- Hej! Nie pożegnasz się ze mną? - zawołał za nim, na co Dzicza Łapa prychnął pod nosem i uderzył swoim ogonem o pięty, nie odpowiadając na pytanie zadane mu przez czekoladowofutrego.
Tym, co usłyszał jako ostatnie, był wzdychający z powodu jego zachowania kot z Klanu Burzy. Po tym nastąpiły jego szybkie kroki w przeciwną stronę, a na końcu otaczała go cisza, czyli jedyny byt, który na ten moment całkowicie akceptował.
~ * ~
Od spotkania jego i Czaplej Łapy minęły z dwa, jak nie więcej księżyców - a może mniej? Przez to, że Zawilec umarła, Dzicza Łapa nie zwracał na takie pierdoły uwagi, bowiem tym, co go całkowicie pochłaniało w wolnym czasie, był trening i leniuchowanie, lecz z mniejszą częstotliwością niż dotychczas. Po śmierci jego matki doszedł do wniosków, do których dojść winien od dawna i dopiero w wieku dziesięciu księżyców uświadomił sobie to, że trening i nauka są ważne - przede wszystkim dla tego, by chronić go i jego siostrę. Niestety dla Dziczej Łapy liczyło się tylko to, aby być dobrym w walce i polowaniu, zaś Kodeks Wojownika nie stanowił dla niego żadnej wartości. Wrzosowy Kieł był zadowolony z podejścia swojego ucznia, ale wiedział, że zasady obowiązujące go i inne koty z klanów są równie ważne. Gdy powiedział mu, że nie przejdą dalej, jeśli Dzicza Łapa nie będzie znał choć większości podpunktów z kodeksu, uczeń zbuntował się i sprzeciwił. Skutkiem tego była kłótnia, a przez nią kocur o burym futrze w tej chwili szedł z zadrapaniem na pysku w stronę Klanu Burzy, by wypełnić zadane mu powierzone przez Jagodową Gwiazdę. Jeden z synów Czarnego Piórka stwierdził, że nie ma ochoty na trenowanie kogoś, kto nie wykonuje jego poleceń. Przekazał mu, aby wrócił do niego wtedy, kiedy będzie w stanie powiedzieć mu z pamięci kodeks nawet wtedy, kiedy go obudzi w środku nocy, a do tej pory ma polować i poszerzać granicę z łapiącym króliki klanem. Jagodowa Gwiazda trwał przy swoim i nawet po zgromadzeniu, na którym się skłócił z Nocną Gwiazdą, oznaczał teren Klanu Nocy po stronie Klanu Burzy wyraźnie za granicą. Dzicza Łapa nie chciał dostać po mordzie jeszcze od lidera, dlatego bez gadania podszedł do jakiegoś krzaczka, na którym wyczuł stary zapach kogoś z jego klanu - zapewne z porannego patrolu.
- Ale to upierdliwe... - mruknął i podniósł jedną z tylnych łap, by zmoczyć tę roślinkę swoim moczem, jednak chwilę przed tym znajomy głos do niego zawołał.
- Co ty se myślisz, złamasie? Że niby jak sobie trochę pogadaliśmy to możesz wchodzić na nasze tereny bez pytania i robić co ci się podoba, hę? - z lekka rozsierdzony kocur o czekoladowym futrze wyłonił się zza wysokiej trawy. - A tak w ogóle to kto cię obił po mordzie? - zapytał, wskazując na ślady po pazurach, które znajdowały się na nosie Dziczej Łapy i przechodziły na jego policzek.
< Czapla Łapo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz