Nie potrafił zrozumieć, dlaczego koty tak się oburzyły! Jego brat zrobił coś super wypasionego, a ci karcili go, jakby kogoś zabił! Przecież nikogo swoim postępowaniem nie skrzywdził! Od razu jego pyszczek przybrał butny wyraz i skierował się ku kotom, którzy obsiedli Poranka, jak gdyby był najgorszą zarazą, którą należy wyplenić z Owocowego Lasu. Jako jego brat czuł się zobowiązany uratować mu skórę.
— To nie jego wina! To ja mu kazałem to zrobić — pochwalił się tak, jakby był z siebie dumny. Od razu uwaga dorosłych spoczęła na nim.
— Mrozie. O czym ty mówisz? — zapytała Świergot. Ewidentnie nie spodziewała się, że jej mały synek przyjdzie bronić swego brata.
— Chciałem, aby Poranek pokazał mi, że zioła nie są nudne, więc kazałem mu je wykraść! To zdecydowanie lepsza zabawa niż patrzenie na to zielsko. Chciałem, aby się rozerwał, bo ciągle taki siedzi poważny. A wy jesteście niedobrzy, że na niego krzyczycie! — skarcił ich wszystkich, posyłając im niezadowolone spojrzenie.
— Mrozie! Nie wolno zachęcać innych do kradzieży! — swoją litanię ponowiła Gruszka. Bla, bla, bla. Nie słuchał jej zbytnio, uśmiechając się psotnie do braciszka.
Kocurek siedział rozdziawiając swój pyszczek, ponieważ nie spodziewał się, że Mróz byłby zdolny wziąć całą winę na siebie. A tu proszę. Zapewne go zaskoczył! Ha!
— Czy ty mnie słuchasz?! — prychnęła kocica widząc, że młodszy nawet na nią nie spoglądał.
— Nie! Gdybym słuchał to usechłbym z nudów. Zresztą... nic złego się nie stało. Nie wiem o co ta cała afera — prychnął, po czym podszedł do brata, popychając go, aby się ruszył. — Chodźmy Poranku. Nie ma co tracić na nich czasu.
— Mrozie! — Świergot nie mogła ukryć zdumienia tym, że jej kochany synek potrafił być taki bezczelny. Przeprosiła wszystkich i chwyciła malucha za kark, zanosząc go z powrotem do żłobka, każąc Porankowi, aby i on się za nimi udał. Tam dopiero go puściła i cierpliwie zaczęła wyjaśniać arlekinowi, że pomimo tego, że miał szczytny cel, który polegał na uratowaniu brata, tak jego podejście i słowa były bardzo niegrzeczne.
Skończyło się na karze i przeproszeniu wszystkich, w tym Gruszki. Mróz nie był z tego zadowolony, ale nie żałował niczego. W końcu jego braciszek udowodnił mu, że potrafi ryzykować! A to... To było dla niego naprawdę super!
Kiedy leżeli w żłobku, szykując się do snu, przytulił się do jego boku.
— Musimy kiedyś to powtórzyć — miauknął mu do ucha, uśmiechając się psotliwie.
<Poranku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz