Różana Łapa miała ciężkie życie. Bardzo smutne. Nie dość, że była owocem gwałtu, to jeszcze ten psychopata zabił jej matkę. On też był mały, gdy opuścił rodziców. Jego rodzeństwo zabito, nie miał pewności, czy mama z tatą również do nich nie dołączyli.
- Ugh... To przykro. - Jęknął. - Nie wiedziałem...
- Nic się nie stało. - Powiedziała z udawanym uśmiechem.
Coś się jednak stało. Ona za nią tęskniła. Nie dziwił jej się. Jednak jest ona szczeniakiem. Powinna się przygotować na gorsze sytuacje. Śmierć partnera, może nawet dzieci. Dzieci, z jej krwi. Stracić dzieci. Na to zdanie aż przeszły do dreszcze.
- Złoty Kłosie... - Szepnęła. - Schyl się.
- Tak? - Powiedział i jak prosiła przychylił się.
Kotka skoczyła na niego i przytuliła.
- Dziękuję, że jesteś przy mnie. - Dodała.
- Nie musisz dziękować. Już Ci tłumaczyłem. - Odparł. - Patrz, tam jest mysz. Upolujesz ją?
- Chyba nie... Nie szkolę się na wojownika. Nie potrafię. - Miauknęła.
- Oj... To patrz. - Spojrzał na kocię.
Cicho podkradł się do zwierzątka. Po sekundzie z triumfem niósł mysz do Różanej Łapy.
- Szybko. - Stwierdziła. - Zanieśmy ją do obozu!
- Zatem, idziemy!
***
Z każdym słowem zdawało mu się, że kotka się w nim zakochała. Nie, nie. Proszę, nie. Czasem się przytula, gada cały czas. Nie chciał się jej o to pytać. Nie teraz. Wzięli po myszy i poszli jeść.
- Smacznego. - Powiedział.
- Wzajemnie...
***
Miał pomysł. Zagrają w coś w rodzaju prawda czy wyzwanie. Może głupi pomysł, jednak znajdą sobie zajęcie na resztę dnia.
- Zagramy w prawdę czy wyzwanie. - Zaproponował. - Dobrze?
- Oczywiście! Chodź tam, gdzie jedliśmy. - Zgodziła się.
Usiedli.
- Prawda czy wyzwanie? - Zaczął.
< Różana Łapo? >
- Ugh... To przykro. - Jęknął. - Nie wiedziałem...
- Nic się nie stało. - Powiedziała z udawanym uśmiechem.
Coś się jednak stało. Ona za nią tęskniła. Nie dziwił jej się. Jednak jest ona szczeniakiem. Powinna się przygotować na gorsze sytuacje. Śmierć partnera, może nawet dzieci. Dzieci, z jej krwi. Stracić dzieci. Na to zdanie aż przeszły do dreszcze.
- Złoty Kłosie... - Szepnęła. - Schyl się.
- Tak? - Powiedział i jak prosiła przychylił się.
Kotka skoczyła na niego i przytuliła.
- Dziękuję, że jesteś przy mnie. - Dodała.
- Nie musisz dziękować. Już Ci tłumaczyłem. - Odparł. - Patrz, tam jest mysz. Upolujesz ją?
- Chyba nie... Nie szkolę się na wojownika. Nie potrafię. - Miauknęła.
- Oj... To patrz. - Spojrzał na kocię.
Cicho podkradł się do zwierzątka. Po sekundzie z triumfem niósł mysz do Różanej Łapy.
- Szybko. - Stwierdziła. - Zanieśmy ją do obozu!
- Zatem, idziemy!
***
Z każdym słowem zdawało mu się, że kotka się w nim zakochała. Nie, nie. Proszę, nie. Czasem się przytula, gada cały czas. Nie chciał się jej o to pytać. Nie teraz. Wzięli po myszy i poszli jeść.
- Smacznego. - Powiedział.
- Wzajemnie...
***
Miał pomysł. Zagrają w coś w rodzaju prawda czy wyzwanie. Może głupi pomysł, jednak znajdą sobie zajęcie na resztę dnia.
- Zagramy w prawdę czy wyzwanie. - Zaproponował. - Dobrze?
- Oczywiście! Chodź tam, gdzie jedliśmy. - Zgodziła się.
Usiedli.
- Prawda czy wyzwanie? - Zaczął.
< Różana Łapo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz