Po raz pierwszy od dłuższego czasu się nudził. Zwyczajnie nie miał, co robić. Wszystkie zioła posegregowane, uzupełnione, iść po zapasy nie trzeba. Firletkowy Płatek zdrzemnęła się na moment, Sokole Skrzydło znowu zażywał duże zapasy kocimiętki... W całym obozie panował spokój. Istne żyć, nie umierać.
Położył się na ziemi i uderzał rytmicznie ogonem o grunt. Liczył odbijające się echem od jego głowy miarowe odgłosy uderzeń. Raz, dwa, cztery, osiem, dwadzieścia... Sto sześćdziesiąt osiem...
- Cholernie mi się nudziiiiii - miauknął. Kremowy czuł taki przypływ nudy, że nie miał sił na gadanie dłuższych monologów. On, wspaniały uczeń medyka. Normalnej zionął energią i potrafił zagadywać innych, a w chwili obecnej... Nie robił nic. Zero, kompletne dno. - N jak nicpoń, I jak irys, C jak ciota... Znaczy... Cel - miauczał, patrząc na śnieg. Nie chciał nawet porzucać śnieżkami.
- Mam plan... Wyjdź po prostu i poszukaj przygody. Zostaniesz... Kapitanem Bursztynem! - Do uszu kremowego doszedł dźwięk głosu Sokolego Skrzydła. Kocurek spojrzał na niebieskiego, który znowu zażył zbyt dużą ilość kocimiętki i gadał trzy po trzy.
Już nie taki mały osobnik wybiegł ze żłobka, biorąc kilka głębokich wdechów i wydechów. Wydostał się z nudnego legowiska medyków! Teraz poszuka prawdziwej przygody! Tak, jak mówił Sokół. Nawet, jeśli wymiauczał to będąc pod wpływem ziółek.
Kot tarzał się we śniegu, ignorując otaczające go zimno. Ulepił coś w stylu kociego bałwana, zamiast marchewki przyczepiając mu kamyki w miejscu nosa. Zajęciu przyglądała się jakaś kotka. Bursztynowa Łapa za żadne skarby Klanu Klifu nie potrafił jej z nikim skojarzyć. Podobno przywędrowała spoza terytorium klifiaków, ale na ile to była prawda? Kocurek nie potrafił stwierdzić.
Przyjrzał się swojemu dziełu. Ogon śnieżnego kota-bałwana przypominał węża z połamanym kręgosłupem. Musiał coś poprawić, a przydadzą się dodatkowe kończyny do roboty...
- Hej! Ty! Tak, ty! - miauknął do stojącej niedaleko kotki. - Buduję dzieło swojego życia! Zobacz sama. To śnieżny kot! Pierwszy i jedyny w tym klanie! Ogon nieco koślawo wyszedł, ale sam nie ocenię, czy przerobienie go pomogło. Podejdziesz i pomożesz mi w poprawnym ukształtowaniu? Odwdzięczę się myszką albo... Jakimś dobrym ziółkiem. - Kremowy mrugnął do nieznajomej.
Położył się na ziemi i uderzał rytmicznie ogonem o grunt. Liczył odbijające się echem od jego głowy miarowe odgłosy uderzeń. Raz, dwa, cztery, osiem, dwadzieścia... Sto sześćdziesiąt osiem...
- Cholernie mi się nudziiiiii - miauknął. Kremowy czuł taki przypływ nudy, że nie miał sił na gadanie dłuższych monologów. On, wspaniały uczeń medyka. Normalnej zionął energią i potrafił zagadywać innych, a w chwili obecnej... Nie robił nic. Zero, kompletne dno. - N jak nicpoń, I jak irys, C jak ciota... Znaczy... Cel - miauczał, patrząc na śnieg. Nie chciał nawet porzucać śnieżkami.
- Mam plan... Wyjdź po prostu i poszukaj przygody. Zostaniesz... Kapitanem Bursztynem! - Do uszu kremowego doszedł dźwięk głosu Sokolego Skrzydła. Kocurek spojrzał na niebieskiego, który znowu zażył zbyt dużą ilość kocimiętki i gadał trzy po trzy.
Już nie taki mały osobnik wybiegł ze żłobka, biorąc kilka głębokich wdechów i wydechów. Wydostał się z nudnego legowiska medyków! Teraz poszuka prawdziwej przygody! Tak, jak mówił Sokół. Nawet, jeśli wymiauczał to będąc pod wpływem ziółek.
Kot tarzał się we śniegu, ignorując otaczające go zimno. Ulepił coś w stylu kociego bałwana, zamiast marchewki przyczepiając mu kamyki w miejscu nosa. Zajęciu przyglądała się jakaś kotka. Bursztynowa Łapa za żadne skarby Klanu Klifu nie potrafił jej z nikim skojarzyć. Podobno przywędrowała spoza terytorium klifiaków, ale na ile to była prawda? Kocurek nie potrafił stwierdzić.
Przyjrzał się swojemu dziełu. Ogon śnieżnego kota-bałwana przypominał węża z połamanym kręgosłupem. Musiał coś poprawić, a przydadzą się dodatkowe kończyny do roboty...
- Hej! Ty! Tak, ty! - miauknął do stojącej niedaleko kotki. - Buduję dzieło swojego życia! Zobacz sama. To śnieżny kot! Pierwszy i jedyny w tym klanie! Ogon nieco koślawo wyszedł, ale sam nie ocenię, czy przerobienie go pomogło. Podejdziesz i pomożesz mi w poprawnym ukształtowaniu? Odwdzięczę się myszką albo... Jakimś dobrym ziółkiem. - Kremowy mrugnął do nieznajomej.
<Ryjówko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz