Jeszcze nigdy tutaj nie była! Rozejrzała się, chcąc zauważyć i zapamiętać jak najwięcej. (Chociaż to tereny, na których była wcześniej sprawiły, że jej serce zabiło mocniej. Było tam tyle drzew, rosnących jedno obok drugiego! Od razu zaczęła zastanawiać się, czy jeśli wejdzie na jedno, uda jej się przeskoczyć na kolejne. Widziała to u wiewiórek, ale nigdy nie spróbowała, bo na bagnach nie było aż tylu drzew i rosły za daleko od siebie. (No dobrze, raz spróbowała i ledwo dotarła do Pszczółki, tak bolała ją łapa. Na całe szczęście nie zrobiła sobie nic poważnego, ale od tej pory nie próbowała już przeskakiwać z korony na koronę.) Na całe szczęście, zanim znowu zrobiła sobie krzywdę, zdążyła wyjść z lasu, a potem spotkała tego kocurka i tak jakoś wyszło.
- Chcesz zwiedzić terytorium mojego klanu? - Czekoladowy kocurek stał tuż za nią, ale nawet się nie odwróciła, wpatrzona gdzieś w dal. - Pozwól, że cię oprowadzę. Pokażę ci super norkę, gdzie są króliki i mogę nauczyć cię, jak się je łapie. Poza tym, że mną na pewno nie złapie cię patrol, bo tak wyrwaliby ci wąsy pewnie. Możesz stać się towarzyszką mojej podróży.
Słuchała jego monologu zamyślona, jednak słysząc ostatnie słowa, odwróciła się i spojrzała w jego niebieskie oczy. Z nieodgadnionym wyrazem pyska analizowała ich kolor, tak bardzo podobny do letniego nieba, ich zdziwiony kształt, skrywający waleczność i refleksy światła tworzące niepowtarzalny wzór na tęczówce.
W końcu, jak gdyby nigdy nic, uśmiechnęła się szeroko i stwierdziła:
- Okej. W takim razie ruszajmy!
Zobaczyła zaskoczenie i radość malujące się na zaokrąglonym pyszczku. Czekoladowy, przejęty swoją nową rolą, od razu zaczął opowiadać. Na początku co prawda troszkę się plątał, ale gdy opisywał swoje ulubione miejsce, jego głos brzmiał już całkowicie pewnie. Tym bardziej, że Iskra słuchała go uważnie, od czasu do czasu zadając różne, czasami zaskakujące pytania (a co jedzą takie jeże? Przeskakiwałeś kiedyś z drzewa na drzewo? Naprawdę macie takie fajne przejście przez rzekę?). Przyjacielsko posprzeczali się przy okazji o to, czy ryby potrafią latać (Iskra była zdania, że jak najbardziej tak, Jeżyk już nie za bardzo), gdy nagle czekoladowa spytała:
- A ta roślina, którą ze sobą miałeś? Co to jest?
Kocurek stanął jak wryty, a ona z rozbawieniem obserwowała fale emocji przechodzących przez jego pyszczek. Zaskoczenie, rozpacz, niepewność, nadzieja, wszystko odbijało się echem w niebieskiej tafli oczu. W tęczówkach Jeżyka było coś, co nieodparcie ją przyciągało.
- Trybula! Zajęcza Stopa prosiła mnie, żebym ją dla niej przyniósł. Jak mogłem jej zapomnieć! - Uczeń momentalnie posmutniał. Widząc, że to dla niego ważne, rzuciła lekkim tonem:
- Nie martw się, znajdziemy nową.
- Ale jak? Szukanie tamtej zajęło mi dużo czasu, a do zachodu słońca coraz bliżej! Zajęcza Stopa…
Iskra nie słuchała dalszej części jego wywodu. Uniosła łeb, próbując przypomnieć sobie woń trybuli i zaczęła nawąchiwać. Nie przejmując się zupełnie, czy czekoladowy za nią idzie czy też nie, rozpoczęła tropienie.
- Zaczekaj! - rozległo się gdzieś za nią, ale nawet nie zwolniła. Zajęta zadaniem, nie dostrzegała podziwu pojawiającego się w oczach kocurka.
- A tak w ogóle, do czego ta trybula jest? - spytała, zatrzymując się i ponownie unosząc łeb.
- Pomaga na rany i ból brzucha. - Kocurek widocznie był dumny z tego, że to zapamiętał.
- To tak jak skrzyp. Chociaż on nie jest zbyt dobry na brzuch. - Skrzywiła się, przypominając sobie jak najadła się tej rośliny, a potem cierpiała przez dłuższy czas. - Na to lepszy jest ten stokrotkowaty krzaczek. Jak on się...
- Znasz się na roślinach? - Błękit zrobił się jeszcze bardziej błękitny, udowadniając koteczce, że to możliwe.
- Yhm. - Skinęła głową. - Trochę. Po prostu je lubię. Niektóre. Bo niektóre są zupełnie niefajne, ale o te też staram się pytać, żeby łatwiej je omijać. - Przypomniała coś sobie i się zaśmiała. - Gdybyś widział minę Pszczółki, gdy przyniosłam jej trochę tego, no… - przez chwilę próbowała przypomnieć sobie nazwę. - No, szaleju! - Przyjrzała mu się bacznie i powiedziała poważnym tonem:
- Obiecaj mi, że nigdy nie zerwiesz szaleju.
Oszołomiony jej gadaniną Jeżyk pokiwał głową, dodając zduszone “Obiecuję”. Wtedy czekoladowa znów uśmiechnęła się promiennie i podjęła swój wywód.
- Najbardziej lubię chyba kaczeńce. I stokrotki. O, i te przepiękne kwiaty, które u nas nie rosną. Są takie delikatne i mają… - przerwała, intensywnie się w niego wpatrując. Kocurek już miał pytać, o co chodzi, ale sama powiedziała. - Mają taki kolor jak twoje oczy.
- Uh, w takim razie muszą być ładne - stwierdził niepewnie, chcąc coś dodać, ale ona już nie słuchała. Złapawszy trop, ruszyła jego śladem. Gdy czekoladowy ją dogonił, od razu rozpoznał znajomy zapach.
- To ona! - wskazał i podbiegł, by zerwać roślinę. Iskra obserwowała, jak przez chwilę się z nią szamocze, aż w końcu, z triumfem wymalowanym na pyszczku, kładzie na ziemi.
- Dzięku… - zaczął, ale urwał, widząc minę koteczki. Postawiła uszy, spinając się cała. Spojrzała na niego i stwierdziła:
- Dzięki za oprowadzanie, musimy to kiedyś powtórzyć! Do zobaczenia!
I po prostu zniknęła za najbliższym drzewem, zostawiając kocurka samego.
Biegła, zabawnie unosząc łapki. W przypadku innego kota możnaby powiedzieć, że był radosny jak nigdy, ale Iskra zdawała się być po prostu sobą - na jej pyszczku wykwitło skupienie, zabawnie kontrastujące z jej sposobem poruszania się. Lekko wysunęła język, starając się jak najszybciej spełnić swoją misję. Nie byle jaką misję. Od rana biegała po okolicy jak małe puchate tornado, szukając kwiatka. Tego kwiatka. Mającego kolor jak tamte oczy. Pamiętała, że rósł raczej w cieniu, ale za nic nie potrafiła sobie przypomnieć, gdzie go spotkała. Jak na złość. Niezrażona jednak, kursowała od drzewa do drzewa, zaglądając w każde miejsce, do którego słońce nie docierało. Jej upór został w końcu nagrodzony i z triumfalnym “aha!” zerwała drobny kwiat, starając się obchodzić z nim jak najdelikatniej. Teraz pozostało jej tylko odnalezienie Jeżyka.
Kotka jakoś specjalnie nie zastanawiała się, jak to zrobić. Założyła, że jak znowu dostanie się w okolicę, gdzie poprzednio na niego wpadła, znowu go spotka. W sumie, fajny był z niego kocur. Był miły, znał się na roślinach, ciekawie opowiadał i miał oczy, które niezmiennie fascynowały koteczkę. Jak nic, musiała się z nim znowu spotkać!
Iskra nawet nie wiedziała, jak ogromne miała szczęście. Weszła na teren Klanu Burzy niezauważona przez nikogo i jakimś cudem, myszkując po poprzednio poznanych miejscach, nie natknęła się na żadnego wojownika. Udało jej się nawet złapać zapach Jeżyka, ale otaczało go tak wiele woni innych kotów, że zrezygnowała z tropienia. Chciała móc porozmawiać z kocurkiem sam na sam, a przy takiej ilości gapiów to nie byłoby możliwe. No, i mogli okazać się mniej sympatyczni niż on. Naprawdę nie potrzebowała się z nimi widzieć.
Wędrowała, coraz bardziej się nudząc. Aż skręcało ją w środku z niecierpliwości. Czekoladowy musiał zobaczyć ten kwiatek, musiał!
<Jeżyku? Przepraszam, że tyle to trwało xd Jeśli chcesz, możesz zrobić time skip w odpisie>
<3
OdpowiedzUsuń