*Dzień, gdy wszyscy dowiedzieli się, o ucieczce Murmur i reszty*
Odwróciła gwałtownie głowę, słysząc czyjeś kroki. Jej oczom ukazała się znajoma sylwetka właśnie szamanki.
- Witaj Świergot. Coś się stało? – zapytała zastępczyni. Szamanka jak zwykle pochyliła głowę, witając się cicho. Wyglądała na zmartwioną – Jak się czujesz?
– Daglezjowa Igła chce się z nami spotkać – oznajmiła liliowa, nie odpowiadając na drugie pytanie młodszej. Ta skinęła głową i wstała, po chwili podążając za szamanką na miejsce spotkania. Szły w ciszy, która tym razem nieco przeszkadzała Sówce. Chciała jakoś wesprzeć Świergot, a teraz mogła być na to najlepsza okazja, jednak nie miała pojęcia, co powinna powiedzieć. Westchnęła cicho, zamykając oczy. Coś musiała wymyślić.
- Świergot... Chciałam powiedzieć, że w razie czego możesz ze mną porozmawiać. Nie musisz z tym wszystkim iść sama – powiedziała wreszcie, naśladując trochę samą Świergot, gdy rozmawiała z nią chwilę po ogłoszeniu Daglezji – I wiem, że ja to ja i to może brzmieć dziwnie. Ale chcę cię wesprzeć – zakończyła czekoladowa. Szamanka przez chwilę się nie odzywała i nawet się zatrzymała. Spojrzała na idącą za nią kotkę.
- Dziękuję – powiedziała szczerze, a w jej oczach pojawiła się mieszanka smutku z wdzięcznością. Sówka uśmiechnęła się jeszcze do starszej. Po chwili znalazły się na miejscu, gdzie już była Daglezjowa Igła z Lśniącą Tęczą. Obie przybyłe kotki przywitały się i zajęły miejsca obok. Już wtedy czekoladowa domyślała się, o co może chodzić.
- Uciekinierzy są zdrajcami! – prychnęła liderka, po krótkim wstępie. Sówka otworzyła nieco szerzej oczy. Zdrajcami? – Musieli nimi być, skoro nagle opuścili Owocowy Las – syknęła ruda.
- Daglezjowa Igło, równie dobrze mogło się z nimi stać coś innego... – mruknęła cicho czekoladowa. Przeniosła wzrok na chwilę na szamankę. Jej zachowanie różniło się od zebranych.
- Niby co? Uciekli w nocy, gdyby ktoś nas napadł, słyszelibyśmy to. Są zdrajcami! Takich nie powinno być! – odparła ruda, ewidentnie całą tą sprawą, pobudzona.
- A może... – zaczęła cicho Świergot, lecz wtedy przerwała jej Daglezjowa Igła.
- Nie ma mowy, że tu wrócą! Nie ma tu miejsca dla zdrajców, a oni się nimi stali. Kto wie, komu teraz przekazują informację? Wojownicy i zwiadowcy mają ich przeganiać! Nie chcę ich widzieć na naszym terenie. Wybrali swoją ścieżkę – syknęła. Wtedy coś jakby tknęło Świergot. Spojrzała na liderkę, przez pierwszą chwilę milcząc.
- Daglezjowa Igło to nielogiczne. Nie możesz tak po prostu zakazać im powrotu!
- Są zdrajcami! Chcesz, by zniszczyli całe nasze społeczeństwo?
- Nawet nie wiesz, dlaczego zniknęli! Bez nich nie mamy medyków. Wtedy na pewno dojdzie do zniszczenia Owocowego Lasu! – odparła szamanka, ewidentnie bardzo oburzona całą wypowiedzią liderki. Sówka i Lśniąca Tęcza za to siedzieli z tyłu, nie odzywając się. To wszystko wyglądało tylko coraz gorzej. Sówka nie wiedziała, jak zareagować. Tak było zawsze? Nie miała pojęcia. Powinna coś powiedzieć?
- To ja jestem liderką.
- Ale to ty chcesz pozbawić nas opieki! Nie możesz ich wyganiać! To do niczego nie zaprowadzi – syknęła Świergot, wstając.
- Mogli wybrać, wybrali opuszczenie Owocowego Lasu!
- To tylko trójka uczniów z medyczką! Nie wiadomo, co ich może tam spotkać!
- I co z tego? Są zdrajcami, to ich nie usprawiedliwia. Należy się ich pozbyć! – krzyknęła poraz kolejny Daglezja, tym samym sprawiając, że Świergot zamilkła. Było widać, jak łzy stają w jej oczach. Powoli wróciła na swoje miejsce, nie odzywając się – Ustalone. Wyganiać z naszych terenów, nie chcę ich już widzieć – zakończyłam ostro ruda.
- Może gdybyś tak nie zareagowała ostatnio, nie uciekliby – mruknął cicho Lśniąca Tęcza, chyba pierwszy raz dołączając do rozmowy – To nie była wina Murmur, a ty się tak na nią rzucałaś. Może byliby tu dalej – odparł, a Daglezjowa Igła od razu posłała mu mordercze spojrzenie. Ten momentalnie zamilkł, a pomiędzy zebranymi stworzyła się gęsta atmosfera. Sówka dalej siedziała w ciszy. Nigdy nie pomyślała, że usłyszy kłótnie, w której będzie brać udział nawet Świergot.
- To nie jest dobry pomysł... Nie powinnaś ich wyganiać – mruknęła niepewnie Sówka, przerywając ciszę – To nie skończy się dobrze. Nie są wyszkol... – nagle przerwała jej ruda liderka, posyłając jej swoje spojrzenie.
- Ustalone – odparła sucho, uderzając łapą o ziemię, na potwierdzenie swoich słów. Ogień w jej oczach dalej się tlił, a sama kotka wyglądała na bardzo wytrąconą z równowagi. Nie przypomniała Sówce tego kota, którego za każdym razem widziała z daleka. Może to właśnie dlatego? Może Daglezja była taka zawsze? Albo przez żałobę, po stracie przyjaciółki.
- Musimy wybrać nowego medyka – powiedział Lśniąca Tęcza, nie wspominając, o swojej ostatniej wypowiedzi. Sówka przeniosła na wujka swój wzrok. Jak zwykle był niewzruszony i poważny.
- Zajmę się tym – mruknęła cicho szamanka, jakby zamyślona. Daglezja kiwnęła tylko głową, po chwili wyznaczając dwóch pomocników.
Reszta spotkania przebiegła tak samo. Na słuchaniu o "zdrajcach" i wyzwiskach Daglezji.
***
Nie wiedziała, co powiedzieć. Tak szczerze nigdy nie myślała, że Daglezjowa Igła mogłaby oskarżyć ich o zdradę i zakazać powrotu. Tak nie powinno być. Trójka uczniów i medyczka... Dlaczego uciekli? Co się tak właściwie stało? I na te pytania Sówka nie umiała znaleźć odpowiedzi. Chyba nikt nie umiał. To było najgorsze. A Daglezja nie chciała wysłuchać. Wtedy nagle ktoś wyrwał ją z zamyślenia. Była to po raz kolejny Świergot. Kotka uśmiechnęła się do niej spod podkrążonych oczu i zajęła miejsce obok.
– Nie rozumiem, dlaczego tak zareagowała – westchnęła wyraźnie przejęta. – Przecież… – zwahała się – to wbrew interesom klanu.
Sówka spojrzała na starszą. To wszystko było takie trudne!
- Masz rację, ale nie możemy nic więcej zrobić... Daglezjowa Igła się uparła. Zawsze tak jest na waszych spotkaniach? Że się kłócicie i używane są takie... Słowa? – zapytała cicho, już tego nie rozumiejąc.
- To zależy – przyznała szamanka, nieznacznie się krzywiąc – Między Daglezjową Igłą i Lśniącą Tęczą nigdy nie było czuć wielkiej sympatii. Są od siebie bardzo różni, dlatego nierzadko mają odmienne opinie – stwierdziła, czujnie rozglądając się na boki. – Nie pamiętam jednak by kiedykolwiek… było aż tak źle. Odejście Sadzawki mocno dotknęło Daglezjową Igłę, ale mimo to taka sytuacja nie powinna mieć miejsca.
- Rozumiem co czuje Daglezjowa Igła... – westchnęła czekoladowa – Ale zgadzam się z tobą.
Świergot kiwnęła głową, milknąc na chwilę. Nastawiła po tym uszy, słuchając otoczenia. Drgnęła zaraz ogonem i ponownie przeniosła swoją uwagę na zastępczynię.
- Sówko, posłuchaj mnie uważnie – zaczęła przyciszonym głosem – Mimo, że nic aktualnie nie jest w stanie ukoić moich nerwów to… tym, co mi powiedziałaś przed naradą, udało się podnieść mnie na duchu. Za co jestem ci naprawdę wdzięczna – Schyliła się przed nią z szacunkiem. – Jest jednak jedna rzecz, która… naprawdę pomogłaby mi spać z większym spokojem. Czy mogłabym liczyć na twoje wsparcie w tej sprawie? – zapytała, przyciągając tym samym większą uwagę Sówki. Niepokój powoli nawiedził jej umysł. Wiedziała, że musi się zgodzić. Nawet jakby nie chciała, a jednak było przeciwnie. Współczuła szamance, a ta powinna dostać wsparcie.
- Oczywiście Świergot, tylko co to za sprawa? – zapytała, przechylając lekko głowę w bok. Ciekawość i niepokój coraz bardziej był widoczny na pysku i w zachowaniu zastępczyni. Nie spodziewała się tak szczerze, że Świergot o coś ją poprosi.
- Dziękuję ci – zamruczała z ulgą starsza. – Trochę głupio mi o to prosić, ale… jeśli będziesz widziała, słyszała lub gdybyś wyczuła któregokolwiek z dzisiaj zaginionych to proszę bądź ostrożna, aby im nie zrobić krzywdy. I zgłaszaj mi każdą taką oznakę ich obecności, dobrze? Tylko mi. – Spojrzała na czekoladową z nadzieją. – Wiem jak to może brzmieć, ale postaraj się mnie zrozumieć. Zależy mi jedynie na bezpieczeństwie moich dzieci.
Kotka zamilkła. Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Rozumiała Świergot, mimo to się wahała. Nie spodziewała się czegoś takiego. Świergot naprawdę musiała przeżywać piekło... To było straszne. Nie zasługiwała na to. Nikt nie zasługiwał.
– Ja... Dobrze. Pomogę, jak mogę – odparła w końcu, podejmując tym samym decyzję. Już wiedziała, na co zwrócić uwagę przy następnej wycieczce poza obóz. Przy wypowiadaniu tych słów przypomniał jej się Żbik. Zamknęła na chwilę oczy, starając się nie myśleć o tacie. W końcu on nauczył ją bycia samodzielną... Jednak tu nie było wyjścia. Nie mogła odmówić i nawet nie chciała.
- Doceniam to Sówko. – Uśmiechnęła się słabo Świergot – Mam u ciebie dług – mruknęła, ale zastępczyni pokręciła głową.
- Nie musisz. Ja wyobrażam sobie, jak to może być trudne – odparła czekoladowa – Nie powinnaś tego dźwigać sama – zakończyła i również uśmiechnęła się nieco do liliowej. Nie powinna zostawać z tym wszystkim sama.
<333
OdpowiedzUsuń