Ocknął się i pierwsze co ujrzał przed nosem to pióro. Musiał przyznać, że było... ładne. Jego wewnętrzna potrzeba, którą miał za kocięctwa kolekcjonowania pięknych przedmiotów, obudziła się w nim niczym rwąca rzeka. Dotknął go pazurem, przejeżdżając po drobnej lotce, która obudziła w nim wspomnienia z lat młodości.
— Dzień dobly ojcze! To plezet dla cebie! — usłyszał głos swej córki, która wpatrywała się w niego radosnymi oczkami.
Od razu cofnął łapę jak poparzony. Widziała to jak się zachował? Nie... Nawet jeśli to przecież nie uzna tego za słabość. Była tylko głupim kocięciem. Łykała wszystko co mówił, więc tym bardziej nie powinna tego z nim powiązać. Ale sam fakt, że młode sprawiło mu ten podarek był dla niego zaskakujący. Czyżby Ognista Piękność zdradzała dzieciom co takiego lubił? Nie był z nimi w końcu cały czas. Rano znikał i nie wracał do obozu nawet do wieczora, aby chociaż na chwilę odpocząć od partnerki i reszty, która dręczyła go o ojcowską uwagę dla swych młodych.
Przybrał poważną minę, zwężając swe oczy, by roztoczyć wokół siebie aurę tajemniczości, a następnie, kiedy cisza się przeciągała, a pewność siebie Pożar powoli zmieniała się w niepokój i wahanie, odpowiedział:
— Jest... ładny. Dziękuję.
Ah, te jego dobre wychowanie, które wpoiła mu Obserwująca Gwiazda musiało wyjść nawet w tej chwili. Córka chyba pierwszy raz w życiu słyszała szczerość w jego głosie. Gdyby nie wstawał na patrol zapewne schowałby podarek pod pierś jak to miał w zwyczaju, gdy nie chciał się niczym z nikim dzielić, ale obowiązki go zmusiły do powstania. Wziął piórko w pysk, a następnie odszedł w kąt, gdzie składował swoje skarby. To tu mieściła się jego kryjówka z dzieciństwa, w której miał wiele, wiele odmian barwnych piór i kamieni. Pożar zaciekawiona i zapewne ucieszona tym, że sprawiła ojcu radość, podreptała za nim, zaglądając do jego skrytki.
— Tutaj trzymam dary od swych poddanych — nieco skłamał, bowiem prócz swych młodych nikt nie chciał być mu sługą, co go wielce rozczarowywało. — To mój... skarbiec. Nie wolno ci tych rzeczy dotykać, tak samo jak twemu rodzeństwu. Możecie jednak do niego przynosić podarki, ale muszą być czyste i godne mej osoby. Jeśli się dowiem, że coś stąd zginęło za waszą sprawką, to mój gniew nie będzie znał granic — rzekł zimno, pochylając swój łeb w stronę małej. — Przekaż rodzeństwu me słowa, kiedy się obudzą. A matce nic o tym nie mów.
<Pożar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz