Czemu. Czemu wszystko musiało się komplikować, kiedy już powoli zaczynała mieć nadzieję, że będzie w porządku? Była matką, miała wspaniałą, kochającą partnerkę, cudowną rodzinę... i najlepszego przyjaciela, który się w niej podkochiwał. Całe jej rozumowanie nagle runęło. Przed oczami zrobiło jej się ciemno, a świat zaczął się podejrzanie kręcić. Zemdlała, a kiedy się obudziła, burasa już nie było, a u jej boku spała ukochane kremowa kocica, otulając ich potomstwo ogonem. Ciernista wiedziała, że to, co usłyszała, to nie był tylko zły sen, jednak nie chciała teraz o tym myśleć. Spała ze swoimi nowo narodzonymi kociakami. Wyznanie Burzowego Serca nie było w stanie zepsuć magii tej chwili.
~*~
Mimo że udawała, jakoby nic nie pamiętała, słowa przyjaciela dość często zaprzątały jej małą główkę. Przepełniały ją mieszanymi uczuciami, zabierały w nostalgiczną podróż w czasie, lub powracały nagle, kiedy zasypiała. A ona, nie umiejąc się ich w pełni pozbyć, rozmyślała nad nimi, kiedy akurat nie doglądała swoich pociech. Wniosek przychodził doń za wnioskiem.
Gdzieś w oddali swego umysłu malutka Ciernik biegała nocą za małym Burzą, chcąc zabrać mu patyk, aby następnego ranka przytulać przerażonego wizją kary od ich matek przyjaciela. Trochę starsza, Ciernista Łapa zasypiała w jego objęciach, rozmyślając o tym, jak bardzo chciałaby, aby nie byli tylko przyjaciółmi. Jak bardzo zasady bycia medykiem były niesprawiedliwe, dla małej, zadurzonej koteczki? Te wspomnienia wprawiały ją w okropną złość. Przez prawie cały swój okres uczniowski skrywała uczucia do tego kocura, aby nie mieszać mu w głowie, a on... On wyznał jej swoje w prawdopodobnie jednym z ważniejszych momentów jej życia? Kiedy rodziła kocięta dla kocicy, którą kochała z wzajemnością? Bez wątpienia wiedziała, gdzie leży jej serce i lojalność. Obie należały do córki Nocnej Gwiazdy i tonie podlegało żadnej dyskusji. Nie chciała jednak zranić uczuć Burzowego Serca. Zawsze był przy niej, jak starszy brat. Wspierał ją i opiekował się nią. Co miała mu powiedzieć? Że jej przykro? Że nawet jeśli by chciała, nie podzieli jego uczuć? Czy takie słowa cokolwiek by zmieniły? I dlaczego czuła te okropne wyrzuty sumienia?
Czasami chciałaby naprawdę być tą zimną, nietykalną kocicą, na jaką się kreowała. Wszystko byłoby o wiele prostsze, gdyby mogła po prostu się zatrzymać i wyłączyć natłok myśli. Jednak nie umiała.
Kocięta rosły, a bura nie poruszyła tego tematu z przyjacielem ani razu. Ani myślała robić tego przy swoich pocieszkach. W końcu jednak udało jej się wyrwać z kociarni, kiedy odstawiła maluchy od piersi, a gdy już była pewna, że jet gotowa na tę rozmowę, poprosiła swoją matkę, aby zajęła się kociakami i zawędrowała do legowiska medyka. Na szczęście zastała tam kocura. Z Gradową Mordką przywitała się uprzejmie skinięciem głowy, natomiast kumpla zaszła od tyłu.
— Ahoj, Burzowe Serce — przywitała się zza pleców asystenta, który aż podskoczył.
— Och, C-Ciernista Łodygo — zdziwiony oplótł młodszą wzrokiem od stóp do głów — nie jesteś z kociakami?
Buraska pokręciła głową.
— Nareszcie się na moment wyrwałam — rzuciła, po czym spojrzała na Gradową Mordkę — Miałbyś coś przeciwko, gdybym na trochę ukradła ci asystenta? — zapytała.
— Na razie nie mamy za wiele do roboty, więc dlaczego nie — odparł kocur — moglibyście jednak przynieść parę roślin, dobrze? Burzowe Serce wie, czego potrzebujmy, a im więcej mamy, tym lepiej.
Dwójka przyjaciół potwierdziła, że tak właśnie zrobią, po czym opuściła obóz. przez moment robili to, co zawsze. Gawędzili. Ona podpytywała go o rozmaite zioła i kwiaty, poszerzając swoją wiedzę, a on interesował się, jak tam uchowuje się jej mała armia kociąt, która to ostatnio coraz częściej zaczynała atakować Klanu Gwiazd ducha winnego burasa, wysypując na niego pytania i rozmaite propozycje zabaw. Kiedy odeszli już wystarczająco daleko, kotka wzięła głęboki oddech.
— Chciałam z tobą porozmawiać... o tym, co mi powiedziałeś, kiedy rodziłam.
Kocur otworzył szeroko oczy, a jego ogon napuszył się i opadł sztywno, uderzając końcówką o ziemię. Na jego pyszczku wymalowało się zdziwienie.
— P-pamiętałaś? — zapytał, zdumiony.
— Oczywiście, że tak, głąbie... po prostu, nie wiedziałam, jak ugryźć temat. — Jej łapa zaczęła nerwowo grzebać w ziemi, zamiatając okoliczne liście. — Posłuchaj, Burzowe Serce. Zawsze byłeś dla mnie ważny i wątpię, aby to kiedykolwiek uległo zmianie, ale naprawdę nie wiem, co z tym zrobić. Muszę przyznać że kiedyś, za uczniaka się w tobie podkochiwałam, ale tłumiłam to, nie chcąc ci mącić w głowie. Brzoskwiniowa Gałązka... cóż, skromnie mówiąc jest dla mnie naprawdę ważna i nie chciałabym jej martwić. Nie chcę także ranić twoich uczuć, ale niestety muszę postawić sprawę jasno. Jesteś dla mnie jak brat, ale nikt ponad to. Dlatego chciałabym, abyś wiedział, że jeśli chcesz, możemy się nadal przyjaźnić... Jeśli to nie będzie dla ciebie zbyt trudne.
Była zdumiona, że to z siebie wyrzuciła. Nie powiedziała mu, ile uczuć się w niej mieszało i jaka była zdenerwowana... Jednak postawmy sprawę jasno. Ta kocica prawie nigdy nie mówiła o tym, co czuje. Tym razem nie było inaczej.
<Burz? uvu>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz