*akcja dzieje się po mianowaniu Konwalii i Lasu*
Spożywała właśnie posiłek, na uboczu, aby nikt jej nie przeszkadzał, kiedy to bura sylwetka dosiadła się do niej. Księżycowa Łapa ze zdziwieniem i dozą irytacji spojrzała w oczy swojej matki, która śmiałą przerywać jej chwilę samotności. Niech to szlag, ależ ona była nachalna! Jakim cudem Księżycowi w ogóle nie przeszkadzało to za kociaka?– Tak? – zapytała, uprzednio połykając trzymany w pyszczku kawałek myszy. Cierniu westchnęła.
– Rozmawiałam na twój temat z Kaczeńcowym Pazurem – zaczęła bura, patrząc surowo na swoją latorośl. Cóż też ten buc jej nagadał? Przecież Księżyc starała się nie zachodzić mu za skórę tak bardzo, jak miała ochotę. Czyżby nie doceniał jej starań? – Zgłosił mi pewne obiekcje w twoim kierunku.
Dwukolorowe oczy szylkretki wykonały płynny obrót, co zdziwiło jej matkę. Do teraz nie mogła wyjść z szoku, że najgrzeczniejsze z jej dzieci nagle zaczęło zupełnie ją olewać, a wręcz traktować wyniośle. Czy popełniła jakiś błąd w wychowywaniu najstarszego ze swoich dzieci? I jak wielki był to błąd, skoro Księżycowa Łapa zmieniła się tak bardzo?
Nie mogła wiedzieć, że w życiu jej córki zwyczajnie pojawił się ktoś nowy. Ważniejszy. I nie, paradoksalnie nie był to kocur, chociaż Księżyc miała już za sobą wzięcie jednego w obroty. Tą osobą była uwielbiana przez nią, Czysta Gwiazda, pani jej drugiego, mrocznego życia. Ciekawe, co pomyślałaby sobie bura, znając prawdę?
– Och, umieram z ciekawości – burknęła Księżycowa Łapa, patrząc na swój posiłek z politowaniem. Zjedzenie w spokoju najwidoczniej było ostatnią rzeczą, jaka miała być jej dana. A szkoda, całkiem to lubiła. Po treningach w Miejscu, Gdzie Brak Gwiazd i truciu gwiezdnym ducha winnych kotów, czy obracaniu Klona, jedzenie było ulubionym zajęciem Księżycowej Łapy. Gorzej już było, aby to jedzenie upolować.
– Daruj sobie ten sarkazm – warknęła Cierń – co się z tobą dzieje? Olewasz trening, źle zwracasz się do mentora, a temat Gwiezdnych wywołuje u ciebie jakąś nerwicę. Martwię się o ciebie, kochanie. Wiem, że nie o tym marzyłaś, ale możesz być świetną wojowniczką, znając medyczne zagadnienia. Sama wiem to i owo i jeśli chcesz…
– Nie będziesz mnie uczyć! – zaprzeczyła gwałtownie koteczka – Ani… Ani w ogóle, mówić mi cokolwiek, co mam robić! Jestem już prawie dorosła, wiesz? Jedyne, czego mi brakuje, to tego durnego tytułu, który jest czystą formalnością. Nie potrzebuję do szczęścia niczyich rad, a już zdecydowanie nie rad zastępczyni, która się wozi, jakby cały klan już należał do niej! Daj mi spokój.
Ciernista Łodyga zamarła, sama nie wiedząc, czy to szok, czy poczucie zranienia. Doskonale wiedziała, że chwilami za bardzo się spoufala, ale gdyby to nie robiła, jej klan ugrzązłby w miejscu, nic nie robiąc. Nocny miał gdzieś za równo ich wszystkich, jak i własne życie, co zdążyła zobaczyć na własne oczy. Niby czemu miała się godzić na to, aby się tak zachowywał? I dlaczego Księżyc, jej mała, słodka, usłuchana kuleczka, miała w jej kierunku tyle jadu? Czemu nie mogła po prostu zaakceptować pomocy i paru rad? Zobaczyć, że w życiu nie zawsze jest tak, jak chcemy? Czemu musiała zachowywać się w ten sposób?
– Nie obchodzi mnie, czy jesteś dorosła – warknęła chłodno – jesteś moją córką i masz się zachowywać tak, jak na moją córkę przystało.
Parsknięcie, jakie wydała z siebie jej latorośl, pogłębiło jej poczucie zranienia. Jej własne dziecko uważało ją za śmieszną. Cudownie.
– Czyli jak? Potulnie zwijać ogon i kiwać główką? Twoje niedoczekanie. Przykro mi, mamo, ale sama o sobie decyduję. A teraz decyduję się zakończyć tę rozmowę. Miłego dnia.
Nim Cierń zdążyła cokolwiek powiedzieć, jej córka ruszyła w swoim kierunku, a bura została sama, wraz ze swoim zdumieniem, zakłopotaniem i złością. Oraz pytaniem. Tym nurtującym, okropnym pytaniem.
Gdzie się podziała jej słodka koteczka?
~*~
Księżyc właściwie długo nad tym nie myślała. Pomysł wpadł jej do głowy po drodze i od razu postanowiła go zrealizować. A o co się rozchodziło? O jej matkę. To nie tak, że miała wyrzuty sumienia. Nie, nie, wcale a wcale, to dotyczyło tylko kotów, mających serce, a ona przecież serca nie ma. Pomyślała jednak, że skoro jej matka już zachowuje się, jak wszechmocny lider, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby się nim stała. Rudo-niebieska nie wiedziała ile żyć zostało temu staremu zgredowi, Nocnej Gwieździe, ale na pewno nie dużo. Ten dekl wyglądał, jakby najchętniej sam za chwilę zakończył swój marny żywot i szczerze powiedziawszy Księżycowa Łapa nie tyle mu tego życzyła, co zamierzała pomóc. W końcu, skoro tak bardzo chciał umrzeć, to pewnie sam się zgodzi na podanie sobie trucizny, prawda?
Koteczka udała się więc na obrzeża między zalesionym terenem Klanu Nocy, a ich granicą aby zdobyć trochę cisu pospolitego. Jej plan, jak zwykle zresztą, był dziecinnie prosty. Zamierzała wymieszać cis z makiem i umieścić w polnej myszy, którą potem zaniesie liderowi. Żadnych gierek, żadnych podchodów. Nocna Gwiazda po prostu zaśnie i już się nie obudzi. Czasami jeśli chcesz coś ukryć, wystarczy zrobić to na oczach wszystkich. Przy odrobinie szczęścia,może zabierze mu ostatnie życie? Och, to by było coś, naprawdę. Może nawet nie robiła tego dla matki? Ją samą strasznie denerwował Nocna Gwiazda i skoro miała okazję, aby się go pozbyć, tym lepiej.
Kocica ukryła swoją mieszankę i upolowała ciemną, polną mysz. Wbrew opinii Kaczeńcowego Pazura nie była wcale aż taką nogą z wojowniczych zagadnień, najzwyczajniej w świecie ich nie lubiła i tyle, żadna filozofia. Swoją zdobycz nafaszerowała tak, jak robiła to już dwa poprzednie razy, po czym wróciła do obozu i wkradła się do legowiska lidera. Nocna Gwiazda wylegiwał się w najlepsze, a ona poczuła do niego ogromną, odrażającą niechęć. Położyła pożywienie u łap śpiącego kocura i miała wychodzić, kiedy usłyszała jego głos.
— Moja... Ksieżycko... Moja wnuczko. Właśnie tego potrzebowałem.
Obrzydzenie przeszło przez jej ciało, gdy nazwał ją wnuczką. Wiedziała jednak, że nie dziękował jej za posiłek. Wiedziała, że on wiedział. Dlatego tylko skinęła mu głową i opuściła jego legowisko, aby sama położyć się spać i zdać swojej ukochanej przywódczyni relację ze swoich działań
Koteczka udała się więc na obrzeża między zalesionym terenem Klanu Nocy, a ich granicą aby zdobyć trochę cisu pospolitego. Jej plan, jak zwykle zresztą, był dziecinnie prosty. Zamierzała wymieszać cis z makiem i umieścić w polnej myszy, którą potem zaniesie liderowi. Żadnych gierek, żadnych podchodów. Nocna Gwiazda po prostu zaśnie i już się nie obudzi. Czasami jeśli chcesz coś ukryć, wystarczy zrobić to na oczach wszystkich. Przy odrobinie szczęścia,może zabierze mu ostatnie życie? Och, to by było coś, naprawdę. Może nawet nie robiła tego dla matki? Ją samą strasznie denerwował Nocna Gwiazda i skoro miała okazję, aby się go pozbyć, tym lepiej.
Kocica ukryła swoją mieszankę i upolowała ciemną, polną mysz. Wbrew opinii Kaczeńcowego Pazura nie była wcale aż taką nogą z wojowniczych zagadnień, najzwyczajniej w świecie ich nie lubiła i tyle, żadna filozofia. Swoją zdobycz nafaszerowała tak, jak robiła to już dwa poprzednie razy, po czym wróciła do obozu i wkradła się do legowiska lidera. Nocna Gwiazda wylegiwał się w najlepsze, a ona poczuła do niego ogromną, odrażającą niechęć. Położyła pożywienie u łap śpiącego kocura i miała wychodzić, kiedy usłyszała jego głos.
— Moja... Ksieżycko... Moja wnuczko. Właśnie tego potrzebowałem.
Obrzydzenie przeszło przez jej ciało, gdy nazwał ją wnuczką. Wiedziała jednak, że nie dziękował jej za posiłek. Wiedziała, że on wiedział. Dlatego tylko skinęła mu głową i opuściła jego legowisko, aby sama położyć się spać i zdać swojej ukochanej przywódczyni relację ze swoich działań
~*~
— Głupia! — ostry głos Czystej odbił się echem w jej czaszce. — Głupia, głupia, głupia! Idiotka!
Ksiezycowa Łapa zadrżała, zarówno zdumiona, co zraniona jej złością. Dlaczego tak ją powitała? Przecież zrobiła BARDZO duży krok i to dzięki niej. Otruła, a może zabiła lidera jej Klanu. Czy to nie było wspaniałe?
Nie. Nie w oczach Czystej Gwiazdy.
— Postradałaś zmysły?! — zawołała — Odpowiadaj, ale już!
Księżyc drgnęła gwałtownie.
— Nie, Pani. Moje zmysły mają się w jak najlepszym porządku. Dlaczego tak uważasz?
Gdyby wzrok mógł zabijać, żółte oczy przywódczyni rozorałyby ciało córki Ciernistej Łodygi w drobny mak. Księżyc tak bardzo chciałaby poznać i zrozumieć powód jej złości, jednak nie potrafiła. Przecież zrobiła dobrze, robiąc źle. Prawda?
— Idiotka. Przez ciebie Klan Burzy stanie się o wiele silniejszy! Ten głupek nie umiał nim zarządzać, ale Ciernista Łodyga ustawi wszystkich do pionu. No... I do tego sprowadziłaś go tutaj, do mnie! Wiesz, jaki jest męczący?
Nocna Gwiazda... Jest tutaj?
Och, oczywiście, że jest! Przecież ten burak miał w głębokim poważaniu ich klan, a zresztą sam się zgodził, aby go zabiła! Księżycowa Łapa nie wiedziała, że wzgardził on także życiami danymi od Gwiezdnych, zabijając się kilkakroć. To wystarczyło.
— Czysta Gwiazdo, tak mi przykro...
Czysta wybuchnęła gorzkim śmiechem.
— Na nic mi twoje "przykro"! To twoja wina i poniesiesz konsekwencje!
Księżycowa Łapa zamarła. Jakie? Jakie konsekwencje? Czy Czysta Gwiazda wydali ją ze swoich szeregów? Wyrzeknie się jej? Och, upadli, tylko nie to! W oczach uczennicy zaświeciły łzy, które starała się odgonić. Nie! Nie! Nie może się jej pozbyć. Nie może!
Nim jednak łzy spłynęły w dół, jej wątpliwości zostały rozwiane.
— Ty go tutaj sprowadziłaś, więc ty się nim zajmiesz. Twój trening z Klonowym Futrem zostaje przerwany.
Ulga przeplotła się ze złością. Ona? Trenować z Nocną Gwiazdą? Na osty i ciernie, czy to się dzieje naprawdę? Czy sama to na siebie sprowadziła?
Cóż. Przynajmniej mnie nie wywalono...
Księżycowa Łapa westchnęła głęboko.
— Będzie, jak każesz, Pani... — powiedziała potulnie, a łzy ulgi spłynęły po jej policzkach. Nie zniosłaby, gdyby Czysta się jej pozbyła! Nie zdzierżyłaby tego.
— Będziesz z nim trenować, do czasu, aż spłacisz swój dług — kontynuowała przywódczyni. Księżycowa Łapa spojrzała na nią zdumiona.
— Dług?
Starsza z kocic gwałtownie wywróciła oczami.
— Sprawiłaś, że Klan Burzy stał się silniejszy. Musisz to naprawić. A wiesz, co osłabi Klan Burzy? Śmierć Młodej, dobrze się zapowiadającej medyczki, Księżycowa Łapo. Musisz zabić Skowronkową Łapę, wtedy wrócisz do treningów z Klonem.
KKsiężyc uśmiechnęła się szeroko. Więc, los jednak był jej łaskawy. Kocica pokiwała głową na znak aprobaty.
Och, tak, z chęcią wykończy to lisie łajno, które odebrało jej posadę medyka.
Ksiezycowa Łapa zadrżała, zarówno zdumiona, co zraniona jej złością. Dlaczego tak ją powitała? Przecież zrobiła BARDZO duży krok i to dzięki niej. Otruła, a może zabiła lidera jej Klanu. Czy to nie było wspaniałe?
Nie. Nie w oczach Czystej Gwiazdy.
— Postradałaś zmysły?! — zawołała — Odpowiadaj, ale już!
Księżyc drgnęła gwałtownie.
— Nie, Pani. Moje zmysły mają się w jak najlepszym porządku. Dlaczego tak uważasz?
Gdyby wzrok mógł zabijać, żółte oczy przywódczyni rozorałyby ciało córki Ciernistej Łodygi w drobny mak. Księżyc tak bardzo chciałaby poznać i zrozumieć powód jej złości, jednak nie potrafiła. Przecież zrobiła dobrze, robiąc źle. Prawda?
— Idiotka. Przez ciebie Klan Burzy stanie się o wiele silniejszy! Ten głupek nie umiał nim zarządzać, ale Ciernista Łodyga ustawi wszystkich do pionu. No... I do tego sprowadziłaś go tutaj, do mnie! Wiesz, jaki jest męczący?
Nocna Gwiazda... Jest tutaj?
Och, oczywiście, że jest! Przecież ten burak miał w głębokim poważaniu ich klan, a zresztą sam się zgodził, aby go zabiła! Księżycowa Łapa nie wiedziała, że wzgardził on także życiami danymi od Gwiezdnych, zabijając się kilkakroć. To wystarczyło.
— Czysta Gwiazdo, tak mi przykro...
Czysta wybuchnęła gorzkim śmiechem.
— Na nic mi twoje "przykro"! To twoja wina i poniesiesz konsekwencje!
Księżycowa Łapa zamarła. Jakie? Jakie konsekwencje? Czy Czysta Gwiazda wydali ją ze swoich szeregów? Wyrzeknie się jej? Och, upadli, tylko nie to! W oczach uczennicy zaświeciły łzy, które starała się odgonić. Nie! Nie! Nie może się jej pozbyć. Nie może!
Nim jednak łzy spłynęły w dół, jej wątpliwości zostały rozwiane.
— Ty go tutaj sprowadziłaś, więc ty się nim zajmiesz. Twój trening z Klonowym Futrem zostaje przerwany.
Ulga przeplotła się ze złością. Ona? Trenować z Nocną Gwiazdą? Na osty i ciernie, czy to się dzieje naprawdę? Czy sama to na siebie sprowadziła?
Cóż. Przynajmniej mnie nie wywalono...
Księżycowa Łapa westchnęła głęboko.
— Będzie, jak każesz, Pani... — powiedziała potulnie, a łzy ulgi spłynęły po jej policzkach. Nie zniosłaby, gdyby Czysta się jej pozbyła! Nie zdzierżyłaby tego.
— Będziesz z nim trenować, do czasu, aż spłacisz swój dług — kontynuowała przywódczyni. Księżycowa Łapa spojrzała na nią zdumiona.
— Dług?
Starsza z kocic gwałtownie wywróciła oczami.
— Sprawiłaś, że Klan Burzy stał się silniejszy. Musisz to naprawić. A wiesz, co osłabi Klan Burzy? Śmierć Młodej, dobrze się zapowiadającej medyczki, Księżycowa Łapo. Musisz zabić Skowronkową Łapę, wtedy wrócisz do treningów z Klonem.
KKsiężyc uśmiechnęła się szeroko. Więc, los jednak był jej łaskawy. Kocica pokiwała głową na znak aprobaty.
Och, tak, z chęcią wykończy to lisie łajno, które odebrało jej posadę medyka.
< Ja to Cierniem dokończę uwu >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz