- Zaraz wrócę – rzucił Barwinek, a Sokół w zamyśleniu kiwnął głową. Lubił Barwinkową Łapę, był sympatycznym kocurkiem i dziwił się, że nie został jeszcze wojownikiem.
Z zasadzie to mógłby być nawet liderem tego swojego Klanu Klifu.
Zrobił kilka kroków, jednak po chwili jakaś pędzącą szylkretowa kupa futra wpadła centralnie na niego. Stracił stabilność i upadł plackiem na ziemię. Pechowo, w miejscu, w którym się wyłożył, rozkładała się wronia karma. Chwiejnie wstał i obrzucił rozłoszczonym spojrzeniem swojego wiernego prześladowcę.
Nostalgia zamrugała niewinnie.
- Ojejku, Sokole, tak bardzo cię przepraszam! Chociaż w zasadzie to powinieneś być mi wdzięczny. Wreszcie zakryłam to twoje paskudne futro czymś godniejszym – pokiwała z uznaniem głową, a przerażony Sokół obrzucił spojrzeniem swoją uwaloną sierść.
Chwiejnym krokiem odłączył się od klanu. Musiał to z siebie zmyć, i to jak najszybciej. Gdy w zasięgu wzroku nie znajdował żadnej wody, spróbował szybkimi pociągnięciami języka doprowadzić sierść do porządku. Obrzydliwy posmak został mu na podniebieniu, jednak po chwili jego oczom ukazało się wybawienie.
Strumyk z wartkim nurtem.
Dostrzegł również czarnego kocurka z oklapniętymi uszkami i uśmiechnął się, gdy ten spróbował złapać rybę. Może by tak zrobić mu niespodziankę? Chociaż najpierw wypadałoby zmyć z siebie ten swąd.
Nachylił się nad strumieniem i włożył do niego przednie łapy. Nurt był tak silny, że Sokół został wciągnięty do wody. Przepłynął kilka metrów i wpadł na zszokowanego Barwinkową Łapę. Syn Koziej Nóżki wrzasnął i upadł plackiem w wodę. Sokół był już w zasadzie pewny, że stracił przyjaciela. Po chwili jednak okazało się, że w miejscu, w którym stał, wylatywały bąbelki powietrza. Zrobił krok w tym, a głowa Barwinkowej Łapy błyskawicznie przebiła taflę wody.
- Depczesz po przyjaciołach? – jęknął Barwinek, spluwając wodą. Zakaszlał i stanął chwiejnie na łapach. Silny nurt cały czas nim chwiał, ale Barwinkowa Łapa tylko patrzył oskarżycielsko na Sokoła.
- To było zamierzone? – wydusił – Wiesz, że tylko mi wolno robić innym żarty?
Odetchnął z ulgą. Założył, że z kocurkiem wszystko jest w porządku i złapał go za luźną skórę na karku, z zamiarem przeciągnięcia go do brzegu. Gdy wreszcie dotknęli suchego brzegu, Barwinkowa Łapa padł na ziemię i się nie poruszał.
- B-Barwinkowa Łapo! Barwinkowa Łapo…
Barwinek uchylił oszczędnie tylko jedno oko.
- Nie drzyj się tak – jęknął – Jeszcze nie umieram.
Sokół pochylił się i polizał przyjaciela za uchem, mrucząc cicho.
- Oh, jak to dobrze! Barwinkowa Łapo, to tak strasznie wyglądało! Musimy już wracać, bo nie dogonimy Klanu Lisa! No, już! No wstawaj, leniu…
Barwinkowa Łapa spróbował wstać, a spękane poduszki łap bynajmniej mu tego nie ułatwiały. Po chwili udało mu się utrzymać stabilną pozycję. Spojrzał na przyjaciela spode łba, krzywiąc nos.
- Wiem, wiem – powiedział Sokół – To wszystko Nostalgia, ta zołza… No, ale teraz naprawdę musimy już wracać!
W ten chwili najważniejszą kwestią było doprowadzenie Barwinkowej Łapy do porządku, a nie roztrząsanie sprawy szylkretowej uczennicy. Pozwolił Barwinkowi się o siebie oprzeć, po czym posłał mu zmartwione spojrzenie.
- Ale, Barwinkowa Łapo… Gdzie mamy iść? Do Klanu Klifu czy Lisa?
<Barwinku?>
Z zasadzie to mógłby być nawet liderem tego swojego Klanu Klifu.
Zrobił kilka kroków, jednak po chwili jakaś pędzącą szylkretowa kupa futra wpadła centralnie na niego. Stracił stabilność i upadł plackiem na ziemię. Pechowo, w miejscu, w którym się wyłożył, rozkładała się wronia karma. Chwiejnie wstał i obrzucił rozłoszczonym spojrzeniem swojego wiernego prześladowcę.
Nostalgia zamrugała niewinnie.
- Ojejku, Sokole, tak bardzo cię przepraszam! Chociaż w zasadzie to powinieneś być mi wdzięczny. Wreszcie zakryłam to twoje paskudne futro czymś godniejszym – pokiwała z uznaniem głową, a przerażony Sokół obrzucił spojrzeniem swoją uwaloną sierść.
Chwiejnym krokiem odłączył się od klanu. Musiał to z siebie zmyć, i to jak najszybciej. Gdy w zasięgu wzroku nie znajdował żadnej wody, spróbował szybkimi pociągnięciami języka doprowadzić sierść do porządku. Obrzydliwy posmak został mu na podniebieniu, jednak po chwili jego oczom ukazało się wybawienie.
Strumyk z wartkim nurtem.
Dostrzegł również czarnego kocurka z oklapniętymi uszkami i uśmiechnął się, gdy ten spróbował złapać rybę. Może by tak zrobić mu niespodziankę? Chociaż najpierw wypadałoby zmyć z siebie ten swąd.
Nachylił się nad strumieniem i włożył do niego przednie łapy. Nurt był tak silny, że Sokół został wciągnięty do wody. Przepłynął kilka metrów i wpadł na zszokowanego Barwinkową Łapę. Syn Koziej Nóżki wrzasnął i upadł plackiem w wodę. Sokół był już w zasadzie pewny, że stracił przyjaciela. Po chwili jednak okazało się, że w miejscu, w którym stał, wylatywały bąbelki powietrza. Zrobił krok w tym, a głowa Barwinkowej Łapy błyskawicznie przebiła taflę wody.
- Depczesz po przyjaciołach? – jęknął Barwinek, spluwając wodą. Zakaszlał i stanął chwiejnie na łapach. Silny nurt cały czas nim chwiał, ale Barwinkowa Łapa tylko patrzył oskarżycielsko na Sokoła.
- To było zamierzone? – wydusił – Wiesz, że tylko mi wolno robić innym żarty?
Odetchnął z ulgą. Założył, że z kocurkiem wszystko jest w porządku i złapał go za luźną skórę na karku, z zamiarem przeciągnięcia go do brzegu. Gdy wreszcie dotknęli suchego brzegu, Barwinkowa Łapa padł na ziemię i się nie poruszał.
- B-Barwinkowa Łapo! Barwinkowa Łapo…
Barwinek uchylił oszczędnie tylko jedno oko.
- Nie drzyj się tak – jęknął – Jeszcze nie umieram.
Sokół pochylił się i polizał przyjaciela za uchem, mrucząc cicho.
- Oh, jak to dobrze! Barwinkowa Łapo, to tak strasznie wyglądało! Musimy już wracać, bo nie dogonimy Klanu Lisa! No, już! No wstawaj, leniu…
Barwinkowa Łapa spróbował wstać, a spękane poduszki łap bynajmniej mu tego nie ułatwiały. Po chwili udało mu się utrzymać stabilną pozycję. Spojrzał na przyjaciela spode łba, krzywiąc nos.
- Wiem, wiem – powiedział Sokół – To wszystko Nostalgia, ta zołza… No, ale teraz naprawdę musimy już wracać!
W ten chwili najważniejszą kwestią było doprowadzenie Barwinkowej Łapy do porządku, a nie roztrząsanie sprawy szylkretowej uczennicy. Pozwolił Barwinkowi się o siebie oprzeć, po czym posłał mu zmartwione spojrzenie.
- Ale, Barwinkowa Łapo… Gdzie mamy iść? Do Klanu Klifu czy Lisa?
<Barwinku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz