Jak to jest być wojownikiem.
Usiedli na poboczu. Sokół wziął mysz z wielkodusznym zamiarem poczęstowania nią młodszej kotki, wciąż nieco zakłopotany. Szyszka o dziwo wydawała się już być w nieco lepszym humorze. Cóż, niecodzienne wpada się na tak przystojnych kocurów jak ja, pomyślał z rozbawieniem.
― Hej, nic się nie stało, że na mnie wpadłaś, naprawdę ― powiedział z szerokim uśmiechem ― Taki Oset to by mnie pewnie zjechał od góry do dołu za to, że krzywo stoję, a potem jeszcze za to, że mu drogę zastawiam. Ale wracając do twojego pytania… To trochę tak, jakby ktoś cię zapytał, jak to jest być kotem. Bycie wojownikiem leży w naszej naturze, nawet ty jesteś taką trochę wojowniczką, chociaż nie ukończyłaś swojego treningu w stu procentach. Każdy kot, nawet wyjęty spod kodeksu wojownika, dopóki broni swojego klanu i jest gotów za niego zginąć, jest wojownikiem.
Kiedy stałem się taki cyniczny?, przemknęło mu przez myśl. Reszta wieczoru zleciała im na gadaniu o wszystkim i o niczym, co było nawet przyjemne. Sokół dziwił się, że wcześniej nie chciało mu się zbytnio rozmawiać z Szyszką. To była przecież całkiem sympatyczna uczennica. Miał nadzieję, że uda mu się z nią w przyszłości dogadać i ich stosunki będą wyglądały w miarę normalnie.
Gdy mrok i cień zakryły niebo, koty zaczęły się powoli rozchodzić do swoich legowisk. Zostali w zasadzie tylko on i Szyszka, no i para medyczek, ale Nowiowi nie chciał na razie wchodzić w paradę. Gdy Szyszka już wstawała, aby skierować się w stronę legowiska uczniów, Sokół zatrzymał ją łapą.
― Śpieszysz się gdzieś? ― zaśmiał się ― Może jako przyszły kolega z legowiska mógłbym zaoferować ci nocne polowanie. Weźmiemy jeszcze jakiegoś kota do kompletu. Co ty na to?
<Szyszkooo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz