Borsuczy Goniec spojrzał na swoją uczennicę z uśmiechem. Wiedział, że kotka jest już duża i muszą się ruszyć z jej treningiem. Nie było czasu do stracenia.
Po chwili trafili na trop zagubionego zająca. Szedł w stronę klanu Nocy, zapewne szukał wody. Borsuk wraz z Makową Łapą podążali za nim. Daleko nie uciekł, zwierz był okropnie wycieńczony, widać było, że od dawna nic nie pił a jego jedynym pożywieniem była sucha trawa. Point pomyślał, że będzie to dobry sprawdzian dla szylkretowej kotki więc pozwolił jej zapolować. Makowa Łapa niepewnie kiwnęła łebkiem po czym przymierzyła się do skoku. Kilka razy wybiła się z rytmu czy uniosła za wysoko ogon, w innej sytuacji ofiara by uciekła, lecz ta nie miała siły. Już po chwili Mak złapała w szczęki martwego zająca. Dumna przyniosła go Borsuczemu Gońcy prezentując chuderlawy worek kości. Mentor uśmiechnął się blado, chciał jej dać do zrozumienia, że jest dumny, ale wiedział, że nie będzie z niego dużo jedzenia, przynajmniej coś. Na nieszczęście mieli karmicielkę z młodymi, Liliowa Łodyga potrzebowała jeść aby wykarmić swoje kociaki które na pewno przydadzą się klanowi.
- Dobrze ci poszło, ale mam kilka uwag. Uważaj na to jak chodzisz, musisz odnaleźć jakiś ,,rytm”. Tak jest prościej. A co do ogonka- tutaj kocur zrobił pauzę aby delikatnie pacnąć łapą Mak w łepek- ile razy mam ci powtarzać żeby go nie podnosić.
Kotka spuściła głowę i nieśmiało miauknęła przeprosiny. Oczywiście Borsuk jej wybaczył, ale postanowił wykorzystać pozostały czas na kolejne szkolenie.
---
Kolejnego dnia, po zjedzeniu śniadania składającego się z najmniejszej myszy jaką kiedykolwiek wiedział, postanowił ruszyć na kolejny trening z Makową Łapą. Czekając na uczennicę która jeszcze się nie obudziła postanowił porozmawiać z Milczącą Gwiazdą. Akurat liderka wyszła ze swojego legowiska, jej srebrna sierść lśniła w promieniach słońca tak pięknie, że Borsukowi aż zabrakło oddechu. Powolnym krokiem ruszył w jej kierunku a na powitanie zetknął się z nią noskiem. Kotka przyjęła gest z uśmiechem. Spojrzała na kocura czekając aż ten pierwszy się odezwie, tak się w istocie stało.
- Jak się spało Milcząca Gwiazdo?- zadał typowe pytanie. Liderka spojrzała na niebo na które leniwie wchodziło słońce po czym odpowiedziała:
- Dobrze, ale lepiej by było jakbyś spał obok.
Borsuczy Goniec zaśmiał się wtulając pysk w szyję kotki. Usłyszał jej ciche mruczenie a po chwili poczuł jak ta liże go za uchem. Był szczęśliwy, że może z nią być. Nieważne co inni o tym sądzili. Oderwał się od niej ponownie patrząc na wejście w którym już siedziała Makowa Łapa. Patrzyła się dokładnie na nich, ani centymetr dalej. Borsuk pożegnał partnerkę i wrócił do swojej uczennicy która mierzyła go wzrokiem.
- Co cię łączy z Milczącą Gwiazdą?- zapytała zaraz po tym jak wyszli z obozu. Kocur uśmiechnął się znacząco poruszając brwiami.
- Jesteśmy przyjaciółmi. Bardzo dobrymi przyjaciółmi.
Makowa Łapa zrozumiała przekaz, nie miała zamiaru pytać dalej.
Poranek spędzili na nauce walki, kotka nie była jednak chętna na naukę tego. Ciągle próbowała uciec lub zastygała w miejscu nie zdolna zrobić nic więcej. Usiłowała z tym walczyć, ale za każdym razem kiedy mentor podnosił na nią łapę ta przywierała do ziemi próbując się ochronić. Nie podobało się to pointowi, ale podejrzewał, że Makowa Łapa jest zbyt przerażona aby walczyć, ewidentnie bała się tego. Próbował podejść ją zatem inaczej, zachęcić do kilku pchnięć czy skoczenia na jego grzbiet kiedy on będzie siedział obok niej w bezruchu. Widząc, że dobrze idą jej uniki postanowił doszlifować tą technikę u młodej kotki. Spodobało się jej to o wiele bardziej, z chęcią i zapałem przywierała do ziemi czy odpychała ataki. Uskoki szły jej najlepiej. W końcu Borsuczy Goniec zauważył jej pełen potencjał, nie była najsilniejsza, ale z pewnością umiała się bronić. To jej mocna cecha.
Gdy wracali do obozu Borsuk wyczuł znaną mu woń. Była okropna, śmierdząca. Nie mógł uwierzyć, że ją wyczuł, powąchał zatem jeszcze raz. Był pewien. Dym. Zatrzymał się w miejscu usiłując odnaleźć miejsce z którego dochodzi paskudny zapach. Rozglądał się i szukał jego źródła. W końcu znalazł, przez krzaki i gęste drzewa ujrzał zbliżającą się czarną chmurę. To nie był zwykły ogienek, zbliżał się pożar! W jednej chwili serce kocura podskoczyło mu do gardła, nie mógł uwierzyć, że to się dzieje. Las zaczął się palić! Makowa Łapa też wyczuła okropny smród, jednak nie zdążyła tego zakomunikować. Borsuk wrzasnął szybkie ,,biegnijmy do obozu!” po czym oboje ruszyli pędem w jego stronę. Widział przerażenie w oczach swojej uczennicy, miał tylko cichą nadzieję, że nie napadnie jej paraliż ze strachu. Biegli słysząc za sobą trzask łamanych drzew a w nozdrzach czuli przytłaczający zapach dymu. Kiedy wpadli do obozu większość kotów skupiła na nich swoją uwagę. Makowa Łapa opadła próbując złapać oddech, od razu w jej stronę skoczył Płonąca Łapa zasypując ją gradem pytań. Borsuk nie miał czasu na odpowiadanie każdemu, musiał szybko iść do liderki. Wpadł do jej legowiska niczym burza, zastał ją spokojnie myjącą swój kark. Rzuciła mu pytające spojrzenie, ale zanim zdążyła dodać do tego pytanie kocur wrzasnął:
- Pożar, Milcząca Gwiazdo! Nadchodzi!
Oczy kotki rozszerzyły się, zareagowała natychmiast. Wyskoczyła z legowiska ogłaszając zebranie. Powiadomiła każdego o okropnym kataklizmie który nadchodzi. W obozie zapanował chwilowy chaos. Wszyscy biegali szukając innych, liderka potrzebowała informacji o tym kto jest po za obozem. Na szczęście każdy był na swoim miejscu. Milcząca Gwiazda posłała Kwiecisty Śpiew po Liliową Łodygę i jej dzieci. Obie kotki po chwili wyszły trzymając w pyskach młode białej karmicielki. Po szybkim zgrupowaniu i ustaleniu dokąd mają zamiar uciec, dokładnie na Siedlisko Owiec, cały klan wyruszył. Wszyscy biegli w zbitej grupie, prowadził Pustułkowy Dziób, tyły zabezpieczała Milcząca Gwiazda, obok niej biegł Borsuczy Goniec. Kotka upierała się aby ten pomógł na przedzie swemu dawnemu mentorowi, ten jednak odmówił, chciał być blisko partnerki w wypadku gdyby coś się jej stało. Cel był jedyną rzeczą o której każdy teraz myślał. Po chwili ktoś z tłumu krzyknął, że zabrakło Widmowego Wilka. Musieli jednak pogodzić się z tą stratą, medyk zapewne wyszedł aby nazbierać ziół, mógł już nie żyć. Nagle Borsuk usłyszał coś pośród wrzasków, odgłosów łamanych drzew i strzelającego ognia. Usłyszał czyjś głos.
-Borsuku!
Wydobywał się z oddali, jakby gdzieś za nimi. Nie mógł pojąć do kogo należy, ale wiedział, że bardzo dobrze go zna.
-Borsuku!- i jeszcze raz go usłyszał, to potwierdziło go w tym, że ktoś ewidentnie próbował go przywołać. Nagle zrozumiał do kogo on należał. Mgiełka! Borsuczy Goniec zatrzymał się gwałtownie wsłuchując się w echo trawionego pożarem lasu. Znowu to samo, ten sam krzyk. Milcząca Gwiazda zauważyła, że jej partner nie biegnie. Przywołała go do siebie, ten jednak nie posłuchał. Rzucił się w przeciwną stronę, wprost w środek pożaru. Nie zważał na błagalne ,,wracaj” wykrzyczane przez szarą kotkę. Musiał odnaleźć Mgiełkę.
Przedzierał się przez tumany kurzu i pyłu w poszukiwaniu znanej mu postaci. Wrzaski ustały, nie słyszał już nawoływania, więc sam zaczął je uskuteczniać.
- Mgiełko!
Cisza. Brak odzewu. Jedynie trzask drzew oraz płomieni. Czuł jak do jego płuc dostaje się dym, ale nie miał zamiaru się poddać. Nagle między krzewami mignęła mu szarawa postać. Bez zastanowienia skoczył w nie i odnalazł ją. Siedziała skulona, dusząc się od kaszlu z zamglonymi oczami. Mgiełka umierała. Borsuk bez namysły złapał ją za kark i zaczął ciągnąć w poszukiwaniu bezpiecznego miejsca. Płomienie szalały, dym był wszędzie, sam kocur tracił powoli siły. W końcu odnalazł małą lisią norkę. Zawlókł tam swą matkę układając na ziemi. Padł obok dusząc się od dymu, który na szczęście tutaj nie dochodził. Było duszno, ale powietrze było względnie czyste. Poczuł jak Mgiełka dotyka go swą łapą, była słaba, bardzo słaba. Kocur podniósł się i spojrzał na mizerne oblicze puchatej kotki. Jej sierść była brudna, skołtuniona, oczy mętne, lecz na pysku malował się uśmiech.
- Cieszę się, że cię znalazłam Borsuczy Gońco…nie pożyję długo. Bałam się, że coś ci się stało.
- Mogło mi się stać, Mgiełko dlaczego tu przyszłaś!? To szaleństwo!- rzucił zdenerwowany przyciskając pysk do futra matki- nie umieraj, proszę.
- To nieuniknione, zginę tutaj, obok ciebie. Piękna śmierć. Oto samo co ty teraz prosiłam Klan Gwiazd wiele księżyców temu. Aby nie odbierał mi osoby którą już zdążyłam pokochać- wychrypiała kotka kaszląc ciężko- aby nie odebrał mi ciebie.
- Mgiełko…
- Zamilcz na chwilę Borsuku, teraz ja mówię, bo mam wiele do opowiedzenia. Wiem więcej o twojej przeszłości niż może ci się zdawać. Tak właśnie, nie rób tej głupiej miny. Chcesz znać swą historię?- zapytała unosząc lekko głowę do góry. Borsuk jedynie przytaknął wciąż wpatrując się w Mgiełkę.
- Świetnie. Urodziłeś się w klanie Liści, twoją matką była Różany Pazur, bardzo silna wojowniczka, niestety do zguby poprowadziła ją rządza zemsty. Ojcem twoim był zaś Czarny Wąs, paskudny przypadek, mam nadzieję, że śmierć jaką mu zadała Różany Pazur była bolesna. Do rzeczy, bo to najważniejsze. Twoja matka nie była zła, kochała ciebie i twoje siostry całym sercem. Nie wyobrażała sobie bez was życia, ale Czarny Wąs…to okrutny kocur. Nie kochał swej partnerki, was także. Dlatego obmyślił sobie, że was porzuci, rozumiesz? Zostawił was w lesie na pastwę losu. Pozwolił wam umrzeć i ukrył wszystko. Dlaczego? Bo znalazł sobie kogoś lepszego. Twoja matka była zrozpaczona waszym zniknięciem, związała się z Jastrzębim Okiem…pluję na tego kocura totalnie, nienawidzę go całym sercem. Co ciekawsze, Jastrzębie Oko był twoim dziadkiem, ciekawostka nie mała. Do rzeczy, bo gadam i gadam a czas mi się kończy, znowu miała kocięta, ale ich nie kochała już jak ciebie i twoich sióstr. Odrzuciła je pozostawiając w żłobku. Do czego dążę, zapytasz, dlaczego ukryłam przed tobą historię? Otóż nie chciałam abyś stał się taki jak Różany Pazur, rządny zemsty na swoim ojcu za to co zrobił, albo co gorsza, na biednym klanie Liści który tutaj nie zawinił. Obawiałam się, że będą przez ciebie przemawiać cechy twojej rodziny, jednak stało się inaczej. Wyrosłeś na silnego i dzielnego wojownika który poświęcił życie aby ratować starą kotkę. Dziękuje ci.
Mgiełka zamilkła zamykając powieki. Położyła ciężką głowę na ziemi ciężko oddychając. Kilka razy kaszlnęła próbując pozbyć się okrutnego drapania w gardle. Borsuczy Goniec nie wiedział co powiedzieć. Nagle wszystkie jego pytania się rozwiązały, wszystko było jasne. Mimo to czuł okropną pustkę w sercu, nie mógł zrozumieć dlaczego to wszystko się stało, w jego głowie zrodziło się jeszcze więcej zagadek. Jedną z nich musiał rozwiązać teraz.
- Skąd to wszystko wiesz?- zdołał jedynie wychrypieć przez zaciśniętą szczękę.
- Bo należałam do tego klanu. Byłam zastępczynią, Mglistą Skórką. Jastrzębie Oko przybył i mnie obalił, wciągnął mnie w jakiś spisek po czym zniszczył wszystko nad czym pracowałam tak długo. Wygnano mnie zaraz po twoich narodzinach. Śledziłam poczynania Czarnego Wąsa, odnalazłam ciebie i przygarnęłam. To wszystko co mam do powiedzenia.
Point kiwnął łebkiem po czym ponownie wtulił łeb w swą przybraną matkę. Pozwolił sobie na smutek, żal, złość i inne przytłaczające emocje. Nie potrafił ich powstrzymać, wszystkiego było zbyt wiele. Słyszał jak powolny oddech Mgiełki nagle się ucisza. Ostatnimi słowami jakie wypowiedziała było ,,kocham cię synu, wybacz mi za wszystko”. Kocur wymruczał ciche ,,wybaczam” po czym liznął za uchem swą ukochaną matkę. Zacisnął powieki czując jak jego ciałem porusza okropny dreszcz. Został sam. W jego sercu zrodziła się pustka która zabrała wszystko co radosne, nie potrafił cieszyć się nawet tym, że żyje. Wolał zginąć wraz z Mgiełką niż żyć samotnie bez rodziny. Pożar dalej szalał na dworze nie pozostawiając za sobą nic po za śmiercią i nieznośnym zapachem.
Borsuczy Goniec zakopał kotkę niedaleko nory w której zmarła. Las został ugaszony, jednak nie pozostało po nim nic więcej jak tylko pył. Kocur szedł po pustkowiu zwanym kiedyś jego własnym domem, ruszył w kierunku Siedliska Owiec, miał nadzieję, że znajdzie tam resztę.
Biegnąc obserwował połamane i spalone drzewa, spod jego łap wydobywał się kurz. Powietrze dalej było ciężkie i szorstkie, dym ciągle był wyczuwalny. Mimo to, było względnie bezpiecznie. Wojownik wyszedł ze spalonej części lasu, jego sierść, niegdyś biała i czysta, była teraz czarna od popiołu. Nie potrafił rozpoznać sam siebie ilekroć widział swoje odbicie w kałuży. Zdziwił go fakt, że woda nagle pojawiła się na ziemi, myślał, że żaden deszcz jeszcze nie spadł. Nadal czuł pustkę po stracie Mgiełki, nie mógł znieść uczucia, że teraz jest sam na świecie. Mimo tego, że nie była jego prawdziwą matką, zawsze zaliczał ją do swojej rodziny. Teraz nie miał nikogo.
Wkroczył na Siedlisko Owiec i ujrzał na nim klan wilka, nadal tam byli. Niektórzy spoglądali ze smutkiem w stronę czegoś co kiedyś było lasem, inni spali próbując nabrać sił po ucieczce. Jako pierwsza Borsuka wypatrzyła Makowa Łapa. Skoczyła na równe nogi i pognała w kierunku mentora. Zatrzymała się przed nim, powąchała go i obejrzała dokładnie. Za nią przyszła Milcząca Gwiazda oraz jej zastępca. Srebrna kotka przetarła łapką pysk kocura ujawniając jego prawdziwe oblicze. Z przeszklonymi od wzruszenia oczami rzuciła się na niego wtulając się w jego futro. Szczęśliwe mruczenie przerywało ciche łkanie, i tak na przemian. Nie wiedziała czy się cieszyć, czy smucić. Pustułkowy Dziób odetchnął z ulgą a Makowa Łapa miauknęła zadowolona. Borsuczy Goniec powrócił do reszty klanu po drodze odpowiadając na pytanie liderki.
- Po co wskoczyłem w pożar? Wiesz…chyba kogoś słyszałem, miałem rację, niestety umarła. Co mi to niby dało? Odpowiedź na każde moje pytanie.
<<ktoś z Klanu Wilka? Jak chce ;v ps: kałuże powstały przed dwunożnych>>
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz