Blada księżycowa poświata padała na burą karmicielkę, leżącą w otoczeniu czwórki przeuroczych kociaków. Prawdopodobnie Lisia Gwiazda niedługo zarządzi dalszą wędrówkę, ale Zachodzący Promyk póki co nie miała serca budzić tych przeuroczych grzdyli. Z zachwytem obserwowała wolno oddychającą przez sen Żmijkę, z tym swoim wywalonym językiem. Cóż, przynajmniej wyglądała na groźniejszą. Będzie jej łatwiej w życiu. Nieco dalej drzemała Cyprys, a obok siostry Świst. Po drugiej stronie buraski, z dala od rodzeństwa, trochę miejsca znalazł sobie Nocek. Zachód uśmiechnęła się, widząc swojego potomka tak otwarcie eksponującego swoją niezależność. No bo co z tego, że bił swoje rodzeństwo, pluł na nie, a grożenie śmiercią stało się codziennością? Gdy spał, był taki przeuroczy, że nie szło nawet uwierzyć, jaki szatan kryje się pod tą skołtunioną warstwą czarnego futra. Przysunęła go do siebie, delikatnie starając się rozwikłać tajemnicę splotu jego kołtunów.
Cóż, było jasne, że Zachód ma słabość do syna. Przypominał jej trochę Zaskrońcowy Syk.
Karmicielka podniosła wzrok, głęboko licząc na to, że na nocnym niebie dojrzy swoją mamusię. Tamtej nocy wszystkie gwiazdy lśniły mocno, a jedna gorzała wyjątkowo jasnym blaskiem. Zachodzący Promyk uznała, że to musi być Zaskroniec.
- Jasno świecisz, mamo – powiedziała z lekkim uśmiechem na pyszczku – Zawsze byłaś taka ciepła i kochana. Zawsze dbałaś tylko o mnie i o Węgorza… Mam nadzieję, że jakoś znosisz te wszystkie niedojdy w Klanie Gwiazdy – Przeniosła wzrok na Noc i posmutniała – Szkoda, że nie zobaczysz, jak zostaje uczniem. Byłabyś cudowną mentorką.
Przymknęła oczy, próbując przywołać pod powiekami obraz jej najukochańszej mamy. Niemal pisnęła przerażona, gdy dotarło do niej, że nie pamięta jak tamta wyglądała. Rozluźniła się nieco, gdy udało jej się przywołać rozmyty obraz swojej rodzicielki. Bladoniebieskie, piękne ślepia, miękkie, czarne futro… Zamruczała niczym kociak, napawając się tym widokiem.
Chwilę relaksu przerwało obwieszczenie Berberysowej Bryzy, że czas ruszać. Zachodzący Promyk posłała nienawistne spojrzenie w kierunku szylkretki i dźwignęła się na łapy. Delikatnie pacnęła łapą Cyprys, wybudzając koteczkę z głębokiego snu. Posłała w kierunku córki ciche „czas ruszać” i odruchowo rozejrzała się za kotem, który mógłby nieść jej dzieci.
- Masz – powiedziała, wciskając Łabędziemu Pluskowi jednego kociaka. Drugi i trzeci trafiły pod skrzydła Wschodzącej Fali oraz Martwego Cienia. Starsza kocica, mimo zmęczenia, zgodziła się pomóc, co Zachód bez skrupułów wykorzystała. Gdy łapała Nocka za luźną skórę na karku, wciąż miała przed oczami Berberysową Bryzę dobijającą jej matkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz