— Jagody jałowca! — mruczała, zatrzymując się przy owym krzewie i zaczynając delikatnie łamać jego gałązki. — Motyle Skrzydło, na Klan Gwiazdy, wiem już, co może uleczyć Zroszony Nos.
Czarnobiały ani nie przytaknął, ani nie zaprzeczył. Był wręcz zmęczony ciągłym wysłuchiwaniem propozycji koleżanki, dlatego też tylko tępo wpatrywał się w kocicę, która zrywała zioła. Powstrzymał ziewnięcie, jednak pobudził się, kiedy przed jego oczyma pojawił się obraz wojowniczki wręcz walczącej o każdy oddech. Jego pomoc jest bardzo potrzebna.
Jednak sam kocur też nie czuł się najlepiej. Podczas ostatniego patrolu złapał go tak rwący kaszel, że Wierzbowy Nos kategorycznie zabroniła mu dalszego patrolowania granic. Kazała mu wrócić do obozu i się kurować, bo przecież na nic się jej nie przyda. Ostatnio również czuł, że jego łeb wręcz płonie i nie mógł się na niczym skupić.
Ponownie znalazł się w przejściu do legowiska długowłosej medyczki, cierpliwie czekając na efekt jej działań. Krzątała się przy ziołach, mamrocząc: jaskółcze ziele, liść wrotyczy i jagody jałowca. Wojownik cały się trząsł z przejęcia, a czasami jego gardło aż tak drapało, niczym pazury wrogiego wojownika, że aż nie mógł nie kaszlnąć. Wtedy też Burzowe Futro unosiła na niego zaniepokojone spojrzenie, jednak słysząc chrapliwy oddech swojej pacjentki, zabierała się do ponownego mieszania.
Motyle Skrzydło wyszedł na zewnątrz, czując, jak robi mu się na przemian gorąco i zimno. Nie chciał przerywać koleżance w pracy, dlatego myślał, że ziąb jakoś go ochłodzi. Chrząkał cicho, tłumiąc głęboko w sobie kaszel, aż Borsucza Łapa popatrzył na niego, podejrzliwe mrużąc swoje oczy. Jednakże szybko wrócił do konsumpcji myszy i rozmowy ze swoją siostrą.
Kiedy uznał, że atak kaszlu minął, błyskawicznie wrócił do legowiska Burzowego Futra, która właśnie podawała swoją mieszankę pacjentce.
<< Burzowe Futro? >>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz