Od kiedy Owca otworzył oczy, stał się nie do wytrzymania. Nikt nie mógł znieść jego kręcenia i narzekań, oraz ciągłej potrzeby poświęcenia mu atencji. Nawet jego rodzice powoli tracili do niego cierpliwość.
- Synku, proszę cię, uspokuj się na chwilę. Twoja mama próbuje spać - Szerszeń nerwowo trącił nosem swojego kociaka, próbując go uciszyć. - Weź przykład z Puchu.
Puch, jego grzeczna siostrzyczka, leżała obok mamy i cicho spała, jednak Owca na ten widok tylko fuknął i odsunął się od swojego niedoświadczonemu w byciu rodzicem ojca.
- Nie - odpowiedział hardo, unosząc pyszczek w górę patrząc wyzywająco na Szerszenia. Wyglądało to komicznie, bo był jakoś sześć razy mniejszy od taty, który jednak uchylał się pod jego natarczywym spojrzeniem.
- Prosz..
- Powiedziałem, że nie chcę! - wykrzyknął głośniej, machając wściekle ogonem.
Rodzic spuścił wzrok, nieco zażenowany, jednak z opresji uratowała go Czereśnia, która właśnie weszła do żłobka.
- Co tu się dzieje? - zapytała, przenosząc wzrok z Owcy na Szerszenia.
Rudy kocur otworzył pysk, żeby jej odpowiedzieć, ale zagłuszyły go głośne piski czarnego kociaka. Zanim jednak ktokolwiek zdążył go uciszyć, zdołał już obudzić Muchę, która zaspana zerknęła na wszystkie koty obecne w żłobku, a następnie polizała swojego synka po głowie, skutecznie go uciszając. Kocurek z jękiem udawanego obrzydzenia odsunął się od swojej rodzicielki i pomaszerował na chwiejnych łapkach Bóg wie gdzie, byle dalej od tej hołoty.
Tymczasem Szerszeń w końcu miał okazję żeby porozmawiać ze swoją śliczną partnerką, która od czasu porodu prawie non stop spała, wyczerpana wychowywaniem kociąt i nowym, klanowym stylem życia, bardzo różnym od tego, który znała w miejscu dwunożnych. Podczas gdy para wzajemnie wylizywała sobie futro i rozmawiała o najzwyklejszych rzeczach, śmiejąc się przy tym z byle drobnostek, Czereśnia nerwowo przestąpiła z łapy na łapę. Nie chciała im przeszkadzać, ale nie mogła oprzeć się pokusie popatrzenia jeszcze chwilę na Puch, mała koteczka była przeurocza kiedy spała. Była taka ułożona i spokojna w przeciwieństwie do swojego brata, który... "Gdzie on się podział" zauważyła nagle przywódczyni.
Mucha chyba również uświadomiła sobie o nieobecności jej dziecka w żłobku i chciała wstać, żeby go poszukać, ale Czereśnia zbyła ją machnięciem łapą.
- Odpoczywaj, ja go poszukam.
Kotka wyszła z rogu stodoły i udała się na drugi jej koniec, lawirując zręcznie między belkami siana i wystającymi deskami. To nie był pierwszy raz, kiedy czarny kociak uciekł od swoich rodziców, można powiedzieć, że wręcz rzadkością było go zobaczyć w żłobku. Zazwyczaj przywódczyni odnajdywała go w kąciku medyków, gdzie obrażał Rudzika oraz Małego, w tym tego pierwszego zdążył już doprowadzić do łez dwa razy, mimo, że rudy uzdrowiciel kochał kocięta.
Tak było też tym razem, czarny kocurek wykorzystał wyjście Małego na polowanie i zaczął obrażać drugiego medyka najdotkliwiej jak tylko umiał.
- N-nie mów tak proszę.. - wyjąkał cicho Rudzik.
- Ale to prawda! Zostałeś medykiem, bo nie nadajesz się do niczego innego! - Owca zakpił z arlekina. - Spójrz jak żyjesz, otoczony przez roślinki.
Kociak podskoczył i wziął w pysk pierwszą lepszą z nich, drząc ją na kawałki.
Medyk skrzywił się i wyrwał szybko liście bluszczu z pyska kociaka, próbując przy tym uniknąć jego małych pazurków.
- Owco, p-proszę.. To n-nie jest do jedzenia - powiedział nerwowo kocur, unikając ataków kociaka. - Przestań być niemiły i idź spowrotem do żłobka, albo będę musiał cię tam o-odnieść.
Czarny kociak przestał wściekłe wymachiwać łapkami i spojrzał się na Rudzika ze zdziwieniem.
- Ale ja przecież nic nie ro-
- Owszem robisz - przerwała mu Czereśnia, wchodząc do legowiska medyka. - Zabieram cię do mamy w tej chwili, najpierw jednak przeprosisz Rudzika.
- Nie mam za co go przepraszać - fuknął zły. Nie zamierzał tego robić, o nie - To on zaczął mnie obrażać.
- C-co?! - nerwowo wykrzyczał medyk.
- Powiedział, że jestem niemiły - Owca zrobił udawanie smutną minę. - I mówił, że nie nadajesz się na przywódcę, i że cię nie lubi!
- Synku, proszę cię, uspokuj się na chwilę. Twoja mama próbuje spać - Szerszeń nerwowo trącił nosem swojego kociaka, próbując go uciszyć. - Weź przykład z Puchu.
Puch, jego grzeczna siostrzyczka, leżała obok mamy i cicho spała, jednak Owca na ten widok tylko fuknął i odsunął się od swojego niedoświadczonemu w byciu rodzicem ojca.
- Nie - odpowiedział hardo, unosząc pyszczek w górę patrząc wyzywająco na Szerszenia. Wyglądało to komicznie, bo był jakoś sześć razy mniejszy od taty, który jednak uchylał się pod jego natarczywym spojrzeniem.
- Prosz..
- Powiedziałem, że nie chcę! - wykrzyknął głośniej, machając wściekle ogonem.
Rodzic spuścił wzrok, nieco zażenowany, jednak z opresji uratowała go Czereśnia, która właśnie weszła do żłobka.
- Co tu się dzieje? - zapytała, przenosząc wzrok z Owcy na Szerszenia.
Rudy kocur otworzył pysk, żeby jej odpowiedzieć, ale zagłuszyły go głośne piski czarnego kociaka. Zanim jednak ktokolwiek zdążył go uciszyć, zdołał już obudzić Muchę, która zaspana zerknęła na wszystkie koty obecne w żłobku, a następnie polizała swojego synka po głowie, skutecznie go uciszając. Kocurek z jękiem udawanego obrzydzenia odsunął się od swojej rodzicielki i pomaszerował na chwiejnych łapkach Bóg wie gdzie, byle dalej od tej hołoty.
Tymczasem Szerszeń w końcu miał okazję żeby porozmawiać ze swoją śliczną partnerką, która od czasu porodu prawie non stop spała, wyczerpana wychowywaniem kociąt i nowym, klanowym stylem życia, bardzo różnym od tego, który znała w miejscu dwunożnych. Podczas gdy para wzajemnie wylizywała sobie futro i rozmawiała o najzwyklejszych rzeczach, śmiejąc się przy tym z byle drobnostek, Czereśnia nerwowo przestąpiła z łapy na łapę. Nie chciała im przeszkadzać, ale nie mogła oprzeć się pokusie popatrzenia jeszcze chwilę na Puch, mała koteczka była przeurocza kiedy spała. Była taka ułożona i spokojna w przeciwieństwie do swojego brata, który... "Gdzie on się podział" zauważyła nagle przywódczyni.
Mucha chyba również uświadomiła sobie o nieobecności jej dziecka w żłobku i chciała wstać, żeby go poszukać, ale Czereśnia zbyła ją machnięciem łapą.
- Odpoczywaj, ja go poszukam.
Kotka wyszła z rogu stodoły i udała się na drugi jej koniec, lawirując zręcznie między belkami siana i wystającymi deskami. To nie był pierwszy raz, kiedy czarny kociak uciekł od swoich rodziców, można powiedzieć, że wręcz rzadkością było go zobaczyć w żłobku. Zazwyczaj przywódczyni odnajdywała go w kąciku medyków, gdzie obrażał Rudzika oraz Małego, w tym tego pierwszego zdążył już doprowadzić do łez dwa razy, mimo, że rudy uzdrowiciel kochał kocięta.
Tak było też tym razem, czarny kocurek wykorzystał wyjście Małego na polowanie i zaczął obrażać drugiego medyka najdotkliwiej jak tylko umiał.
- N-nie mów tak proszę.. - wyjąkał cicho Rudzik.
- Ale to prawda! Zostałeś medykiem, bo nie nadajesz się do niczego innego! - Owca zakpił z arlekina. - Spójrz jak żyjesz, otoczony przez roślinki.
Kociak podskoczył i wziął w pysk pierwszą lepszą z nich, drząc ją na kawałki.
Medyk skrzywił się i wyrwał szybko liście bluszczu z pyska kociaka, próbując przy tym uniknąć jego małych pazurków.
- Owco, p-proszę.. To n-nie jest do jedzenia - powiedział nerwowo kocur, unikając ataków kociaka. - Przestań być niemiły i idź spowrotem do żłobka, albo będę musiał cię tam o-odnieść.
Czarny kociak przestał wściekłe wymachiwać łapkami i spojrzał się na Rudzika ze zdziwieniem.
- Ale ja przecież nic nie ro-
- Owszem robisz - przerwała mu Czereśnia, wchodząc do legowiska medyka. - Zabieram cię do mamy w tej chwili, najpierw jednak przeprosisz Rudzika.
- Nie mam za co go przepraszać - fuknął zły. Nie zamierzał tego robić, o nie - To on zaczął mnie obrażać.
- C-co?! - nerwowo wykrzyczał medyk.
- Powiedział, że jestem niemiły - Owca zrobił udawanie smutną minę. - I mówił, że nie nadajesz się na przywódcę, i że cię nie lubi!
[|Czereśnia? uwu|]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz