Ale skoro Medyk dopiero teraz robił inwentaryzacje, to czemu jego wysyłał po jeden z medykamentów? No cóż... była to jedna z rzeczy które było widać na pierwszy rzut oka, a jednocześnie wcześniej wspomniany chciał się pozbyć Gołębia spod łap.
Tak więc teraz terminator snuł się po bagnistych terenach klanu, a dokładniej zmierzał na mokradła. W pysku trzymał dwie mniejsze gałązki, już z nawiniętymi na ich koniec białymi nitkami. Łapy uderzały o miękki grunt, który pluskał pod wpływem nagłego nacisku.
W sumie, takie wyjście było mu na łapę. Chciał być sam, tak na wszelki wypadek, gdyby Pomarańcza domagała się uwagi. Po ostatnim zgromadzeniu... stała się jakby naciskać na niego. Jakby czuła wewnętrzną presję i chęć bycia lepszą. Nie miał pojęcia co działo się u innych... ale chyba nie chciał wiedzieć. Tak dla własnego dobra, oraz tych wokoło.
Miał wskoczyć na pierwszy kamień należący do Wodnych Głazów... ale zatrzymał go szelest, przez który automatycznie cofnął się w pobliskie krzaki. Pare uderzeń serca później, w miejscu gdzie on stał pojawił się bury kocur, którego kojarzył. No tak... Pan od opowiadań o porodach. Wysunął się z krzaków, wciąż trzymając w pysku gałązki.
- Buchowe Cheche? - Mruknął niewyraźnie. No co, myślicie że z badylami w pysku da się tak łatwo gadać? przynajmniej nie musiał tak bardzo wcielać się w swój stary charakter, w końcu go nie znał. Nie wiedział jaką Gołąb był trzesidupą za kociaka i początku kariery terminatora.
<BURZ?>
Tak więc teraz terminator snuł się po bagnistych terenach klanu, a dokładniej zmierzał na mokradła. W pysku trzymał dwie mniejsze gałązki, już z nawiniętymi na ich koniec białymi nitkami. Łapy uderzały o miękki grunt, który pluskał pod wpływem nagłego nacisku.
W sumie, takie wyjście było mu na łapę. Chciał być sam, tak na wszelki wypadek, gdyby Pomarańcza domagała się uwagi. Po ostatnim zgromadzeniu... stała się jakby naciskać na niego. Jakby czuła wewnętrzną presję i chęć bycia lepszą. Nie miał pojęcia co działo się u innych... ale chyba nie chciał wiedzieć. Tak dla własnego dobra, oraz tych wokoło.
Miał wskoczyć na pierwszy kamień należący do Wodnych Głazów... ale zatrzymał go szelest, przez który automatycznie cofnął się w pobliskie krzaki. Pare uderzeń serca później, w miejscu gdzie on stał pojawił się bury kocur, którego kojarzył. No tak... Pan od opowiadań o porodach. Wysunął się z krzaków, wciąż trzymając w pysku gałązki.
- Buchowe Cheche? - Mruknął niewyraźnie. No co, myślicie że z badylami w pysku da się tak łatwo gadać? przynajmniej nie musiał tak bardzo wcielać się w swój stary charakter, w końcu go nie znał. Nie wiedział jaką Gołąb był trzesidupą za kociaka i początku kariery terminatora.
<BURZ?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz