Niedługo po mianowaniu
Poranek po zgromadzeniu nie był najprzyjemniejszą porą. Bursztynek zaspany zwlókł się z posłania, zerknął na wstającą Zmierzch, upewniając się, że ta nie planuje zaspać - i po uspokojeniu językiem starał się na szybko doprowadzić swoje futerko do porządku. Nie było to proste, biorąc pod uwagę jego długość. Bratkowe Futro zawsze mówiła, że powinien prosić kogoś o pomoc, ale zwykły cudzy dotyk był dla niego zbyt odpychający, a co dopiero, gdyby ktoś chciał jeździć po jego sierści szorstkim językiem… Dobrze, że jako uczeń już nie był do tego zmuszany. Kiedy w końcu uznał, że choć w jednej trzeciej przypomina kota, Zmierzch już dawno nie było. Sam również wyszedł więc z legowiska uczniów i ruszył w stronę stosu ze zwierzyną, mając nadzieję, że będzie jej dość, by mógł coś przegryźć jeszcze przed treningiem. Wiele kotów było już na nogach, pierwszy patrol opuszczał już obóz, a Tuptająca Gęś przekazywała instrukcje kolejnemu. W oczy rzuciła mu się Pylista Burza, potakująca energicznie głową na otrzymane wskazówki. Była to siostra Bratkowego Futra, kotki, która otoczyła całą czwórkę znajdek opieką, traktując ich trochę tak, jakby byli jej własnymi kociętami. Zastanawiał się, czy to czyniło z nich i Pylistej Burzy daleką rodzinę…? Wszyscy znajomi Bratkowego Futra byli dla nich dość mili, chcąc by czwórka kociaków dobrze się czuła w nowym klanie. W końcu Czapli Taniec i Wodnikowe Wzgórze zaprosili ich nawet na swój ślub…Rozważanie przerwało mu dotarcie do stosu zwierzyny, przy którym ktoś się już znajdował. Rozpoznał Algową Łapę, która również była uczennicą Klanu Nocy, jednak z rodu Sroczej Gwiazdy. Kotewkowy Powiew nakazywała im stanowczo okazywać szacunek wszystkim księżniczkom, jednak w tym wypadku, nie trzeba było go do niczego zmuszać. Wciąż ciężko było mu uwierzyć, że kotka była śmiertelniczką taką samą jak on sam i z tak piękną sierścią po prostu się urodziła. Gdy stała wśród klanowiczów o burych futrach, z kolorowymi kwiatami wplecionymi w futro, nie pasowała do otoczenia.
– To ty zjadłeś wczoraj ślimaka! Jak się czujesz? – Algowa Łapa zapytała go, zauważając jego obecność i ustępując miejsca przy stosie. – Był smaczny? Niesmaczny? Co z teksturą? Babcia chyba nie była zadowolona…
Jej nagła ciekawość trochę go przytłoczyła.
– Witaj – bąknął niepewny. – Oczywiście, że był smaczny, trujących ślimaków bym nie jadł… Choć Strzyżykowy Promyk widocznie tego nie rozumiała. – Aż się wzdrygnął na wspomnienie medyczki, sięgającej mu do gardła. – Ślimaki są śluzowate… Jaszczurki mają dużo przyjemniejszą konsystencję. Ale są trudniejsze do upolowania, więc o zdobycie ślimaka łatwiej… Jeśli chcesz mogę ci jakiegoś złapać po dzisiejszym treningu.
Propozycję rzucił niby od niechcenia, sięgając po niewielką mysz. Żaden dorosły kot i tak by się nią nie najadł, a dla niego wydawała się idealna.
– Pewnie! – Kotka wydawała się entuzjastycznie nastawiona do tego pomysłu. – Może trzeba to bardziej zbadać, może ślimaki mają dobry wpływ na przykład na futerko, sprawdzałeś to? Wtedy ich regularne jedzenie miałoby korzyści dla wszystkich! A my o tym nie wiemy tylko dlatego, że mają specyficzną konsystencję!
Bursztynek aż zamrugał. Był całkowicie pewien, że Syrenka łapała im różne płazy i gady w pierwszych księżycach jego życia raczej dlatego, że złapanie czegoś większego było trudniejsze, nie z powodu jakichkolwiek korzyści zdrowotnych czy futerkowych.
– Um, nie sprawdzałem… – Przyznał się starszej uczennicy. – Mogę zapytać Długonogiego czy coś o tym słyszał jak wróci, ale on jest mało rozmowny…
– Długonogiego? – Algowa Łapa zdziwiła się.
– Mojego przyjaciela – wytłumaczył szybko. – Ale dawno go nie widziałem, nie jestem pewien kiedy wróci.
Rozmowa z kotką coraz bardziej go męczyła, jednak starał się tego nie okazywać. Była miła, na pewno nie zrozumiałaby, że po prostu nie przywykł do tak długich konwersacji. A nie chciał jej przecież urazić.
– Oh… Rozumiem.
Bursztynek zapisał sobie w pamięci, żeby przedstawić jej kiedyś pająka, gdy będzie ku temu okazja. Wtedy nie robiłaby takiej dziwnej miny. Chociaż kto wie, z doświadczenia wiedział już, że koty różnie reagowały na jego przyjaźń z Długonogim.
Rozmowę przerwał im zaraz jednak Kolcolistne Kwiecie, wołając Bursztynka na trening, co kocurek zresztą przyjął z pewną ulgą.
***
Obecnie
Wchodził właśnie do obozu z Kolcolistnym Kwieciem, gdy zobaczył Algową Strugę i przypomniał sobie o postanowieniu sprzed wielu księżyców. Czy miał jeszcze dzisiaj siłę na interakcje społeczne? Trening był udany, a on czuł się pewny siebie, co mu szkodzi? Bratkowe Futro mówiła, że powinien się częściej odzywać do współklanowiczów, niech teraz obserwuje jaki jest odważny i przebojowy. Wraz z mentorem rozeszli się w dwie różne strony. Wojownik udał się w stronę Wodnikowego Wzgórza, który wyszedł właśnie ze żłobka, a Bursztynowa Łapa wszedł do legowiska, mając nadzieję, że Długonogi będzie na swojej pajęczynie w kącie. Od kiedy wrócił ze swojej wyprawy (na które uczęszczał dość często, zwłaszcza gdy robiło się zimno) przybrał trochę na wadze i nawet zmienił lekko kolor odwłoka, teraz jednak był bardziej leniwy i rzadziej się ruszał niż poprzednio. Bursztyn lubił się z niego po cichu śmiać, że stał się taki rozlazły na starość. Nie mylił się, pająk siedział w tym samym miejscu co rano i dojadał resztki muchy złapanej w sieć. Przez chwilę kocurek obserwował to w milczeniu, grzecznie czekając na zakończenie posiłku. Kiedy tylko się to stało, delikatnie nałożył pająka na swoją sierść i wyszedł z legowiska.Na jego nieszczęście do Algowej Strugi musiała podejść w tym czasie Baśniowa Stokrotka. Stanął więc w pobliżu niezręcznie, czekając na swoją kolej. W końcu jednak kotki skończyły pogawędkę.
– Cześć, Algowa Strugo – przywitał się. – Tak sobie pomyślałem, że może chciałabyś poznać mojego najlepszego przyjaciela. Opowiadałem ci o nim kiedyś… Bardzo dawno temu.
[884 słowa]
[przyznano 18%]
<Algo? Patrz jaki słodki pajączek, omg :>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz