Spoglądał w zamyśleniu w zielone ślepia. Czy chce dać się podejść tej sprytnej kotce? Czy przegra tę psychologiczną zagrywkę i pozwoli Bijącej Północy postawić na swoim, poczuć smak słodkiej satysfakcji? Mógłby się uprzeć, wbić pazury w lity kamień i stawać opór tak silny, że nawet Gwiezdni by go nie ruszyli. Jednak to wydało się bardziej fizycznie wymagającym niż faktyczne udanie się na krótki spacerek czy szybkie polowanie. Znając życie i tak nie uda im się znaleźć żadnej zwierzyny. Mimo że Pora Spadających Liści zakończyła się dosłownie kilka wschodów słońca temu, to mróz nieźle dał im popalić. Właśnie dlatego tak ciężko było Niedźwiedziowi opuścić ten cieplutki, nagrzany głaz. Nawet harcujący, nadmorski wiatr szarpiący futro nie mógł go stamtąd przegonić. Wystarczyło, że blade, acz bezchmurne niebo udekorowane było jasnym, jaskrawym słońcem, a promienie muskały czekoladowe futerko. Niczego więcej nie potrzebował. Wichura była jednak słabsza od drogiej przyjaciółki, tak narwanej i żądnej ciągłych wrażeń. — No dobrze... Zrobię to dla ciebie, ale lepiej, żebyś nie była taka wygadana, kiedy będziemy spacerować, bo cię wrzucę w krzaki — westchnął i zsunął się powolutku, niczym foczka, ze swojego dogodnego, niesamowicie już utęsknionego, kamienia. Kolejne kilka dłuższych uderzeń serca zajęło Miodkowi rozprostowywanie wszystkich łap po kolei. Kotka niecierpliwie się w niego wgapiała.
— Jakim cudem nic nigdy cię nie zeżarło, leniuchu? — zażartowała, gdy w końcu przyjaciel stanął przed nią w pełni poprzeciągany i rozbudzony. — Ruszasz się jak przeżarty wąż.
— Oszczędzam energie właśnie na takie chwile, gdy musiałbym przed czymś bardzo prędko zwiewać. Nie wiesz nawet, do czego byłbym teraz zdolny, po takim słonecznym relaksie — rzucił, a widząc podniesioną brew wojowniczki, dodał. —Ba! Nikt z was nie wie, bo nigdy nie musiałem się wykazywać swoimi ukrytymi talentami. W Klanie Klifu znacie mnie z mojej elokwencji i perlistego języka, nie z moich szybkich susów.
— Mhm... To dlatego stos zwierzyny tak zmalał? — Niedźwiedzi Miód zmarszczył się. Nie zrozumiał, o co chodzi towarzyszce, ta tylko zaśmiała się. — Chyba będziesz musiał pokazać nam, na co stać Pana obieżyświata i jego "szybkie susy"
— No dobrze, dobrze. Skoro jesteś taka mądra, Panienko Północ, to może malutkie zawody? Zobaczymy, kto jest lepszym łowcą; klifiaczka z krwi przywódcy, czy, jak to lubi ujmować mój drogi przyjaciel Judaszowiec, brudny przybłęda. — patrząc na nią z góry uśmiechnął się łobuziarsko. Chciał ją podjudzić, zachęcić do wyzwania. I tak już nie wróciłby do spokojnego wypoczynku; głaz na pewno utracił ciepło jego ciała, więc równie dobrze mógł trochę pofiglować z przyjaciółką. Przy okazji zapolują na coś smacznego dla reszty klanu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz