Znalazły się prawie przy ścieżce potworów, dzielącą ich terytorium od tego Klanu Burzy. Gdy Jeżyna już miała przechodzić przez płynący tam strumień (a bardziej przeskakiwać, bo nie miała ochoty moczyć łap w takiej zimnej wodzie), Pieczarka nagle się zatrzymała i spojrzała na uczennicę.
— Czy uczyłam cię rozpoznawać tropy lisów? – zapytała, strzygąc uszami.
Oczy Jeżyny rozszerzyły się, a łapę, która wisiała nad wodą postawiła z powrotem na ziemi.
— Nie, jeszcze nie – miauknęła, rozglądając się w te i we wte – Chcesz mi powiedzieć, że jakiś się tu kręci?! – pisnęła.
Starsza parsknęła śmiechem i pacnęła burą ogonem po barku.
— Nie, nie ma tu żadnego – zachichotała – Ale skup się i powiedz mi, co ci ten zapach przypomina.
Kotka przekrzywiła główkę.
— Jaki zapach..? Ja nic nie… – mruknęła, węsząc, jednak jej nosek wyczuł pewną nieprzyjemną woń – Fuuuj, co to tak śmierdzi?
— Spójrz w prawo, tam na brzegu – biała wskazała ruchem głowy stertę brązowego czegoś – To lisie łajno. Ale to jest już stare, lisy kręciły się tu tuż przed spadnięciem śniegu.
Uczennica wykrzywiła mordkę, odwracając wzrok z powrotem na towarzyszkę.
— Mało ciekawy widok – mruknęła.
— Poczekaj, pokażę Ci jak wyglądają jego ślady.
Pieczarka rozejrzała się po okolicy, ale nie mogła dojrzeć żadnych - wszystkie rozmyły się podczas topnienia śniegu.
— Dobra, to poradzimy sobie inaczej – miauknęła, odbijając swoją łapę na ziemi – Widzisz ten ślad? Tropy lisów wyglądają trochę inaczej. Są bardziej zaostrzone, i mają cztery części – Obok odcisku swojej łapki wyryła w mokrym piachu trójkątne bruzdy.
Bura pokiwała głową przyglądając się rysunkom mentorki.
— No i będą różnić się rozmiarem, prawda? – upewniła się – Od mamy lis i jej dzieci?
— Właśnie tak! Widzisz jak szybko się uczysz! – pochwaliła ją – Co jeszcze musisz wiedzieć… Zapach lisa jest ostry, często gryzie w nos i “śmierdzi”. Łatwo jest je zauważyć zimą, ale gdy zielona porą ukrywają się w krzakach i norach, wypatrzeć jest je trudniej.
***
Wzięła w pyszczek świeżo upolowaną przez jej mamę mysz i wolnym krokiem ruszyła w stronę żłobka. Bardzo lubiła spędzać tam czas towarzysząc Malince i jego dzieciom, dawało jej to chwilę aby odetchnąć. Pogawędziła chwilę z królewiczem, dając kociakom posiłek. Gdy wyszła, uderzyła mordka w bok jakiegoś kota.
— Przepraszam!! – pisnęła, otrząsając się.
Wzrokiem napotkała pomarańczowe oczy Orzeszka, równie zaskoczonego co ona.
— Nic się nie stało – mruknął z uśmiechem kocur z pyskiem pełnym ziół.
— Gdzie je zanosisz? – wskazała łepkiem na roślinki.
— To dla Przebiśniega – odparł, strzepując ogonem – Świergot mówiła, że boli go ząb. To ma mu pomóc.
***
Ziewnęła, przeciągając zdrętwiałe łapy. Czekanie aż mama wróci z patrolu zaczynało jej się nudzić, tym bardziej, że nie miała nikogo do towarzystwa. Chciała jej zadać parę pytań odnośnie jej własnego treningu zwiadowcy i… paru spraw miłosnych. To nie było tak, że była zakochana po uszy, ale fakt, że Czereśnia jej nie lubił nadal troszkę bolał.
Koty wchodziły i wychodziły z obozu, niektóre wskazywał na drzewo, moszcząc się na swoich posłaniach. Słońce jeszcze świeciło wysoko, ale był to całkiem produktywny dzień. Leżała przed legowiskiem wojowników, ze znużeniem przypatrując się szaro-buremu stosowi zwierzyny. Czekała aż zakwitną nowe kwiaty, aż świat ponownie rozbłyśnie kolorem. Chciała zebrać nowe roślinki do kolekcji i udekorować nimi swoje posłanie. Wspominając o roślinach - pewien osobnik miał ich bardzo dużo. Mowa tu o Cierń, która od zawsze przyciągała uwagę uczennicy. Pamiętała, że za kociaka chciała polować na zwisające z barków starszej pnącza, ale mama powiedziała jej nie. Od dawna chciała do niej zagadać, zapytać się, jak je przyczepia. W końcu uznała, że nie ma nic innego do roboty i nic do stracenia. Odszukała wzrokiem łysej kotki, po czym szybkim krokiem podeszła do niej i spojrzała w jej zielone oczy.
— Witaj! – miauknęła przyjaźnie, zwracając uwagę wojowniczki – Masz bardzo ładne roślinki!
<Cierń?>
[755 słów + rozpoznawanie tropów lisów]
[przyznano 15% + 5%]
wyleczeni: Przebiśnieg
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz