Kocur miał zamiar zabrać Makową Łapę na jej pierwszy trening. Kiedy jeszcze była kociakiem pokazał jej tereny, więc nie sądził aby musiał to powtarzać. Borsukowi nie mogło umknąć to, że jego uczennica była już dość duża, fakt, stracili trochę czasu przez to, że Makową Łapę dręczyły nawracające bóle brzucha, prawdopodobnie spowodowane stresem i strachem przed nowym otoczeniem. Jednak, nareszcie, nadszedł dzień w którym oboje wyruszyli na wspólny trening.
Dzień był bardzo gorący, powietrze praktycznie stało w miejscu, liśćmi nie poruszał nawet najdrobniejszy wiaterek. Trawa pożółkła a ziemia popękała, ewidentnie cały las cierpiał z powodu suszy. Niegdyś zwierzyna wręcz sama wbiegała pod łapy, teraz ani jedno stworzonko nie wychylało nosa z nory, bądź już dawno nie żyło.
- Ani jednej kropli wody, prawda Makowa Łapo?- zaczął smutno Borsuczy Goniec idąc u boku swej uczennicy- nie wiem czy pociągniemy tak długo.
- Musimy, przecież susza nie trwa wiecznie- miauknęła szylkretowa kotka wciąż patrząc przed siebie. Point kiwnął łebkiem na znak iż zgadza się z tą tezą, mimo to czuł, że to jeszcze nie koniec.
Szli dalej przed siebie w kierunku kotliny w której ćwiczył Borsuk jako uczeń. Stwierdził, że to najlepsze miejsce aby zacząć szkolenie. Fakt, byli już tutaj raz, ale nie zapamiętał tego dobrze.
- Dziś nauczę cię polować, co prawda nie wiem czy dostaniesz dziś zadanie praktyczne polegające na tym abyś złapała jakąś zdobycz…ale postaram się ci jak najlepiej zobrazować wszystko.
Makowa Łapa kiwnęła łebkiem po czym stanęła naprzeciw Borsuka. Kocur zrobił kilka kroków w tył po czym przywarł brzuchem do ziemi.
Przez cały ranek jak i popołudnie wojownik tłumaczył swej uczennicy jak skutecznie polować, jak się ustawić, co zrobić z ogonem, co z łapami. Kotka wielokrotnie próbowała zrobić wszystko na raz, plątały się jej łapki, ogon jakby sam zadzierał się do góry. Mimo to miała zadatki na dobrego łowcę, Borsuczy Goniec zauważył, że od razu ustawia się idealnie, zawsze pod wiatr. Postanowił ją nawet raz nabrać i zmusić aby szła wraz z wiatrem, Makowa Łapa zaprotestowała i po krótkiej kłótny (która bardziej przypominała wymianę zdań) uczennica wywalczyła aby iść tak jak zechce, tak jak jest poprawnie. Kocurowi imponował jej intelekt, wierzył, że dzięki temu jego uczennica daleko zajdzie.
Po skończonym treningu oboje wybrali się na szybkie łowy, nie mieli dużej nadziei aby coś złapać, ale Borsuk pomyślał, że szczęście może im tym razem sprzyjać.
<<Makowa Łapo?>>
Dzień był bardzo gorący, powietrze praktycznie stało w miejscu, liśćmi nie poruszał nawet najdrobniejszy wiaterek. Trawa pożółkła a ziemia popękała, ewidentnie cały las cierpiał z powodu suszy. Niegdyś zwierzyna wręcz sama wbiegała pod łapy, teraz ani jedno stworzonko nie wychylało nosa z nory, bądź już dawno nie żyło.
- Ani jednej kropli wody, prawda Makowa Łapo?- zaczął smutno Borsuczy Goniec idąc u boku swej uczennicy- nie wiem czy pociągniemy tak długo.
- Musimy, przecież susza nie trwa wiecznie- miauknęła szylkretowa kotka wciąż patrząc przed siebie. Point kiwnął łebkiem na znak iż zgadza się z tą tezą, mimo to czuł, że to jeszcze nie koniec.
Szli dalej przed siebie w kierunku kotliny w której ćwiczył Borsuk jako uczeń. Stwierdził, że to najlepsze miejsce aby zacząć szkolenie. Fakt, byli już tutaj raz, ale nie zapamiętał tego dobrze.
- Dziś nauczę cię polować, co prawda nie wiem czy dostaniesz dziś zadanie praktyczne polegające na tym abyś złapała jakąś zdobycz…ale postaram się ci jak najlepiej zobrazować wszystko.
Makowa Łapa kiwnęła łebkiem po czym stanęła naprzeciw Borsuka. Kocur zrobił kilka kroków w tył po czym przywarł brzuchem do ziemi.
Przez cały ranek jak i popołudnie wojownik tłumaczył swej uczennicy jak skutecznie polować, jak się ustawić, co zrobić z ogonem, co z łapami. Kotka wielokrotnie próbowała zrobić wszystko na raz, plątały się jej łapki, ogon jakby sam zadzierał się do góry. Mimo to miała zadatki na dobrego łowcę, Borsuczy Goniec zauważył, że od razu ustawia się idealnie, zawsze pod wiatr. Postanowił ją nawet raz nabrać i zmusić aby szła wraz z wiatrem, Makowa Łapa zaprotestowała i po krótkiej kłótny (która bardziej przypominała wymianę zdań) uczennica wywalczyła aby iść tak jak zechce, tak jak jest poprawnie. Kocurowi imponował jej intelekt, wierzył, że dzięki temu jego uczennica daleko zajdzie.
Po skończonym treningu oboje wybrali się na szybkie łowy, nie mieli dużej nadziei aby coś złapać, ale Borsuk pomyślał, że szczęście może im tym razem sprzyjać.
<<Makowa Łapo?>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz