- Czemu się smucisz, Tuniu? - zapytał, a widząc zbierające się w jej oczach łzy, zbliżył się do niej, po czym przesunął językiem po jednej, która zdołała się wydostać i popłynąć po policzku kotki.
Ta mu jednak nic nie odpowiedziała. Kiwała przez chwilę głową na boki, a następnie spuściła swoją głowię i patrzyła na łapy, nie mogąc spojrzeć na Karzełka. Dotarło do niej to, że on nie wiedział, co jej Pan i Pani wpuścili do jego ciała, zaś ona miała o tym doskonałe pojęcie - będąc u obżynacza, zwanego również weterynarzem, spotkała starszą kotkę, która opowiedziała jej o tym, czym jest taki zastrzyk i kiedy się go robi. Tunia w duchu modliła się przez te wszystkie dni, by Karzełek wyszedł z tego i mógł na nowo z nią porozmawiać. Chciała, aby ten zastąpił jej kociętom kota, którym powinien być ich ojciec. Miała nadzieję na poznanie go i to, iż kiedyś ten w końcu cały się przed nią otworzy, a ona sama będzie miała kogoś, z kim spędzi resztę życia. Niestety, on i Tunia mieli to do siebie, że nie zaznali w swoich życiach tyle szczęścia, ile powinni. Należeli do tych, którzy zapewne cierpieli za innych, by oni mogli być radośni. Z jednej strony było to bardzo szlachetne, jednak z drugiej oboje mieli tego dość - bo tak naprawdę wmawiali sobie, że robią to dla dobra innych, by poczuć się choć trochę lepiej. Niestety to nie pomagało, a wręcz z czasem coraz bardziej ich dołowało. Wzbudziło to w kocurze uczucia, które go popchnęły do próby odebrania sobie życia. Gdy obudził się w domu u Tuni, naprawdę poczuł, jakby był śmieciem, na którym Gwiezdni mogą wylać swoje żale i bawić się nim do woli, zsyłając na niego porcję bólu przydzieloną dla innych kotów. Miał dość tego ciągłego smutku i choć w tej chwili czuł ulgę, to nie mógł patrzeć na kotkę, która wyraźnie cierpiała, dlatego wtulił się w jej futro. Przez te wszystkie substancje, które zostały mu podane, niepewność i jego wstydliwość ustąpiły miejsca odwadze i pewności siebie. Nie dziwnym było to, że potarł o rudo-czarny policzek swoim, a następnie zaczął mruczeć - tak, jak to zrobiła Miodowe Serce, gdy go spotkała. Na samo wspomnienie o niej jego serce zaczęło bić szybciej, a uśmiech mimowolnie poszerzył się. Wszystko to, co z nią przeżył, wydawało się dla niego być snem. Nie wierzył, że udało mu się odnaleźć kogoś, kto go pokochał ze wzajemnością i zaufał na tyle, aby powierzyć mu tak ważne zadanie jak wykreowanie nowego życia. Było to trochę samolubne, jednak Karzełek liczył na to, że niedługo spotka się z Miodowym Sercem w Klanie Gwiazd, a tam będą mogli być wiecznie szczęśliwi. W końcu nie wiedział, czy medyczka jeszcze żyje.
- Karzełku... - miauknęła, a jej głos lekko się załamał.
Kocur o czarnym futrze odsunął się od Tuni i spojrzał na nią z pytającym wzrokiem. Ciążąca jej w gardle gula została przez nią przełknięta, a pieszczoszka nabrała odwagi i popatrzyła prosto w pomarańczowe oczy Karzełka. Nie powstrzymywała się od płaczu, więc nieustannie spływające po jej policzkach łzy zostawiły po sobie wyraźny, mokry ślad. To, co zrobiła chwilę po tym, nieco go zaskoczyło, bowiem Tunia uśmiechnęła się do niego.
- W końcu mogłam zobaczyć twój uśmiech - powiedziała i wtuliła się w jego futro, wiedząc, że nie ma za wiele czasu, bowiem lada chwila kocur może zapaść w wieczny sen.
- Przepraszam - odparł, na co ta zerknęła na niego, nie rozumiejąc, o co mu chodzi. - Przepraszam, że tyle musiałaś na niego czekać - dodał.
Tunia wzruszyła swoimi barkami i jeszcze bardziej przycisnęła głowę do zagłębienia w szyi kocura.
- Warto było - odpowiedziała, a gdy poczuła, że Karzełek kładzie na niej swoją głowę i przenosi na nią ciężar ciała, odsunęła się.
Świat przed jego oczyma zaczynał się coraz bardziej rozmazywać, aż w końcu widok był na tyle niewyraźny, że zamknął oczy. Z niewiadomych dla niego powodów nie mógł utrzymać równowagi, więc postanowił położyć się na miękkim dywanie. Nie sprawiało mu to bólu, a wręcz przeciwnie - z każdą sekundą czuł się coraz spokojniejszy i lżejszy. Ostatnim, co poczuł, był szorstki język Tuni na jego czole, który ze starannością starał się mu pokazać, jak ważny Karzełek był dla niej. Robiła to z taką intensywnością, jakby wiedziała, że jej słowa nie dotrą już do niego, a mimo to szeptała, ponieważ czuł, jak jej ciepły oddech muska jego zimną skórę. Mimo wszystko miał nadzieję, że Tunia niedługo do niego dołączy, aby nie zmagać się z trudami tego świata i zostać wynagrodzoną za cały ból, którego doświadczyła, bo naprawdę warto było wycierpieć, żeby teraz doświadczyć tak bardzo upragnionego przez nich wiecznego spokoju.
< Tuniu? W sumie to nie musisz odpisywać, ale jeśli chcesz - wolna ręka >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz