Leśny Strumień nie chciała zbytnio zostawiać swoich dzieci, w pewnym sensie czuła się z nimi psychicznie związana jednak... Chęć spotkania z tym osobliwym kotko-kocurem była silniejsza. Starały się spotykać tak często, jak to było możliwe, jednakże czasem im coś wypadało. No tak, przecież klifiak miał treningi, zaś Leśny Strumień... Bachory na głowie. Dlatego też bardzo często wykorzystywała Ostrokrzewiowego Liścia, czy też Spopieloną Paproć, by zajęli się jej małymi wypierdkami, podczas gdy ona idzie na spotkanie z tą dość osobliwą szylkretową kitą.
Żeby było śmieszniej, dymna córka Różanego Pola musiała przyznać, że zaczynała czuć coś do córki... Syna? lidera Klanu Klifu, Potokowej Gwiazdy. Była sympatyczna oraz zdawała się ją rozumieć w kilku aspektach. Chociażby kotki. Może to śmieszne, ale Leśną naprawdę cieszył fakt, że spotkała istotę tak samo inną niż ona. Mimo iż z natury była wredna, to w pewnym sensie martwiła się o nią. Dobrze wiedziała, jak boli złamane serce, nie chciałaby młoda, przeżywała to, co ona, jednakże, nawet gdyby bardzo chciała, to nie byłaby w stanie jej uchronić od tego.
Taka była kolej rzeczy.
— Leśny Strumieniu! — szylkretowy kocur pisnął wesoło, rzucając się na starszą kotkę, która w ostatniej chwili odskoczyła w bok, przez co klifiak zaliczył bliskie spotkanie z drzewem.
— Nadal zbyt wolny — zamruczała nisko, podchodząc do tej małej pokraki i liżąc ją po nosie. Syn Wschodzącej Fali zamruczał, machając wesoło ogonem — Tęskniłam, głupku. Wiesz? — uśmiechnęła się delikatnie, by po chwili położyć się obok drugiego kota i wtulić się w półdługie futro. Pszczela Łapa liznął ją za uchem, następnie w policzek, przymykając przy tym oczy, by za chwilę otulić drobną, ale jednak wyższą kotkę swoim puchatym ogonem
— Ja też tęskniłem — stwierdził, przyglądając się członkini klanu wilka, spod przymkniętych powiek. Leśny Strumień zamruczała radośnie, perfidnie kładąc mu głowę na klatce piersiowej, jeszcze mocniej wtulając się w futro calico. Przecież noce były coraz to zimniejsze, a oni było razem, więc miała do tego prawo. Znaczy się... Chyba byli... Bo byli, prawda?
No tak, przecież żadne z nich nie powiedziało tego oficjalnie.
Czy ona naprawdę go kochała? Owszem, dobrze jej było z tą kotką, co uważała się za kocura. Ba! Nawet lepiej niż pożal się boże z tą wywłoką Chryzantemą. Jednak naprawdę nie miała pojęcia, czy go kocha.
Uh... Ryzyk fizyk. Najwyżej nic z tego nie będzie, a ona wyjdzie na idiotkę.
Wojowniczka podniosła głowę z miękkiej poduszki, jaką było ciało członka klanu klifu, po czym popatrzyła w jego zdziwione, zielone ślepia.
— K-kocham Cię... Pszczela Łapo, a właśnie to Pszczele Żądło - szepnęła cicho, śmiejąc się na koniec z sytuacji, w jakiej się znalazła. Przechyliła lekko główkę w bok, stykając się z kocurem nosami.
< Pszczoła? ( ͡° ͜ʖ ͡°) >
OuO
OdpowiedzUsuńRomantycznie~