Kiedy Pyłek wraz z tym pręgowanym kocurem byli w obozie, wszystkie zgromadzone koty wpatrywały się w Czapli Potok, który szedł zaraz przy niej. Były złe, że ją tutaj przyprowadził? Czyli w takim razie nie powinna tu być? Mimo wszystko, miała gdzieś w głębi serduszka... no dobrze, w głębi brzuszka nadzieję miała nadzieję, że przynajmniej ją nakarmią. Czuła się, jakby w każdej chwili mogła po prostu zemdleć, ale nie mogła sobie na to pozwolić. Nie ufała im w żadnym calu. Można by powiedzieć, że aktualnie nie zachowuje się jak 7-księżycowe kocię i tak naprawdę strasznie tego żałowała. Wolałaby teraz po prostu czekać na to co się stanie nie zdając sobie sprawy z tego jaki ten świat jest zły i niczym się nie martwić. Czy to nie tego potrzebowała jeszcze kilka księżyców wcześniej? I czy tak właściwie byłaby możliwość zdobycia tego tutaj?
W sercu Pyłek zabłysła iskierka nadziei, najpewniej spowodowana brakiem zdrowego rozsądku przez dzwoniący w jej uszach marsz kiszek. Wtem jednak pojawiła się przed nią ta wielka, pręgowana kocica. Wyglądała na niezadowoloną, a spojrzenie, które rzuciła w jej stronę było tak surowe, że malutka poczuła jak się kurczy pod nadmiarem nerwów. Wtedy miała wrażenie, że to ta bura tutaj rządzi wnioskując po jej minie, spojrzeniu i postawie, ale kiedy podniosła już trząsący się wzrok na Czapli Potok, który siedział tuż za nią opatulając ją krótkim ogonem zobaczyła, że ten kieruje swój wzrok gdzie indziej. Podążyła za spojrzeniem Czaplego Potoku i zobaczyła jakiegoś kocura. Miał długie, puchate futro, w niektórych miejscach pokudlane, a jego spojrzenie było jakieś takie bez wyrazu. Wyglądał trochę jak ona, kiedy czekała na śmierć. Czy on też czekał na śmierć? W jej mniemaniu, przypominał jakiegoś dzikusa jedzącego kociaki na swoją kolację, przez co Czapli Potok w porównaniu z nim nie wyglądał już tak źle i strasznie. To on miał decydować o losach tych wszystkich kotów? W tym jej, od kiedy postawiła tu swoją łapę. Zamrugała kilka razy, nie do końca słuchając z przerażenia co do niej mówią, a kiedy poczuła szturchnięcie popychające ją do przodu po prostu poszła przed siebie. Wyłapała jedynie pojedyncze słowa, takie jak "Biała Sadzawka" i "zostać". Zważywszy na typową dla imienia wymowę, to musiał być to ktoś do kogo teraz idą, ale Pyłek tak naprawdę nie była co do tego pewna.
W końcu stanęła jednak przed obliczem tej Białej Sadzawki, która leżała sobie pośród mchu i puchu z królików, a jej oczy świeciły łagodnością. Malutka podeszła nieco bliżej czując jakieś dziwne uczucie żywego zainteresowania. Wydawało jej się jakby już gdzieś widziała ten wyraz pyszczka. Wpatrując się w nią dostrzegła swoją rodzoną matkę, a zdając sobie z tego sprawę wypuściła powietrze przez nos czując się jakby razem z nim wyleciała z niej dusza. Wyglądały tak podobnie... ale mimo pierwszego wrażenia, to nie była matka. Wystarczyło spojrzeć na to futro i mimo wszystko inny odcień oczu. Dlaczego czuła teraz taki ból przeszywający serce? Przecież wiedziała, że jej matka nie żyje i byłoby niemożliwe ją spotkać. Zanim się obejrzała poczuła jak zbiera jej się na łzy, ale zbyt bała się rozpłakać. Zamknęła mocno oczy i cofnęła się ponownie.
- Coś się stało? - Spytała zaniepokojona kocica, ale zielonooka nic nie odpowiedziała. Potrząsła jedynie przecząco głową i pociągnęła nosem.
- Wszy-wszystko dobrze, przepraszam za to.
Pyłek otworzyła ponownie oczy i uśmiechnęła się krzywo. Nie był to prawdziwy uśmiech, ale zrobiła to, aby nie wyszło na to, że nawet nie umie się zachować. Tylko czy wytrzyma to kłamanie, kiedy tak bardzo bolą ją już oczy od wstrzymania płaczu? Biała Sadzawka najwyraźniej nie uwierzyła, co wnioskowało po jej minie, ale jedynie łagodnie uśmiechnęła się ponownie i podniosła się, nieco podchodząc do Pyłek, która nadal nie wiedziała co ze sobą zrobić. Przysunęła do niej mysz, co najpewniej znaczyło, że ma ją zjeść. Z początku niepewnie ugryzła kawałek i żuła go dłuższą chwilę zastanawiając się cyz byliby zdolni ją otruć czy coś podobnego, ale czując ten wyśmienity smak nie zastanawiając się dłużej zjadła wszystko. Po chwili wojowniczka odezwała się:
- Pójdź lepiej spać, bo wyglądasz na zmęczoną. Połóż się obok Dreszczyk, która leży tam. Później opowiesz coś o sobie.
Pyłek wiedziała, że nie zaśnie, ale potulnie podeszła do liliowej kotki, która oddychała miarowo, najpewniej śpiąc. Usiadła nieopodal niej i położyła się plecami do ściany. Bała się położyć tyłem, wtedy nie miałaby reszty otoczenia na oku. Skupiła się, aby nie mieć w żadnym wypadku odsłonięto brzucha i wsadził pyszczek między łapy. Czuła swoje ciężkie powieki, ale za każdym razem kiedy zamykała oczy, zaraz szybko je otwierała. Koniec końców jednak leżała tak wpółprzytomna dłuższą chwilę, ale nadal nie spała.
Biała Sadzawka jednak najwyraźniej stwierdziła, że śpi, dlatego odezwała się cicho do Czaplego Potoku:
- Powiedziała coś o sobie? Cokolwiek? Na Gwiezdny Klan, wygląda na tak zaniedbaną, że równie dobrze mogła już być jedną łapą w Gwiezdnym Klanie.
Pyłek poruszyła uchem słysząc swoje imię. Rozmawiali o niej. Lekko uchyliła jedno oko, ale zaraz je zamknęła. Wolała posłuchać o czym rozmawiają.
- Właściwie to ledwo wyjąkała imię. To bardzo dziwne, wyglądała na tak roztrzęsioną, jakbyśmy zrobili jej coś złego. - Odparł Czapli Potok i mlasnął. Zielonooka poczuła na sobie jego wzrok, przez co nieco bardziej wsunęła nosek między łapy.
- Miejmy nadzieję, że szybko dojdzie do siebie.
Skończyli rozmawiać, ale Pyłek za to nie przestała zastanawiać się nad ostatnimi wydarzeniami. Z każdą chwilą coraz bardziej się spinała rozmyślając o tym i praktycznie ukrywając swój pyszczek pod przysłaniającymi go łapami i nieco bardziej chowając się w mchu, przez co wdychała kurz gromadząc się pod nim. A wtedy...
-Apsik! - Kichnęła głośno otwierając oczy, a dwójka par oczu skierowała się w jej stronę. Usłyszała też ziewnięcie z boku, a malutka liliowa koteczka o najwyraźniej imieniu "Dreszczyk" też na nią spojrzała. O nie. Znowu była w centrum uwagi! Skierowała swoje zielone oczęta na młodszą kotkę, która wpatrywał się w nią z zaciekawieniem i wymamrotała zastresowana - Prze-przepraszam, że cię budzę. Przepraszam, przepraszam, przepraszam!
<Czapli Potok? :3>
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Jeszcze podczas szczególnie upalnej Pory Zielonych Liści, na patrol napada para lisów. Podczas zaciekłej walki ginie aż trójka wojowników - Skacząca Cyranka, która przez brak łapy nie była się w stanie samodzielnie się obronić, a także dwoje jej rodziców - Poranny Ferwor i Księżycowy Blask. Sytuacja ta jedynie przyspiesza budowę ziołowego "ogrodu", umiejscowionego na jednej z pobliskich wysp, którego budowę zarządziła sama księżniczka, Różana Woń. Klan Nocy szykuje się powoli do zemsty na krwiożerczych bestiach. Życie jednak nie stoi w miejscu - do klanu dołącza tajemnicza samotniczka, Zroszona Łapa, owiana mgłą niewiadomej, o której informacje są bardzo ograniczone. Niektórym jednak zdaje się być ona dziwnie znajoma, lecz na razie przymykają na to oko. Świat żywych opuszcza emerytka, Pszczela Duma. Miejsce jej jednak nie pozostaje długo puste, gdyż do obozu nocniaków trafiają dwie zguby - Czereśnia oraz Kuna. Obie wprowadzają się do żłobka, gdzie już wkrótce, za sprawą pęczniejącego brzucha księżniczki Mandarynkowe Pióro, może się zrobić bardzo tłoczno...W Klanie Wilka
Kult Mrocznej Puszczy w końcu się odzywa. Po księżycach spędzonych w milczeniu i poczuciu porzucenia przez własną przywódczynię, decydują się wziąć sprawy we własne łapy. Ciężko jest zatrzymać zbieraną przez taki czas gorycz i stłumienie, przepełnione niezadowoleniem z decyzji władzy. Ich modły do przodków nie idą na marne, gdyż przemawia do nich sama dusza potępiona, kryjąca się w ciele zastępczyni, Wilczej Tajgi. Sosnowa Igła szybko zdradza swą tożsamość i przyrównuje swych wyznawców do stóp. Dochodzi do udanego zamachu na Wieczorną Gwiazdę. Winą obarczeni zostają żądni zemsty samotnicy, których grupki już od dawna były mordowane przez kultystów. Nowa liderka przyjmuje imię Sosnowa Gwiazda, a wraz z nią, w Klanie Wilka następują brutalne zmiany, o czym już wkrótce członkowie mogli przekonać się na własne oczy. Podczas zgromadzenia, wbrew rozkazowi liderki, Skarabeuszowa Łapa, uczennica medyczki, wyjawia sekret dotyczący śmierci Wieczornej Gwiazdy. W obozie spotyka ją kara, dużo gorsza niż ktokolwiek mógłby sądzić. Zostaje odebrana jej pozycja, możliwość wychodzenia z obozu, zostaje wykluczona z życia klanowego, a nawet traci swe imię, stając się Głupią Łapą, wychowanką Olszowej Kory. Warto także wspomnieć, że w szale gniewu przywódczyni bezpowrotnie okalecza ciało młodej kotki, odrywając jej ogon oraz pokrywając jej grzbiet głębokimi szramami.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz