Kryjąc się w krzakach, wypatrywał sobie kolejnego towarzysza do spędzania wolnego czasu między snem, jedzeniem, wielbieniem Klanu Gwiazd, rozmowami z medykami, zbieraniemm ziół i innymi takimi pierdółkami. Rodzina rodziną, prócz niej musiał rozejrzeć się wśród innych mieszkańców Klanu Klifu, poznać ich dzikie zwyczaje i... Dowiedzieć się w końcu, czym jest ten magiczny "podryw".
Jego ofiara siedziała sama, patrząc na jesienne liście powiewane przez wiatr. Bursztynowa Łapa wyszedł z krzaków, pewnym krokiem, idąc ku nieznanemu kocurowi. Wyobrażał sobie siebie jako wielkiego wysłannika gwiezdnych. Kroczącego przez nieznane lądy, władającego piorunami i każdym kocim terenem. Słyszącego każdą rozmowę, widzącego najdrobniejszy czyn. Po prostu był wspaniały, medyk jakich mało.
W rzeczywistości... Wyglądał jak typowy kremowy, niewiele większy od sześcioksiężycowego kociaka, kocur. Ze śmiesznymi uszkami i bielą, przeplataną z żótawym odcieniem sierści.
- Ej, ty! - miauknął uczeń, patrząc na kogoś, zwanego Zimorodkiem. Nie znał drugiego członu imienia wojownika, jednak na razie musiał podtrzymać między nim a sobą kontakt wzrokowy.
Niebieski odwrócił się, spoglądając z dziwnym wyrazem pyska na młodszego od siebie. Rozejrzał się po okolicy, machając ogonem.
- Że ja? Nikt inny? - zapytał się.
- Tak, ty! Jesteś Zimorodek? Konkretna odpowiedź - miauczał Bursztynek. Starał się brzmieć jak najbardziej groźnie i poważnie, aby wojownik zapamiętał ich pierwsze spotkanie na jak najdłużej.
- Noooooo... - Żółtooki spojrzał na swoje łapy i biel na ciele. - Tak. Zimorodkowy Blask we własnej osobie. Do usług - odpowiedział z wielką radością w głosie niebieski.
- TAK! WIEDZIAŁEM! - miauknął głośno Bursztynowa Łapa, skacząc wysoko i zapominając o konieczności zachowania powagi. Miał doczynienia z TYM Zimorodkiem. Poznawał legendy swojego klanu. Najpierw Szczawiowy Liść, teraz Zimorodkowy Blask... Kto będzie następny? Strach się bać i współczuć tylko tej osobie. - Mistrz podrywania! Nie wiem, skąd masz swoją wiedzę, ale też chcę tak umieć! Mamusia mówiła mi, że używałeś jakiś gadek na zgromadzeniu. I... To prawda, że chciałeś polizać Kwaśną Łapę i Wronią Łapę? Na pewno tak! Inaczej by tak o tym nie miauczeli. Jestem medykiem, dlatego nawet nie próbuj mnie lizać! Może to robić tylko moja mama i... Może tata czasami, ale poza nimi nikt! Jestem młody i za mało doświadczony na takie rzeczy. Zresztą tylko Klan Gwiazd jest moją największą miłością, ale z nimi... No, nic nie zrobię, bo widzę ich tylko na takich spotkaniach.. Co tak się gapisz na moje nogi? Aaa... Że mają być ładne? Aaaa... Dzięki, dzięki. - Kocurek puścił oczko do Zimorodkowego Blasku. - Nie traktuj tego jako podrywu. To taki... Śmieszny gest. Nie wiem, co on oznacza. Przyzwyczaj się, że tyle gadam. Firletkowy Płatek strasznie na mnie narzeka, ale w poważnych sytuacjach już mam pysk zamknięty na mech. Przyrzekam! Dobra... Co chciałem... Aaaa.. Powiedz, jak się podrywa, a ja... Przetestuję to na tobie. Tylko pamiętaj. Bez żadnych zobowiązań!
Jego ofiara siedziała sama, patrząc na jesienne liście powiewane przez wiatr. Bursztynowa Łapa wyszedł z krzaków, pewnym krokiem, idąc ku nieznanemu kocurowi. Wyobrażał sobie siebie jako wielkiego wysłannika gwiezdnych. Kroczącego przez nieznane lądy, władającego piorunami i każdym kocim terenem. Słyszącego każdą rozmowę, widzącego najdrobniejszy czyn. Po prostu był wspaniały, medyk jakich mało.
W rzeczywistości... Wyglądał jak typowy kremowy, niewiele większy od sześcioksiężycowego kociaka, kocur. Ze śmiesznymi uszkami i bielą, przeplataną z żótawym odcieniem sierści.
- Ej, ty! - miauknął uczeń, patrząc na kogoś, zwanego Zimorodkiem. Nie znał drugiego członu imienia wojownika, jednak na razie musiał podtrzymać między nim a sobą kontakt wzrokowy.
Niebieski odwrócił się, spoglądając z dziwnym wyrazem pyska na młodszego od siebie. Rozejrzał się po okolicy, machając ogonem.
- Że ja? Nikt inny? - zapytał się.
- Tak, ty! Jesteś Zimorodek? Konkretna odpowiedź - miauczał Bursztynek. Starał się brzmieć jak najbardziej groźnie i poważnie, aby wojownik zapamiętał ich pierwsze spotkanie na jak najdłużej.
- Noooooo... - Żółtooki spojrzał na swoje łapy i biel na ciele. - Tak. Zimorodkowy Blask we własnej osobie. Do usług - odpowiedział z wielką radością w głosie niebieski.
- TAK! WIEDZIAŁEM! - miauknął głośno Bursztynowa Łapa, skacząc wysoko i zapominając o konieczności zachowania powagi. Miał doczynienia z TYM Zimorodkiem. Poznawał legendy swojego klanu. Najpierw Szczawiowy Liść, teraz Zimorodkowy Blask... Kto będzie następny? Strach się bać i współczuć tylko tej osobie. - Mistrz podrywania! Nie wiem, skąd masz swoją wiedzę, ale też chcę tak umieć! Mamusia mówiła mi, że używałeś jakiś gadek na zgromadzeniu. I... To prawda, że chciałeś polizać Kwaśną Łapę i Wronią Łapę? Na pewno tak! Inaczej by tak o tym nie miauczeli. Jestem medykiem, dlatego nawet nie próbuj mnie lizać! Może to robić tylko moja mama i... Może tata czasami, ale poza nimi nikt! Jestem młody i za mało doświadczony na takie rzeczy. Zresztą tylko Klan Gwiazd jest moją największą miłością, ale z nimi... No, nic nie zrobię, bo widzę ich tylko na takich spotkaniach.. Co tak się gapisz na moje nogi? Aaa... Że mają być ładne? Aaaa... Dzięki, dzięki. - Kocurek puścił oczko do Zimorodkowego Blasku. - Nie traktuj tego jako podrywu. To taki... Śmieszny gest. Nie wiem, co on oznacza. Przyzwyczaj się, że tyle gadam. Firletkowy Płatek strasznie na mnie narzeka, ale w poważnych sytuacjach już mam pysk zamknięty na mech. Przyrzekam! Dobra... Co chciałem... Aaaa.. Powiedz, jak się podrywa, a ja... Przetestuję to na tobie. Tylko pamiętaj. Bez żadnych zobowiązań!
<Zimorodku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz