Wilki na niebie, co on najlepszego zrobił?
Sprowadził zupełnie obcą kocicę do legowiska wojowników, na dodatek leży przytulony do jej miękkiego futra. Jasne, że działał instynktownie, ale na Gwiazdy! Koty dostaną szału gdy tylko się obudzą!
A tak właściwie, co go to obchodzi? Uśmiechnął się paskudnie. I tak miał przewalone, przynajmniej zrobił coś dobrego. Chyba.
Kotka drgnęła, wytrącając go z rozmyślań. Nieznacznie zgięła łapy, rozprostowała ogon. Niemal widział, jak świadomość powoli wraca do jej ciała, jeszcze pogrążonego we śnie i nie chcącego zmieniać swojego stanu…
Wszystko potoczyło się błyskawicznie.
Krzyk postawił na łapy całe legowisko. Leżąca przy nim kotka zerwała się gwałtownie, strząsając grudki ziemi, nadepnęła na ogon Cętki, potknęła się o wystającą łapę Płomienistego, przy okazji przygniatając Kruka. Pozostali wojownicy już ją otoczyli, sycząc i jeżąc sierść. Nie wyglądało to najlepiej.
- Jesteście Klanem Wilka, tak? - przyjemny głos kotki załamał się w połowie zdania, pozbawiając jej pozorów pewności siebie. - Pozwólcie, że już pójdę. Byłam tu tylko po to, aby odprowadzić waszą zgubę, Gorzką.
Imię koteczki wywołało spore poruszenie. Wilcze Serce drgnął. Stąd kojarzył tę małą kupę futra, którą uratował… Na myśl o Iglastym Krzewie mimowolnie obnażył kły, jednak szybko się opanował.
Jak na zawołanie rozległ się pełen pretensji głos:
- Yh, a ty znowu się drzesz, że spaaa… - czekoladowa zamarła. Niepewna rozejrzała się dookoła, pewnie próbując zrozumieć jak się tu znalazła.
Idealna pora, żeby wkroczyć do akcji.
- To ja ją tu sprowadziłem - bezceremonialnie wepchnął się przed kocicę, a najeżonych wojowników. - Była zmarznięta, do tego leżała w wejściu do obozu wraz z Gorzką. Co miałem robić? Jakbym ją zostawił, nie byłoby lepiej. - Obniżył się na łapach, gotowy do odparcia ciosu. Tak na wszelki wypadek.
Nie musiał długo czekać na reakcję.
- A skąd ty niby wiedziałeś, że one tam będą i czemu nie powiadomiłeś innych? - Wykrzywiony pysk Iglastego Krzewu wyrażał czystą wściekłość. Wilcze Serce rozluźnił mięśnie. Uniósł łeb wyżej i spojrzał prosto w niebieskie ślepia.
- Wyszedłem za potrzebą i... zapomniałem? - uśmiechnął się bezczelnie. Zastępca lidera był słaby, tak bardzo słaby, jeśli chodziło o jego dzieci… A nie było nic, czym gardził bardziej, niż słabością.
Pojedynek na spojrzenia przerwało gniewne prychnięcie. Liliowy odwrócił się, żeby sprawdzić, co się stało. Wilcze Serce uświadomił sobie, że kocica już za nim nie stoi, a zamieszanie powstało dlatego, że próbowała chyłkiem wymknąć się z legowiska.
I to by było na tyle, jeśli chodzi o bycie bohaterem. Parsknął sam do siebie, zwracając uwagę paru stojących najbliżej kotów. Założyłby się, że pomyślały teraz o nim jako o wariacie.
Kocica, która jeszcze paręnaście uderzeń serca leżała u jego boku, teraz wychodziła z legowiska w eskorcie kilku wojowników. Z ciekawości ruszył za nimi.
- Widzisz Wilku, po co ci to było - pomyślał, rozbawiony. - Spędziłeś całkiem przyjemną noc z widzianą pierwszy raz w życiu kotką, ale chyba nic z tego nie będzie. Odbili ci ją, zanim zdążyłeś zapytać o imię - prychnął, uśmiechając się do swoich myśli. - Taka opowieść nie jest warta nawet mysiego ogona.
W świetnym humorze, podążył za Iglastym Krzewem i eskortą tajemniczej kocicy. Kocury krzątały się jak w ukropie, cały czas jednak pilnując “więźnia”. Stała, zagubiona wodząc wzrokiem po otoczeniu, jakby czegoś szukając. Niewiele myśląc, ruszył w jej kierunku.
Miał pecha, bo zanim zdążył otworzyć pysk, Grzmiący Potok posłał jej potężnego kuksańca i powiódł w stronę legowiska lidera. Niewiele myśląc, ruszył za nimi.
Błotnista Gwiazda już na nich czekał, razem z paroma wojownikami. Wilcze Serce uśmiechnął się szyderczo notując w pamięci imiona stojących obok lidera kotów. Tak, rosną nam klanowe sławy…
Zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, niezauważony jeszcze przez nikogo kocur wypalił:
- Znalazłem tę kotkę pół żywą przed wejściem do obozu. Swoim ciałem okrywała Gorzką - spojrzał prosto w oczy Iglastego Krzewu - i myślę, że mimo śnieżycy chciała przyprowadzić ją do domu. Nie wiem jak tutaj, ale tam skąd pochodzę nazywa się to odwagą i docenia - nie przejmując się możliwymi konsekwencjami, uśmiechnął się cynicznie połową pyska. Co ciekawe, jego były mentor odpowiedział uśmiechem.
- Znalazłeś obie nieprzytomne i uratowałeś?
- Tak jest - odparł kocur. Iskierka w oku lidera mogła zwiastować zarówno pomoc, jak i kłopoty…
- Dlaczego akurat zaprowadziłeś je do legowiska wojowników?
- A co, gdyby zaatakowała nas we śnie? - warknął Igła.
- Nie miałem lepszego pomysłu jak ją… ogrzać. - Na widok jego uśmiechu oczy kocicy zrobiły się dwa razy większe. Już miała protestować, ale uciszył ją któryś z wojowników.
- Nie spuszczałem jej z oka - dodał Wilcze Serce. - Nie mogłem zostawić jej na mrozie, liczył się czas. I chyba dobrze zrobiłem, patrząc na to, kogo przyprowadziła - znów posłał lodowate spojrzenie liliowemu. Kocur wyglądał, jakby jedynym, co powstrzymywało go jeszcze przed zamordowaniem czarnego była obecność świadków.
- Rozumiem - stwierdził Błotnista Gwiazda. Widać było, że poważnie się zastanawiał. - Wilcze Serce, postąpiłeś lekkomyślnie i naraziłeś cały klan. Niemniej - lider zrobił pauzę - Klan Gwiazdy nakazuje szanować każde życie i to właśnie zrobiłeś, ratując tę kotkę.
- Mogliśmy wszyscy zginąć! - Iglasty Krzew nie dawał za wygraną. - Nie widzisz tego, Błotnista Gwiazdo?! A może specjalnie ją tu przyprowadził? Wiesz, do czego jest zdolny, widziałeś!
- Milcz - niski głos Wilczego Serca zawibrował w powietrzu. - Ta kocica uratowała twoje dziecko, tak trudno ci podziękować?
Atmosfera robiła się coraz bardziej napięta. Zastępca już nawet nie próbował ukrywać najeżonego futra. Bił ogonem na boki, gotowy w każdej chwili zaatakować. A czarny nie robił nic, by go uspokoić, a wręcz przeciwnie. Jego nonszalancja z każdym uderzeniem serca bardziej wkurzała Igłę. Chodziło o klan. O jego dzieci.
- Przestańcie obaj - warknął lider. - Mam podstawy wierzyć, że Wilcze Serce nie miał zamiaru pozabijać nas wszystkich, mimo popisowej głupoty. Odpowie za swój czyn, ale we właściwym czasie. - Lider spojrzał na zdezorientowaną kocicę. - Na razie zajmijmy się nią.
<Sen? :]>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz