Skuliła się w sobie zamykając oczy. Miała już coś powiedzieć Szepcikowi o chowaniu się ewentualnie powiedzeniu o tym jakiemuś dorosłemu kotu lecz jej myśli zajął dźwięk płaczu. Natychmiast odwróciła się, słysząc jak brat nawołuję ich mamę przy okazji roniąc łzy. Cały lęk osunął się w cień. Rosa jednym, niezgrabnym susem znalazła się przy bracie. Próbowała go uspokoić tym samym sposobem, co wcześniej. Poprzez szeptane słowa i liźnięcia dosłyszała jakiś dźwięk od strony pręgowanej kotki.
- Nie potraficie się bawić – usiadła i owinęła ogon wokół łap – Naprawdę myśleliście, że księżyc spadnie wam na głowy razem z całym niebem?
Córka Lilowej Łodygi przytaknęła przy okazji czując ruchy Małego, który powoli się uspokajał. Szepcik nagle wybuchła śmiechem. Rosa nie rozumiała, co w tym takiego śmiesznego. Poczuła jak z irytacji najeżyła jej się sierść na karku.
- Naprawdę nie błysnęliście inteligencją – ponownie szeptała, przypomniawszy sobie, że wszyscy jeszcze śpią – Gdyby tak miało się stać to chyba nikt by nie spał, tylko… no sama nie wiem… ratowałby się?
Błękitne oczy Szepciku błyszczały w jasnym świetle księżyca. Szylkretowa znów wbiła wzrok w suchą ziemię. Nie wiedziała jak miała na to zareagować. Usłyszała jak kotka dalej o czymś opowiada z nieskrywaną radością ale nie skupiała się na niej. W sumie na niczym się specjalnie nie skupiała, do momentu, gdy usłyszała cichy, drżący głos czarnego kotka.
- Cz-czy m-możemy ju-uż w-wracać?
- Chyba tak – odpowiedziała mu odruchowo.
Uniosła wzrok na niebieskooką, która wciąż o czymś mówiła ale z dużo mniejszym entuzjazmem. Prawdopodobnie zorientowała się, że nikt jej nie słucha.
- Wracajmy już – miauknęła cicho starając się nie spuszczać wzroku.
Szepcik przyglądała się to jej, to Małemu. W końcu z niechęcią kiwnęła głową i skierowała się do ich domu. Rosa poczuła jak czarny kocurek łapie ją za ogon, posłała mu troskliwe spojrzenie i poszła śladem starszej kotki.
~*kilka księżyców później*~
- Chciałbym już wyjść! – miauknął zirytowany, wbijając pazurki w suchą ziemię – Mamo, przecież dziury już nie ma!
Lilowa Łodyga zaczęła mu tłumaczyć coś o niebezpieczeństwach, przy okazji zerkając na nią czy Małego. Rosa nie potrafiła wczuć się w rolę brata, który najchętniej już teraz wybiegł poza obóz i wszystkim obwieścił o swoim istnieniu. Chociaż z drugiej strony pewnie on nie rozumiał jej, ona wolała chować się za mamą.
Kocurek w końcu odpuścił i z naburmuszoną ułożył się przy nich. Rosa niedługo po nim położyła się, wtulając w delikatną sierść matki.
~* ranek*~
Nagle poczuła ekscytację. Dzisiaj przecież mianowana jest Szepcik! Cieszyła się, że kotka zostanie uczennicą, chociaż z drugiej strony nie będzie miała dla niej czasu. Potrząsnęła główką. Przecież nie będzie sama! Są jeszcze Mały i Skra! A wspominając o nich. Rosa szturchnęła Małego, który skulony leżał przy boku matki. Kociak mruknął coś i mrużąc oczy spojrzał na nią.
- Pobudka Mały – szepnęła mu do ucha – Wstawaj.
- Po co? – miauknął równie cicho.
- Nie będziemy cały dzień spać – liznęła go po główce – Obudzę jeszcze Skrę.
Zaczęła go szturchać ale ten nic. Musiał wyjątkowo mocno śnić. Zaczęła mu więc szeptać do ucha aby wstawał. Też nic. Przyjrzała mu się, czy przypadkiem nie uśmiecha się pod nosem. Nie dojrzała uśmiechu ale coś innego ją zaniepokoiło. Jej brat nie oddychał ani nie ruszał się. Poczuła obok siebie Małego, który wielkimi oczami mu się przyglądał. Nagle zrozumiała, że Skra może potrzebować pomocy. Doskoczyła do mamy i zaczęła ją budzić.
- Co się dzieje Rosa? – szylkretowa ucieszyła się, gdy jej jasno umaszczona karmicielka obudziła się od razu.
- Mamo, Skra nie chce się obudzić – miauknęła wskazując na nieruchomego brata.
- Może tylko się droczy z wami? – Lilowa Łodyga ziewnęła i zaczęła szturchać swojego syna.
Przez chwilę uśmiechała się do niego ale po kilku uderzeniach serca na jej pyszczek wkradło się przerażenie.
- Skra? Skra! – miauczała ze łzami w oczach.
Rosa i Mały nie wiedzieli co się dzieje. Dlaczego ich mama płakała? Czy Skrze coś się stało? Ich uwagę odwróciła Szepcik, która akurat wbiegła z uśmiechem na pysku. Widząc Lilową Łodygę jej uśmiech zrzedł. Karmicielka dostrzegłszy ją krzyknęła aby poszła po Widmowego Wilka – medyka. Czyli Skrze, coś się jednak stało!
Rosa, potrącając Małego, doskoczyła do Skry i mówiła do niego. Ale on nie reagował! Mały także próbował. Po przybyciu Widmowego Wilka zostali odsunięci przez Łososiowy Pysk, który próbował ich uspokoić. Rosa wtuliła się w swojego ojca. Miała nadzieję, że Skra jest cały.
* * *
Potrząsnęła główką i na dźwięk swojego imienia wróciła do kociarni.
* * *
Pewnie, chciałaby aby Skra tutaj był, pomyślała złotooka z żalem.
- Cześć Szepcąca Łapo – miauknęła na powitanie, siląc się na mały uśmiech.
- Cześć – kotka odwzajemniła gest – Jak się trzymacie?
Rosa spojrzała po sobie z Małym. Widziała w oczach brata niewyobrażalny smutek. Nadal miał błyszczące od płaczu oczy. Westchnęła.
- Trudno nam się do tego przyzwyczaić, brakuje nam go – pociągnęła noskiem – Ale martwię się o mamę.
- T-tak m-mama się dziwnie zachowuje – Mały wbił wzrok w ziemię – N-nic nie m-mówi i p-prawie nie j-je.
Szepcząca Łapa słuchała tego z uwagą. Rosa wiedziała, że Lilowa Łodyga była dla niej prawie tak samo ważna jak dla nich. Słyszała, że ją i jej rodzeństwo też kiedyś wychowywała.
- Cierpi po stracie Skry – odpowiedziała, uśmiechnęła się jednak – Pewnie niedługo poczuje się lepiej i znowu będzie taka sama.
Rosa bardzo chciała w to wierzyć. Bardzo chciałaby aby ich matka wróciła do dawnej siebie. Jeśli i ona miałaby odejść to kto by zajmował się nią i Małym?
- Mam nadzieję, że nie umrze jak Skra – złotooka zaczęła – Nie chcę jej stracić.
< Szepcząca Łapo? Mały?>
It's very simple to find out any matter on net as compared to textbooks, as I found this article at this web site.
OdpowiedzUsuń