-Cześć Barszczowa Łodygo! - przywitał się Skowronkowa Łapa, mierząc wzrokiem “drugiego mentora”. - Coś się stało?
-Ostatnio mam problemy z... łapą - odparł kocur, siadając i krzywiąc się z bólu. Po chwili jednak zdobył się na delikatny uśmiech. - Mógłbyś coś na to poradzić?
Czekoladowy pokiwał głową i spojrzał na Pajęczą Lilię, siedzącą obok niego.
-No, na co czekasz? - zapytała kotka. - Sprawdź jego łapę.
-Już się robi! - miauknął srebrny i wstał z ziemi, otrzepując swoje długie futerko z kurzu, po czym podszedł do wojownika.
Delikatnie dotknął jego prawej łapy, uważnie ją oglądając ze wszystkich stron. W pewnej chwili dostrzegł źródło dyskomfortu czekoladowego.
-Wybity bark - mruknął i zerknął na mentorkę. - Trzeba nastawić.
-Będzie boleć? - zagadnął Barszcz, uśmiechając się słabo.
Skowronkowa Łapa usiadł przy wojowniku i wyciągnął łapy przed siebie.
-Tylko trochę, no i zaraz przestanie - odparł zamyślony.
-To... nastawisz mi ten bark?
Zielonooki pokiwał głową i uśmiechnął się delikatnie, po czym położył białe łapki na barku kocura i szybkim, zdecydowanym ruchem nastawił kończynę. Barszcz skrzywił się lekko i syknął z bólu, jednak nawet nie drgnął.
-Przez pewien czas może boleć cię ta łapa, powinieneś ją oszczędzać - oznajmił kocurek, marszcząc delikatnie nosek. - jeśli chcesz, mogę podać ci liście maliny na złagodzenie bólu.
Barszczowa Łodyga pokiwał ochoczo głową.
-Tak, myślę, że się przyda.
Skowronkowa Łapa pokiwał główką i pognał do składziku z ziołami. Rozejrzał się, omiatając wzrokiem legowisko, aż do jego nozdrzy dopłynął zapach malin. Jest! Chwycił kilka liści, po czym ruszył w kierunku Barszczowej Łodygi, aby podać mu roślinę.
-Zjedz je, powinny nieco pomóc - powiedział i podał zioło wojownikowi.
***
Uniósł wzrok ku górze, spoglądając na błękitne niebo. Jasna, złota kula była wysoko nad jego łebkiem, rozświetlając polanę, na której się znajdował. Skowronkowa Łapa nie mógł na nią patrzeć. Gdy tylko nabierał odwagi, aby spróbować, światło oślepiało go na moment, zmuszając do opuszczenia głowy. Zawiesił więc wzrok na białych obłokach, układających się w najróżniejsze kształty. Puch leniwie snuł się po niebie, jak gdyby ledwo co się obudził i jeszcze przeciągał się, w poszukiwaniu swojego posłania. W pewnej chwili po sklepieniu przepłynął zgrabny ptak, skrzecząc donośnie. Zielonooki uśmiechnął się na ten widok, po czym przeniósł wzrok na ziemię, również wartą jego uwagi. Biały puch otulił łąkę, przykrywając świat niczym czuła matka, chroniąca swoje kociaki przed zimnem i mrozem. Śnieg błyszczał w słońcu, mieniąc się różnymi kolorami i świecąc delikatnie. Rozciągał się on przez całe połacie terenu, pagórki oraz obóz, szepcąc i trzeszcząc cicho za każdym razem, gdy ktoś po nim stąpał, narzekając zapewne na nieznośne kociaki lub słońce. Skowronkowa Łapa podziwiał to wszystko w milczeniu, dopóki nie zaczęło dokuczać mu zimno. Wstał i otrzepał swoje futro, starając się strzepać śnieg z brzucha. Już po chwili ruszył w kierunku obozu, aby ogrzać się nieco. Każdemu jego krokowi towarzyszyło mamrotanie białej okrywy, tym razem żalącej się na samego ucznia, który zakłócał jej spokój, zostawiając ślady łap. Nagle kocurek poczuł na swoim nosku coś zimnego i mokrego. Psiknął cichutko i prychnął, machając głową. Rozejrzał się, a na jego grzbiecie znowu wylądowało coś zimnego. Już po chwili małe śnieżynki zaczęły spadać z nieba, lawirując między drzewami i pagórkami, tańcząc na wietrze i śpiewając cichutko, aby ostatecznie wylądować na ziemi lub na Skowronkowej Łapie. Sekundę później zmieszanie ustąpiło szczęściu, które wymalowane zostało na pyszczku kocura. Uczeń roześmiał się serdecznie, a następnie zaczął biegać między płatkami śniegu, łapiąc je w pyszczek. [587 słów]
[przyznano 12%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz