...gdy nagle kątem oka zauważyła jakiś ruch. Spięła się odruchowo, ale to nie pomogło, gdy wpadł na nią jakiś biało-czarny kształt. Tylko instynktowi zawdzięczała, że jeszcze żyła. Jak w amoku zasłaniała się przed kłami i pazurami, dalej nie do końca rozumiejąc, co się działo. Otrzeźwił ją dopiero widok podbiegającego do nich Sokoła. Niebieski trzepnął obcego przez łeb, odwracając jego uwagę.
Zanim zdążyła zerwać się z ziemi, wściekły biało-czarny rzucił się na jej byłego mentora, zasłaniając jej widok. Zaskoczony krzyk, dochodzący z tamtej strony nie wróżył nic dobrego.
Mając mętlik w głowie, z przerażeniem obserwowała, jak samotnik odsuwa się od leżącego bezwładnie Sokoła. I uśmiecha się okropnie, patrząc prosto na nią.
OmatkoomatkoomatkoażebytolisikuperHHHHultramaryna!
Została sama. Drzewo było zbyt daleko, żeby zdążyła do niego dobiec, a jeśli on też potrafił się wspinać, byłaby załatwiona. Ale nie to najbardziej ją przerażało. Tam. Leżał. Sokół. Iobysięnieokazałożenieżywy.
Gwałtownie wciągnęła powietrze, próbując się uspokoić. Kocur, rozbawiony jej paniką, podchodził powoli, krok po kroku, przyglądając jej się uważnie.
Cóż, nie pozostało jej nic innego.
Wyprostowała się i dumnie uniosła głowę (kark miała sztywny, jakby całą noc przespała na twardym pniaku, ale miała nadzieję, że nie zauważył). Nastroszyła futro najbardziej jak potrafiła i starając się brzmieć dumnie, powiedziała:
-Jeśli chcesz zjeść Sokoła, najpierw musisz mnie zabić.
Jej przemowa zadziałała, tylko nie do końca tak, jak miała - samotnik roześmiał się, odsuwając od niebieskiego.
-Zjeść? Ja rozumiem, że twój towarzysz ma trochę ciałka, ale i tak wolę zające.
-Za-zające? - powtórzyła, popisując się niebywałą się elokwencją.
-Zające. A co?
-Nic, po prostu one też mają fajne oczy. Jak myszy - czekoladowa stwierdziła szczerze.
Kocur przyglądał jej się przez chwilę zastanawiając, z jakim typem wariata ma tu do czynienia. W końcu westchnął, dając za wygraną.
-Zabieraj go i znikaj z mojego terenu, to tym razem wam daruję.
- Twojego? - Koteczka nieświadomie znów przybrała dumną postawę. - Ten teren należy do ciebie tak samo, jak do nas. - W jej ślepiach błyszczała determinacja, przed którą kocur mimowolnie poczuł odrobinę respektu. Nie miał jednak zamiaru odpuścić. Wtargnęli na jego ziemię i jeszcze mieli czelność mu grozić.
I nie wiadomo jak ta historia skończyłaby się dla Iskry, gdyby nie nagłe pojawienie Szyszki z Nostalgią. Zanim czekoladowa zdążyła zrozumieć, co się dzieje, przegoniły wypłosza, a przestraszona czarna przyparła do Sokoła, próbując go obudzić. Nostalgia tylko warknęła pod nosem jakieś życzenia nie szybkiego powrotu do zdrowia pod adresem niebieskiego, zanim wojowniczka wysłała je po medyczkę.
-No, w końcu się obudziłeś! - Iskra uśmiechnęła się do zdezorientowanego kocura. - Szyszka się ucieszy, strasznie się o ciebie martwiła, wiesz? Ja w sumie też - czekoladowa rozpoczęła swój monolog (i nic nie wskazywało na to, że będzie krótki).
<Nie wiem, czy taki był plan ani czy miałam kontynuować ten wątek, ale w końcu - jest :')>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz