Co prawda nienawidził podróżować, jednak gdy tylko jego partnerka otarła się o jego futro i wymruczała mu czułe słówka na ucho, nastrój od razu mu się poprawił. Liznął Szyszkę za uchem i powędrował wzrokiem do przodu wędrującej grupy Klanu Lisa. Jego uczennica… - była uczennica, wciąż nie mógł się przestawić – była w swoim żywiole. Iskrze chyba podobała się perspektywa bezsensownej włóczęgi, trwającej nawet kilka księżyców. Czemu go to nie dziwiło?
- Tęsknisz za nią? – podsunęła łagodnie czarna wojowniczka. Pokręcił szorstko głową.
- Nie tęsknię.
- Kłamiesz. Przecież widzę, jak się przy niej zachowujesz! A dzisiaj rano nawet jej powiedziałeś, że pójdziecie razem na trening, bo nie podoba ci się jej ruch bitewny… - choć nie wątpił w dobre intencje wojowniczki, nie poprawiła mu tym wcale humoru.
Wzruszył ramionami.
- Już mnie nie potrzebuje – powiedział, starając się brzmieć jak najbardziej optymistycznie. Rezultat był mierny.
Przed dłuższą chwile szli obok siebie w milczeniu, którą przerwało westchnienie jego partnerki. Stanęła jak wryta i wzięła głęboki wdech. Jej wzrok sam powędrował w kierunku pobliskich gąszczy.
- Czuję mysz! – powiedziała półszeptem i, nim zdążył wypowiedzieć choćby słowo, rzuciła się w krzaki. Po kilku uderzeniach serca wróciła, a z jej pyska zwisała bura mysz. Zdyszana szła obok niego, wciąż trzymając zwierzątko w pysku. Posłała mu niepewnie spojrzenie, bo mimo upolowanej zdobyczy dalej pruli do przodu.
- Może za dnia ktoś ją zje? – zasugerował spokojnie, a Szyszka kiwnęła głową. Z niemożności przeprowadzenia rozmowy (czarna wojowniczka dalej trzymała mysz w pysku), po prostu szli obok siebie, od czasu do czasu splatając ze sobą swoje ogony.
Jednakże po chwili z ziemi wyrosła Nostalgia, zakłócając ten stan rzeczy.
- Możemy ją zjeść, Szyszko – powiedziała szybko, nawet nie spojrzawszy na Sokoła. Gdy córka Okopconego Dzwonka rzuciła jej zaskoczone spojrzenie, Nostalgia szybko wzruszyła ramionami – W sensie, możemy ją zjeść. Mysz. We dwie.
- Dochodzę do wniosku, że nie wiesz, że Horyzont wyraźnie kazał nam i ś ć. – powiedział ze złością Sokół, odgradzając Nostalgię machnięciem ogona od czarnej kotki.
- Jasne, że wiem, lisi bobku – wydusiła żółtooka szylkretka – Ale Rudek złapał ciernia i koniec końców i tak musimy stanąć.
Co ona znowu wymyśliła? Zaskoczony Sokół spojrzał do przodu. Ten jeden jedyny raz Nostalgia mówiła prawdę. Faktycznie zbaczali z wcześniej obranej trasy, schodząc na drobną leśną polankę. Po chwili do rudego wojownika dotruchtała Pszczółka i zaczęła energicznie wylizywać jego poharataną przez cierń łapę.
- Chyba tu utknęliśmy, przynajmniej na razie – powiedziała Szyszka, odkładając mysz na bok. Sokół pokiwał głową, po czym przeniósł wzrok na niebo. Nocne cienie zaczynały bardzo powoli ustępować delikatnym odcieniom błękitu. Spojrzał na Szyszkę, po której futrze tańczyły pierwsze promienie poranka.
- Świta. I tak musielibyśmy tu zostać, bo będzie za gorąco, żeby podróżować. – powiedział, zwracając się bezpośrednio do Szyszki i odwracając się tyłem do Nostalgii, która zmarszczyła pogardliwie nos.
Jego partnerka położyła na ziemi mysz i machnięciem ogona zachęciła uczennicę i wojownika, by się do niej dosiedli. Niechętnie przesunął się, robiąc szylkretce miejsce przy posiłku.
- Jaka beznadziejna mysz, Sokole – wysyczała cichutko i pogardliwie Nostalgia do jego ucha, mrużąc oczy w szparki – W ogóle nie potrafisz upolować niczego lepszego, pokrako?
- To moja mysz, nie Sokoła – powiedziała łagodnie Szyszka.
Nostalgia otworzyła zaskoczona pyski i cicho westchnęła. Jej oczy były dwa razy większe niż normalnie.
- Ja… Ale… Ja… Myślałam… Nawet niezła ta twoja mysz – wyjąkała w stronę czarnej, podnosząc lekko jeden kącik ust. To chyba miał być uśmiech.
Miał olbrzymią ochotę po raz kolejny przywalić Nostalgii, jednak od incydentu na starych terenach zaczął się pilnować. W zasadzie trochę dziwnie czuł się ze świadomością, że nie czuł wstydu po uderzeniu tej wyrachowanej gówniary. Chyba taka już jego natura.
Po chwili Horyzont podniósł się, i przemówił głosem, który rozniósł się po polance i dotarł do uszu każdego kota:
- Ruszamy! Wciąż jest chłodno, musimy odrobić ten postój! Gdy słońce wniesie się wyżej, zatrzymamy się i odpoczniemy.
Siedząca niedaleko Pszczółka mruknęła coś o Rudku, ale Horyzont pokręcił łbem.
- Wyjęłaś tego ciernia i posmarowałaś mu łapę? – spytał, a vanka niechętnie pokiwała głową – Więc ruszamy. Gdy noc zupełnie przeminie, możemy zrobić postój.
Uśmiechnął się w kierunku swojej partnerki i przywołał ją ogonem. Gdy klan ruszył, specjalnie przepuścili inne koty przed siebie i zostali na tyłach grupy.
- Cieszę się, że wtedy na mnie wpadłaś – wymruczał jej do ucha, a kotka nieco się zarumieniła. Splotła swój ogon z ogonem kocura i zdołali przejść kilka metrów, nim do jego uszu dotarł znajomy głos.
- Jak życie, lisi bobku? – wydyszała Nostalgia. Obrzuciła dwójkę kotów spiętym spojrzeniem i zaczęła iść tuż obok nich. Co jakiś czas rzucała im nieco zaniepokojone spojrzenia, a gdy Sokół odwracał się w jej stronę, uciekała gdzieś naburmuszonym wzrokiem.
Jego dobry humor znikł bezpowrotnie.
<Szyszko?>
- Tęsknisz za nią? – podsunęła łagodnie czarna wojowniczka. Pokręcił szorstko głową.
- Nie tęsknię.
- Kłamiesz. Przecież widzę, jak się przy niej zachowujesz! A dzisiaj rano nawet jej powiedziałeś, że pójdziecie razem na trening, bo nie podoba ci się jej ruch bitewny… - choć nie wątpił w dobre intencje wojowniczki, nie poprawiła mu tym wcale humoru.
Wzruszył ramionami.
- Już mnie nie potrzebuje – powiedział, starając się brzmieć jak najbardziej optymistycznie. Rezultat był mierny.
Przed dłuższą chwile szli obok siebie w milczeniu, którą przerwało westchnienie jego partnerki. Stanęła jak wryta i wzięła głęboki wdech. Jej wzrok sam powędrował w kierunku pobliskich gąszczy.
- Czuję mysz! – powiedziała półszeptem i, nim zdążył wypowiedzieć choćby słowo, rzuciła się w krzaki. Po kilku uderzeniach serca wróciła, a z jej pyska zwisała bura mysz. Zdyszana szła obok niego, wciąż trzymając zwierzątko w pysku. Posłała mu niepewnie spojrzenie, bo mimo upolowanej zdobyczy dalej pruli do przodu.
- Może za dnia ktoś ją zje? – zasugerował spokojnie, a Szyszka kiwnęła głową. Z niemożności przeprowadzenia rozmowy (czarna wojowniczka dalej trzymała mysz w pysku), po prostu szli obok siebie, od czasu do czasu splatając ze sobą swoje ogony.
Jednakże po chwili z ziemi wyrosła Nostalgia, zakłócając ten stan rzeczy.
- Możemy ją zjeść, Szyszko – powiedziała szybko, nawet nie spojrzawszy na Sokoła. Gdy córka Okopconego Dzwonka rzuciła jej zaskoczone spojrzenie, Nostalgia szybko wzruszyła ramionami – W sensie, możemy ją zjeść. Mysz. We dwie.
- Dochodzę do wniosku, że nie wiesz, że Horyzont wyraźnie kazał nam i ś ć. – powiedział ze złością Sokół, odgradzając Nostalgię machnięciem ogona od czarnej kotki.
- Jasne, że wiem, lisi bobku – wydusiła żółtooka szylkretka – Ale Rudek złapał ciernia i koniec końców i tak musimy stanąć.
Co ona znowu wymyśliła? Zaskoczony Sokół spojrzał do przodu. Ten jeden jedyny raz Nostalgia mówiła prawdę. Faktycznie zbaczali z wcześniej obranej trasy, schodząc na drobną leśną polankę. Po chwili do rudego wojownika dotruchtała Pszczółka i zaczęła energicznie wylizywać jego poharataną przez cierń łapę.
- Chyba tu utknęliśmy, przynajmniej na razie – powiedziała Szyszka, odkładając mysz na bok. Sokół pokiwał głową, po czym przeniósł wzrok na niebo. Nocne cienie zaczynały bardzo powoli ustępować delikatnym odcieniom błękitu. Spojrzał na Szyszkę, po której futrze tańczyły pierwsze promienie poranka.
- Świta. I tak musielibyśmy tu zostać, bo będzie za gorąco, żeby podróżować. – powiedział, zwracając się bezpośrednio do Szyszki i odwracając się tyłem do Nostalgii, która zmarszczyła pogardliwie nos.
Jego partnerka położyła na ziemi mysz i machnięciem ogona zachęciła uczennicę i wojownika, by się do niej dosiedli. Niechętnie przesunął się, robiąc szylkretce miejsce przy posiłku.
- Jaka beznadziejna mysz, Sokole – wysyczała cichutko i pogardliwie Nostalgia do jego ucha, mrużąc oczy w szparki – W ogóle nie potrafisz upolować niczego lepszego, pokrako?
- To moja mysz, nie Sokoła – powiedziała łagodnie Szyszka.
Nostalgia otworzyła zaskoczona pyski i cicho westchnęła. Jej oczy były dwa razy większe niż normalnie.
- Ja… Ale… Ja… Myślałam… Nawet niezła ta twoja mysz – wyjąkała w stronę czarnej, podnosząc lekko jeden kącik ust. To chyba miał być uśmiech.
Miał olbrzymią ochotę po raz kolejny przywalić Nostalgii, jednak od incydentu na starych terenach zaczął się pilnować. W zasadzie trochę dziwnie czuł się ze świadomością, że nie czuł wstydu po uderzeniu tej wyrachowanej gówniary. Chyba taka już jego natura.
Po chwili Horyzont podniósł się, i przemówił głosem, który rozniósł się po polance i dotarł do uszu każdego kota:
- Ruszamy! Wciąż jest chłodno, musimy odrobić ten postój! Gdy słońce wniesie się wyżej, zatrzymamy się i odpoczniemy.
Siedząca niedaleko Pszczółka mruknęła coś o Rudku, ale Horyzont pokręcił łbem.
- Wyjęłaś tego ciernia i posmarowałaś mu łapę? – spytał, a vanka niechętnie pokiwała głową – Więc ruszamy. Gdy noc zupełnie przeminie, możemy zrobić postój.
Uśmiechnął się w kierunku swojej partnerki i przywołał ją ogonem. Gdy klan ruszył, specjalnie przepuścili inne koty przed siebie i zostali na tyłach grupy.
- Cieszę się, że wtedy na mnie wpadłaś – wymruczał jej do ucha, a kotka nieco się zarumieniła. Splotła swój ogon z ogonem kocura i zdołali przejść kilka metrów, nim do jego uszu dotarł znajomy głos.
- Jak życie, lisi bobku? – wydyszała Nostalgia. Obrzuciła dwójkę kotów spiętym spojrzeniem i zaczęła iść tuż obok nich. Co jakiś czas rzucała im nieco zaniepokojone spojrzenia, a gdy Sokół odwracał się w jej stronę, uciekała gdzieś naburmuszonym wzrokiem.
Jego dobry humor znikł bezpowrotnie.
<Szyszko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz