Przełknęła nerwowo ślinę. Treningi nabierały na sile. Bała się o czym może to świadczyć. Nie chciała dopuścić do siebie tej myśli. Mróz dokuczliwiej szczypał w futra wojowników. Jaskółka została wojowniczką. Dostała nowe imię. Piękne i podkreślające ją. Siewka nie była wstanie wymyślić lepszego. Czegoś co tak by ją oddawało.
— Siewko?
Odwróciła posłusznie wzrok w stronę mentora. Był spięty. Zdecydowanie. Podejrzewał coś. Nie, nie miał prawa. Żyła w letargu. Dryfowała pomiędzy nimi wszystkimi jak uschnięty liść w rzece pełnej ryb. Przetrwała to. Za dużą cenę. Nie miał prawa mieć jakichkolwiek podejrzeń. Nie mógł... Nie zniosła by tego.
— Wiem, że z mojej strony padła obietnica nie mianowania cię dopóki nie będziesz czuła się gotowa... — urwał, sprawiając, że uczennica zamarła.
Jej zrozpaczony wzrok powędrował na łapy.
Dlaczego ją to spotykało.
— Srokoszowa Gwiazda coraz bardziej na mnie naciska. Słyszał o innych kotów, że jesteś już gotowa...
Siewka zacisnęła ślipia starając się to odrzucić. Pozbyć się. Próbowała, choć dobrze wiedziała, że nie wyrzeknie się rzeczywistości. Nieważne jak ją przerażała.
Załzawione ślepia spojrzały na pysk mentora. Widziała, że też tego nie chciał. Że starał się jak mógł. Nie mógł jej przed wszystkim uchronić. I tak wiele już dla niej robił. Za wiele. Był zbyt dobry dla niej.
— Rozumiem. — wydusiła z bólem z siebie.
Podszedł do niej. Poczuła jego ciepło. Oparła łeb o niego, chowając swój zasmucony pysk przed resztą świata.
Nie umiała pogodzić się z tą wiadomością. Choć widmo nadejścia tego i tak widniało nad nią od zawsze. Musiało nadejść. Nie było innego wyjścia.
— Będę wciąż cię wspierać. Wciąż będę przy tobie. Ja, Gasnąca i Jaskółka. Wszyscy teraz będziemy cały czas przy tobie. — próbował ją uspokoić.
Chciała to przyjąć do świadomości. Akurat na tym się skupić. Lecz lęk przed nieznanym i kolejna ceremonia przed Jego obliczem, przerastała ją.
* * *
Dygotała, gdy tłum zawisnął na niej spojrzeniem. Ich wzrok wędrował po niej. Emocje kłębiły się pod sklepieniem jaskini. Było tak duszno. Mimo świszczącego wichru na dworze.
Nie wiedziała co począć ze sobą. Co czuć. Tyle rzeczy przelewało się w niej. Myśli plątały się i uderzały o siebie głucho. Było jej niedobrze. Bardzo niedobrze. Nie wiedziała ile jeszcze ustoi o własnych siłach. Ledwo słyszała swój własny oddech.
A tłum powtarzał jak mantrę jej nowe brzemię.
Nowe przekleństwo.
— Siewko... — urwany głos.
Tak cichy pośród chaosu panującego wokół. Dojrzał łzy w jej ślepiach. Z resztą każdy by się tego spodziewał. Nie mogli oczekiwać od niej za wiele. Chciałaby zapaść w ten stan, którego klątwa spoczywała w jej mianie.
Podeszła do mentora. Nie był sam. Jej matką władało wiele emocji. Była na skraju wybuchu. Starała się uspokoić, lecz furia na nowo rozpalała się w niebieskich ślepiach. Przerażała ją.
— Przemówię mu do rozsądku. Przecież to... kpina. — syczała zła, a ogon kotki uderzał o kamienne podłoże.
— Może przełóżmy to na jutro?
— Jutro? Słyszałeś go? Widziałeś jak ją skrzywdził. Jak ukarał. Pozbawiony emocji cham. Zakuty łeb...
— Cii... Nie tego teraz potrzebuje.
Zamilkli. Szum wokół pozostał. Narastał. Coś dotknęło jej grzbietu. Odwróciła się poparzona. Jaskółka uśmiechała się. Jako jedna z nielicznych.
— Pasuje ci. — miauknęła, kładąc uszy. — Przestań mamo. Przecież ładnie brzmi. I trochę ją oddaje. To co? Musimy wybrać się wspólnie na polowanie. W końcu nadrobimy ten cały czas.
Siewka pokiwała licho głową. Bała się tego co nastanie następnego dnia. Bała się do czego posunie się matka. Bała się, że straci Pokrzywione Zarośla. Co jeśli ponownie otrzyma ucznia. Nie będzie już miał tyle czasu dla niej. Nie będzie w stanie jej wspierać. Być przy niej. Straci go. Przestała być już jego uczennicą. Już nie musiał się nią zajmować.
Tak bardzo nie chciała tego wszystkiego.
***
Przeniosła już ostatnie swoje rzeczy do nowego legowiska. Było tu tłoczno. O wiele więcej kotów niż w poprzednim legowisku. Kumulacja zapachów i woni. Przytłaczały ją. Gryzły nos. Czuła się jeszcze bardziej obserwowana i otoczona. Nie wiedziała gdzie się schować. Gdzie uciec. Legowisko siostry było niedaleko. Niby parę kroków, ale wciąż ta odległość zdawała się być za duża. Większa w porównaniu do wspólnego leżenia obok mamy. Siewka upychała wysuszone kwiaty w mech. Nerwowo rozglądała się, czując co ruch czyjś wzrok na sobie. Miała wrażenie, że zwariuje. Oszaleje. Nieważne, gdzie nie spojrzała tam znajdował się nieznany jej wojownik. Otaczali ją ze wszystkich stron. Śledzili każdy oddech.
— Siewko? Jesteś tutaj?
Znajomy głos dochodził od wejścia do legowiska. Niósł się echem po pomieszczeniu. Szylkretka oderwała wzrok od własnych łap i ruszyła w stronę wyjścia. Każdy krok był wymagający. Wciąż napotykała obce spojrzenia. Wciąż na kogoś wpadała. Zdawali się tylko nienawidzić jej coraz bardziej. Przełknęła nerwowo ślinę. Przez łeb przemknęła apokaliptyczna wizja sennego koszmaru. Nikt nie ucieszy się z jej jęków w nocy. Tylko jeszcze bardziej się pogrąży. Skaże na pogardę.
Ujrzała pysk medyczki. Czereśniowa Gałązka uśmiechała się smutno. Zapomniała jak blisko były przez ostatnie księżyce. Przez nadrabianie straconego czasu na treningi niemal nie widziała medyczki. Poczuła się winna. Nie powinna zaniedbywać relacji z kotką. W końcu tyle dla niej zrobiła.
— Przygotowałam coś dla ciebie. — miauknęła starsza, podsuwając jej zawiniątko pod łapy. — Melisa. Może się przydać. Jakbyś czegoś potrzebowała to wiesz gdzie mnie szukać.
Siewka uśmiechnęła się słabo. Kiwnęła głową.
— Dziękuję. Naprawdę.
Mimo ziół i tak długo nie mogła zasnąć. Niespokojna przewracała się z boku na bok, nie mogąc usnąć w towarzystwie tylu oddechów. Osaczona. Nieważne gdzie powędrowała wzrokiem widziała spadający rytmicznie bok. Przez myśl przeszedł pomysł udania się do legowiska medyków, lecz zaspany krok spowodował więcej szkód po drodze. Nieprzytomne koty powarkiwały na nią za każde naruszenie ich spokoju. Zrozpaczona utknęła gdzieś w połowie drogi, nie wiedząc już czy lepiej zawrócić czy ryzykować dalej. Każda decyzja skazywała ją na konsekwencję. A i tak już ledwo wytrzymała to wszystko.
— Siewko? Gdzie, gdzie się wybierasz?
Szpet sprawił, że zaczęła szukać wzrokiem jego właściciela. Para niebieskich ślip obserwowała jej poczynania. Z niepokojem.
— Nie mogę spać. — wyznała równie cicho, kierując się powoli do kotki.
Wojowniczka przesunęła się lekko na bok. Położyła łapę na wolnej przestrzeni.
— Chodź.
Siewka posłusznie położyła się obok matki. Objęta ciepłem jej ciała, przylgnęła do boku kotki. Bury ogon owinął się wokół jej łap. Nie wiedziała nawet kiedy zasnęła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz