Zmierzyła wzrokiem liliowego kocurka. Cóż, z dnia na dzień szło mu coraz lepiej. Mimo to, było przed nimi mnóstwo pracy, a uczeń nadal nie ogarniał polowania na zające, główny pokarm członków Klanu Burzy. Musiał się więc tego jak najszybciej nauczyć i sobie przyswoić.
- Całkiem nieźle, robisz postępy - stwierdziła. - Musisz jednak jeszcze porządnie popracować nad techniką na zające, kompletnie ci to nie wychodzi.
- No wiem... - mruknął.
- Dobrze, wróć po swoje zdobycze i zabierz je do obozu. Resztę dnia możesz spędzić na przykład pomagając starszym. Chyba by się im przydała zmiana legowisk. Możesz też zanieść im swoje myszy.
Pokiwał łbem i skierował się do miejsc, gdzie zakopał swoje ofiary. Szylkretka podążyła za nim, bacznie go obserwując. Musiała przyznać, że szkolenie spokojnego i małomównego kota nie należało do najprzyjemniejszych. Tymbardziej dla istot tak energicznych i niecierpliwych jak potomkini Czarnej Gwiazdy. Musiał jednak spokojnie go znosić i zrobić z młodego znakomitego wojownika, który w przyszłości dobrze posłuży swemu klanowi. Szli spokojnym krokiem w stronę obozu, raczej nie odzywając się do siebie. Niebieskooka chciała teraz pójść na spacer z bratem, a potem zapewnie zostanie wybrana do patrolu lub wybierze się z kimś na polowanie. Ostatnio brała na siebie zbyt dużo, lecz nie miała zamiaru odpuszczać, gdyż czuła, że jeśli zrezygnuje z choć jednej z swoich codzienności, urazi tym kogoś i może nawet zatraci ważne dla niej relacje. A tego by z pewnością nie chciała. Po czasie, obydwoje dotarli do obozu. Młodziak po spojrzeniu mentorki od razu skierował się do legowiska starszyzny razem ze swoimi zdobyczami. Ona natomiast zaczęła szukać brata, nigdzie jednak go nie wyparzyła. Ujrzała jednak rozmawiających Konwaliową Łapę i Splecioną Łapę. Postanowiła ich o niego zapytać.
- Hej, widzieliście gdzieś może Ziołową Łapę? - spytała z nadzieją.
- Niedawno wychodził na polowanie z Deszczowym Porankiem i Tulipanowym Pąkiem - zakomunikowała uczennica.
- Uch... dobrze, dziękuję - odpowiedziała tylko i oddaliła się od dzieci Nocnej Gwiazdy.
Cóż, czyli plan wspólnego spędzania czasu z żółtookim legowiska w gruzach... zapewne nie wróci za szybko, wojowniczka musiała więc wymyślić sobie inne zajęcie. Rozejrzała się, dostrzegając swojego ucznia, który właśnie wychodził z obozu z mchem w pysku. Ona natomiast pierwszy raz od dawna nie miała co robić. Dość długi nie zaznała takiego odpoczynku, więc czuła się z tym nieco dziwnie. Postanowiła się ogarnąć, usiadła więc na uboczu i zaczęła starannie myć swoje krótkie, nakrapiane futerko. Było nieco brudne, gdyż bała o nie minimalnie i właściwie tylko tyle, by nie wyglądała jakby wyszła spod ziemi. Teraz miała chwilę dla siebie, więc mogła się tym zająć. Gdy skończyła, postanowiła zagadać do Pręgowanego Piórka, która akurat siedziała przed żłobkiem. Szybko podeszła do przyszywanej matki, by zamienić z nią parę słów. Ostatnio trochę się od niej odcięła mimo częstych wizyt w kociarni, chciała więc naprawić swoje błędy za wszelką cenę. Kocica od dziecka zastępowała jej Rdzawy Ogon, więc coś była jej winna.
- Witaj Pręgowane Piórko. Ładny dziś dzień, prawda? - zagadnęła.
- Och, witaj Migoczące Niebo! Miło mi cię widzieć! I tak, jest dość ładny, jak na porę opadających liści - odpowiedziała , wyraźnie uradowana widokiem długołapej.
- Jak tam, opieka nad kociakami? Dają się we znaki? - zamruczała.
- Och, tak, Pliszka jest dość nieznośna. Na szczęście niedługo będą już mianowane i będę miała spokój. - Uśmiechnęła się.
- Z pewnością będą wspaniałymi uczennicami - stwierdziła, spoglądając na pręgowaną.
- Też tak myślę - odparła karmicielka, delikatnie liżąc przybraną córeczkę. Ta odwdzięczyła się tym samym. Spędziły razem jeszcze trochę czasu, gdy nagle wrócił Ziołowa Łapa i wojowniczką wyruszyła z nim na spacer.
***
Rankiem w obozie panowało dziwne poruszenie. Kocice obudziły koty wybiegające z legowiska. Ziewnęła i niezadowolona zmrużyła oczy, nie ogarniając, co się dzieje. Widząc wystraszonych wojowników, postanowiła zobaczyć co się dzieje. Jej oczom ukazało się nieruchome ciało Mysiemu Nosa. Wzdrygnęła się. Siostra Lamparciej Gwiazdy była naprawdę stara i należał jej się ten wieczny odpoczynek w Klanie Gwiazd... wśród sylwetek siedzących najbliżej zmarłej ujrzała Pręgowane Piórko. No tak... starsza była w końcu jej matką. Jeszcze bardziej posmutniała, mimo, że nigdy nie miała bliskich relacji z emerytowaną wojowniczką. Postanowiła podejść choć na chwilkę, by napotkać smutne spojrzenie Pręgi i szybko pożegnać Mysi Nos. Z tego, co potem słyszała, ta prawdopodobnie zmarła w trakcie snu. Gdy atmosfera lekko opadła, szylkretka została wybrana na patrol z Kaczeńcowym Pazurem, Białą Sadzawką i Błękitną Łapą.
Po powrocie nigdzie nie mogła zastać swojego cętkowanego ucznia, postanowiła więc narazie dać mu spokój i co najwyżej opieprzyć, gdy wróci. Mimo to, minęło trochę czasu, a słońce zaczęło się chować. Natomiast Leśnej Łapy jak nie było, tak nie ma. Już trochę poddenerwowana i zaniepokojona mentorka postanowiła wyjść go poszukać. Po czasie natrafiła na jego zapach, zaczęła więc iść tym tropem, patrzyła przed siebie, więc nie zauważyła jednej mało rzeczy... nagle poczuła, jak znika jej grunt pod łapami, i zanim się zorientowana, leżała w głębokiej dziurze przysypana liśćmi z obolałą łapą. Fuknęła i otrzepała futro, rozglądając się. No pięknie. Już chciała zacząć się drzew, gdy usłyszała znajomy głos.
- Hahaha, wreszcie cię mam Nocna Gwiaz... eeee... yhmmmmm.... M-Migoczące N-Niebo? - Nad nią stał nikt inny, jak rzekomo zaginiony uczeń.
- Okej, okej. A teraz łaskawie pomóż mi stąd wyjść i wyjaśnij, co ty masz w tym mózgu - mruknęła oschle, po raz pierwszy naprawdę na niego zła.
Leśny? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz