*Dawno*
- Dziękuję Cisowe Tchnienie – powiedział – Mam ją zabrać z powrotem? Może tylko przeszkadzać w takim stanie... Tam przynajmniej nic nie rozwali.
- Musi być pod nadzorem. Nie wiem, co dokładnie dzieje się w jej głowie, więc cały raport ułatwiłby mi wymyślenie rozwiązanie – oznajmiła Cisowe Tchnienie.
- Zajmuje się nią od dawna, mogę ci coś powiedzieć na ten temat – zaoferował Śnieżek, już przypominając sobie każdą sytuację z matką. A było tego trochę, przecież kotka nie od dziś miała problemy. Medyczka, zamiast zaciekawiona porozmawiać o tym, strzepnęła ogonem z irytacją.
- Więc czemu nie przyszedłeś wcześniej? – prawie warknęła. Śnieżny Wicher lekko się odsunął, nie spodziewając się takiej reakcji ze strony kotki.
- Nie miałem pojęcia, że coś takiego się jej dzieje! Gdy coś zaczynało być nie tak, była u medyka, więc myślałem, że była pod nadzorem – wyjaśnił szybko. Skąd miał wiedzieć? Jasne, zachowywała się dziwnie, ale przecież wcześniej była pod opieką. A Szczurzy Cień też czasem tak miał...
- Zaranna Zjawa i Naparstnicowa Kołysanka ją leczyły? – zapytała Cisowe Tchnienie, już nieco spokojniej.
- Po walce trafiła do nich i już niedługo po tym się zaczęło. Na początku jakby po prostu była zmęczona, czy coś tego typu.
- Moje mentorki nie miały wystarczających umiejętności, by ją wyleczyć – odparła Cis, stwierdzając fakt. Śnieżny Wicher tylko pokiwał głową, starając się sobie to wszystko poukładać.
- Chcesz, bym ci opowiedział? – zapytał nagle, wracając do początku. Chciał już mieć to wszystko z głowy. Medyczka kiwnęła głową, na znak, że kocur może mówić – Początkowo to wszystko wyglądało jak zwykle zmęczenie, ale już wtedy Ważka wierzyła, że moje siostry żyją... Później było tylko gorzej, ale to raczej było widać. Zaczęła mówić sama do siebie, mówiąc, że to Lawenda, czy Gryka. Potrafiła zobaczyć jakiś kwiat na środku tafli lodu. Widziała różne rzeczy, a mówiła już czasem kompletne bzdury. Jakby kompletnie oderwała się od rzeczywistości.
- O ile będzie w obozie, chyba nic nie powinno jej się stać – oceniła Cis i wróciła do innych czynności. Wojownik dalej stał na swoim miejscu, nie wiedząc, co powiedzieć. Naprawdę to tyle? W końcu jednak się poruszył. Ostatni raz spojrzał na swoją matkę i wyszedł z legowiska.
***
*Kilka dni po śmierci Szczurzego Cienia*
Jego ojciec umarł. Nie wiedział, co się stało. Nie umiał tego pojąć. Nie znał się z ojcem za dobrze, jednak to on był mu najbliższy z rodziny, po śmierci sióstr. Dlaczego on musiał zginąć?
Siedział w legowisku, wycierając łapą ostatnie łzy. Od śmierci Szczurzego Cienia minęło kilka wschodów słońca. Śnieżek nie wiedział, co ze sobą zrobić. Czuł się strasznie, jakby to wszystko się nagle zawaliło. Przynajmniej Ważkowe Skrzydło siedziała w legowisku starszych, nie sprawiając problemów. W końcu kocur się podniósł i powolnym krokiem wyszedł na polanę. Musiał się czymś zająć i zacząć funkcjonować. Przecież był wojownikiem, musiał wykonywać swoje obowiązki. Jednak pierwszą rzeczą, którą chciał zrobić, było udanie się do stosu zwierzyny, po posiłek. Gdy tylko znalazł się obok, zobaczył Cisowe Tchnienie. Kotka również ruszyła w stronę stosu.
- Witaj – przywitał się smętnie kocur, szybko łapiąc jakąś mysz.
<Cis?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz