- Cześć! - przywitał się, mierząc pręgowaną klasycznie wzrokiem - Jak się czujesz? Coś cię boli?
Mówiąc to, uśmiechał się delikatnie. Spojrzała na niego. Kolejny nierudy. Nie miała jednak pogardy na pysku. Nauki matki nie poszły na marne. Wpatrywała się w niego przez chwilę pustym wzrokiem po czym podrapała się za uchem. Na pysku zielonookiego pojawiło się lekkie zmieszanie, lecz po chwili roześmiał się serdecznie.
- Małomówna jesteś, co? - powiedział. - A więc zbadam cię. Nie bój się, to nie będzie boleć.
Córka Ognistej Piękności syknęła.
- Nie. Dotykaj. Mnie.
Brat Dzwonkowej Łapy zmarszczył nosek.
- Przyszłaś do medyka?
- Tak - mruknęła młodsza.
- No widzisz? Jeśli chcesz poczuć się lepiej, musisz dać się zbadać. Inaczej na nic zda się ta wizyta - oznajmił łagodnie Skowronkowa Łapa.
- Masz mnie nie dotykać - koteczka powtórzyła swoje żądanie jeszcze dobitniej i tupiąc łapką.
- Kim chcesz być w przyszłości? - uczeń medyka zmienił szybko temat. - Wiesz, kiedyś zostanę medykiem. Kto będzie cię leczył, jeśli nie dasz mi się zbadać?
- Inny medyk - prychnęła burzaczka. - A ja będę przywódczynią! Albo innym ważnym kimś jak na przykład… kronikarką!
- No widzisz? Jeśli będziesz takim ważnym kotem, to będziesz musiała dawać dobry przykład! A innego medyka nie będzie. No i jeszcze, jeśli nie dasz się zbadać, to możesz nawet umrzeć! Jak wtedy zostaniesz przywódczynią?
Ruda zjeżyła się, otworzyła szerzej oczy i wygięła grzbiet w łuk.
- Ty… Ty… nie dotykaj mnie… zabijesz mnie!
- Haha, zabawna jesteś. - Srebrny uśmiechnął się delikatnie. - Jakoś nikt nigdy jeszcze nie umarł po tym, jak go dotknąłem, nie bój się.
Pręgowana syknęła.
- Nie! Zaraz zawołam Płomienny Ryk i będziesz miał problem!
- Błagam cię, nie wygłupiaj się! Nic ci nie będzie!
- Dasz mi jakieś trujące zielsko! Ojciec mnie ostrzegał przed takimi jak ty!
- Co? Jestem medykiem, czemu miałbym cię otruć!
Pomarańczowooka odbiegła w kąt legowiska i skuliła się.
- Jesteś nierudy…czemu miałbyś mi pomóc?- zapytała zaczynając płakać.
- Hej, nie bój się - zaczął syn Szepczącej Pustki spokojnie. - Chcę ci pomóc, bo jesteś członkiem klanu. Wszyscy tu jesteśmy jedną wielką rodziną!
Siostra Rudzika skuliła się jeszcze bardziej.
- Ja…ja chcę do mamy!
- Możesz mi zaufać, nic ci nie zrobię. Przyrzekam na klan gwiazdy!
Mała popatrzyła na niego załzawionymi oczami. Czy powinna? Nie. Ale... Skinęła nieznacznie główką nadal kuląc się w kącie.
- Czyli mogę cię zbadać? - upewnił się cętkowany, podchodząc nieco bliżej córki Płomiennego Ryku. Znowu lekko skinęła głową. Bicolor podszedł więc do siostry Aksamitki i wysunął delikatnie łapy, kładąc je ostrożnie na grzbiecie Pożar. Zaczął rozgarniać jej futro w poszukiwaniu czegoś niepokojącego, aż nie natrafił na paskudne, ciemne stworzonko wbite w skórę kociaka. Zmarszczył nosek, odsuwając się.
- Masz kleszcza - oznajmił. - Nie bój się, zaraz go wyjmę.
- Będzie bolało?- zapytała.
- Absolutnie nie, nic nie poczujesz - zapewnił ją pędzelkowany, idąc po mech z mysią żółcią. - Tylko może odrobinę śmierdzieć, ale nie przejmuj się.
Zmarszczyła nosek i czekała aż już będzie mogła sobie stąd pójść. Czuła jak uczeń medyczki przykłada do niej coś śmierdzącego i mokrego. Fuj! Mama będzie musiała ją umyć. Po chwili kleszcz odpadł i wylądował na ziemi.
- Widzisz? Już po wszystkim - oznajmił uczeń Pajęczej Lilii. Nic nie powiedziała tylko zaczęła tuptać do wyjścia z lecznicy.
- Miłego dnia! - usłyszała jeszcze.
<Skowronek?>
Wyleczeni: Pożar
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz