Niestety zatyczek w uszach kotka w tamtym czasie nie miała, a nawet nie wiedziała o ich istnieniu, przez co na głos Dzwonka skrzywiła się. Chociaż cichy, szeleścił jej w głowie, potęgując nerwicę. Była tak potwornie tym wszystkim zmęczona, że jedynie posłała bratu krótkie spojrzenie, chwilę później odwracając się na drugi bok, tyłem w jego stronę. Przez dłuższą chwilę panowała cisza, aż w końcu na swoim grzbiecie poczuła pocieszającą łapę, która znikła chwilę później. W powietrzu uniósł się dźwięk oddalających kroków, zwiastujących, że za chwilę kotka znów zostanie sama. Nie przeszkadzało jej to jednak, nie miała ochoty być oglądana w tym stanie, nawet przez najbliższych członków rodziny.
Knieja żyła sobie swoim spokojnym życiem, niemal nie widując już niektórych klanowych pysków. Zaszyła się w tunelach, wychodząc rankami lub wieczorami głównie przez to, że jej wzrok odwykł od jaskrawego światła dnia, przez co długi czas zawsze spędzała nad przyzwyczajaniem się do promieni słonecznych. Kolejny wróg na liście. Niestety nie dało się walczyć z wielką gwiazdą na niebie. Były jednak wyjątki, gdzie wychodziła po to, by wykonać obowiązki, lub po prostu miała dość tych zatęchłych tunelów, do których zdawało się, że przyrosła. Płynęła w nich jak krew w żyłach, wchodziła w coraz to mniej dostępne zakamarki, nie raz się gubiąc i przyprawiając Cykoriowy Pyłek o ból serca, jednak wracając najdłużej po dniu. Łapy ją wtedy bolały, wyglądała jakby własnoręcznie wykopała sobie tunel z grobu, by powstać z martwych. Cykoria raczej nie mógł zrozumieć stanu, w jakim znalazła się kotka. Nie miał problemów z wychodzeniem na zewnątrz, gdzie spędzał, w przeciwieństwie do niej, większość swojego życia. Po czasie jednak znalazła również swój powód, by przezwyciężać słońce. Pewnego razu przyuważyła, jak mentor próbuje zagadać do Norniczej Łapy. Z początku wydawała jej się to mało istotna informacja, niezbyt zajmująca ani wymagająca myślenia. ,,Nie moja sprawa", mówiła sobie, wzruszając barkami. A potem sama zaczęła obserwować brązowooką. Jej zachowanie, sposób poruszania się, dlaczego tak sceptycznie podchodziła do kocurów? Przewijała jej się przed oczami po powrotach z polowań, podczas wymiany mchu, przy sparingach. Miała okazję nawet przećwiczyć z nią walkę w tunelach, gdzie tak skupiła się na praktyczności ruchów starszej uczennicy, że zapomniała o wystającym korzeniu za swoją głową, w którego przy odskoku walnęła z impetem. Lilowa jednak nie kłopotała się w próby zagadania, jedynie obserwując lub czasem wymieniając z kotką krótkie kiwnięcia głowami. Czasem Nornica sama podchodziła, żeby ponarzekać lub podzielić się plotką, ale na tym się kończyło. W końcu jednak, lilowa wpadła pod łapy Cykorii, który to posłał ją na "przeszpiegi", a przynajmniej chciał. Kniejka w końcu ochoty na to nie miała, więc długo się opierała, w końcu się poddając. Im szybciej wypełni zadanie, tym szybciej jej męka się skończy. Nie spodziewała się jednak, że obserwacja jak i rozmowy z Norniczą Łapą, chociaż ta niemal bez przerwy paplała, okażą się całkiem ciekawą rozrywką. Spędzała więc tak chwile, krótkie lub dłuższe, coraz niechętniej wspominając mentorowi o czym obie rozmawiały, zwyczajnie zapominając o prośbie cynamona. A potem znów do tunelu, znów oznaczyć jakąś trasę, ta niebezpieczna, ta blisko powierzchni, na lewo, na prawo. Czasem znajdywała ślepy zaułek, aż w końcu, któregoś razu trafiła na bardziej otwartą przestrzeń. Poruszyła niespokojnie łapą, gdy ta natrafiła na piasek. Uh, piasek pod pazurami, co za utrapienie. Teren pewnie też mało stabilny. W szerszym tunelu panował całkowity mrok. Kotka przycisnęła się do ściany by iść wzdłuż niej, brudząc przy tym futro. Piaszczyto-ziemiste podłoże po chwili zmieniło się w kamień, a do nosa dotarł nowy zapach. Przepływ powietrza w tunelu przyniósł do niej smród Klifiaków. Czyżby była gdzieś przy granicy? Kusiło, by zapoznać się również z rozkładem tuneli po ich stronie, w końcu jakieś muszą mieć, jeśli jest tak wyczuwalny. Powinno być gdzieś też wyjście na zewnątrz, może nawet kilka, patrząc na przeciąg, który ciągnął się przy jej łapach. W oddali coś zapiszczało. Uszy kotki od razu skierowały się w stronę niespodziewanego dźwięku. Po korytarzu rozszedł się szelest, a po chwili grozy, spod sterty zeschniętych liści i grudek ziemi, wygrzebała się mała, przykurzona postać myszki polnej, która właśnie wybudziła się ze snu. Lilowa westchnęła jedynie, ignorując niedospane stworzenie, wracając w stronę tunelu, z którego przyszła.
- Przysięgam. - rozbrzmiało głucho w jej uszach.
- Zatem mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię przewodnika. Kwiecista Łapo, od tej pory będziesz zwana jako... - dalsze słowa docierały do jasnej główki z opóźnieniem, jakby świeżo mianowana przewodniczka nie do końca słuchała co się do niej mówi. Nie czuła radości czy dumy, była jedynie głusza, która narastała przez szumy w głowie, od momentu w którym włożyła sobie wosk do uszu, specjalnie by wyjść wśród inne koty. Potem nastała pora na Dzwonkową Łapę, na którym uwiesiła swój wzrok. Kocur z ekscytacją patrzył na liderkę w wieży, która to powtarzała formułkę, zmieniając kilka słów. Zazdrościła mu. Nie musiał się przed tym włóczyć do jakiejś magicznej sadzawki, no i przede wszystkim, był od teraz wojownikiem. Sama do tej pory miała mętlik w głowie, która bolała ją z każdym wykrzykniętym imieniem coraz bardziej, jakby niektóre koty zapomniały o jej problemie. Chociaż to nie słuch był teraz jej największym zmartwieniem. Wzrok lilowej na moment zawiesił się na Cykoriowym Pyłku, który to pomimo próby ustrojenia swojego pyska w uśmiech, nie był zbyt dobrym aktorem. Gdy ich spojrzenia się skrzyżowały, zaraz odwrócił wzrok, widocznie na coś czekając. Pozostało jej samej wrócić spojrzeniem na bok, ciesząc się ceremonią brata, który to już po zakończeniu szturchnął ją w bok, a już po chwili zostali otoczeni przez resztę rodziny. Nawet Konwaliowy Powiew zdołał się wygramolić z legowiska starszyzny i chociaż na pysku gościł mu uśmiech, tak cała jego postura o skruszone ciało w niczym nie przypominało dumnego, młodego niedźwiedzia, jakim kiedyś był. Wolała jednak o tym nie myśleć, z resztą, nie było jej to teraz największym zmartwieniem. Był nim Cykoria, w którego teraz wwiercała swój wzrok, próbując oddziaływać na niego siłą woli. Niech czuje presję, zdrajca.
[1640 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz