkoda, wiesz?
— Mhm
— To... jesteście przyjaciółmi?
— A cholera wie — wzruszył barkami, prychając pod nosem. Ponownie zamilkł, szykując się na wyznanie, które miało zwalić jego z brata z łap wprost na pysk — Ej, Wróbel?
— Tak?
— Wujkiem będziesz. Chyba. Bo najpewniej żeśmy kociaki zmajstrowali. Więc szykuj się na niańczenie gówniaków.
Odpowiedziała mu długa, błoga cisza przerywana jedynie krakaniem wrony.
< Wurbel? >
Mina Wurbela: bezcenna xD
OdpowiedzUsuń